Chwilę po wejściu na giełdę ceny ich akcji urosły ponad dziesięciokrotnie z 20 do 200 złotych. Działają głównie na rynku amerykańskim, na którym przejmują spółkę za ponad 100 milionów złotych. W 2014 roku otrzymali Nagrodę Gospodarczą Prezydenta RP w kategorii Innowacyjność. Mowa o firmie Medicalgorithmics, która planuje obecnie ekspansję na inne części świata.
W ciągu 70-letniego życia, nasze serca biją mniej więcej 2,5 miliarda razy. Codziennie najważniejszy mięsień w naszym ciele przepompowuje ponad siedem tysięcy litrów krwi. Delikatne zaburzenie w jego pracy może być tragiczne w skutkach. Właśnie na diagnozie pracy serca postanowił oprzeć swój biznes Marek Dziubiński, prezes Medicalgorithmics.
Dźwięk serca
– Marek Dziubiński zajmował się na studiach cyfrowym przetwarzaniem sygnału akustycznego, a potem zaczął się zastanawiać nad praktycznym wykorzystaniem swojej wiedzy w medycynie. Tak wpadł na pomysł na nieinwazyjną technologię diagnostyki zaburzeń pracy serca – słyszę od Anny Dziuban odpowiedzialnej w firmie Medicalgorithmics za marketing i PR.
Między studiami a spółką medyczną znalazł się jednak czas na pracę w czterech różnych firmach zajmujących się głównie algorytmami przetwarzania dźwięku. Tak przynajmniej wynika z CV Marka Dziubińskiego, które liczy aż siedem stron. Oprócz doświadczenia zawodowego znaleźć można tam listę publikacji naukowych, referaty konferencyjne czy wyróżnienia za pracę doktorską – wszystkie związane właśnie z dźwiękiem. Gdy ostatnia z firm upadła, Dziubiński postanowił założyć własny biznes.
Analiza pracy serca miała być jednak na tyle podobna do analizy sygnałów akustycznych, że Dziubiński mógł przenieść swoją wiedzę i doświadczenie na to pole. Potrzebował jednak kogoś, kto zna się na prowadzeniu biznesu i ma odpowiednią sieć znajomości. Taką osobą okazał się doktor Marcin Szumowski. Maił doświadczenie, dyplom MBA i kontakty w branży medycznej. Marek Dziubiński poznał Marcin Szumowskiego po warsztatach zorganizowanych na Uniwersytecie Łódzkim w ramach programu Akcelerator Technologii – to dzięki temu programowi powstał pierwszy biznesplan Medicalgorithmics.
Miniaturowy towarzysz
Dziubiński rozpoczął prace nad urządzeniem do zdalnego diagnozowania arytmii serca. Arytmia jest rzadko diagnozowanym objawem różnego rodzaju chorób. W samych Stanach Zjednoczonych odpowiada za 500 tysięcy śmierci rocznie. Oblicza się, że jednocześnie około 14 milionów Amerykanów cierpi na arytmię. W skali światowej problem jest na tyle poważny, że stanowił idealny powód do oparcia na nim swojego biznesplanu.
Tak powstał PocketECG – miniaturowy rejestrator służący do diagnostyki arytmii i monitorowania pracy serca. Urządzenie łączy dokładność monitora holterowskiego z błyskawiczną analizą danych. Jednocześnie mierzony i sprawdzany jest rytm bicia serca tysięcy pacjentów: lekarze mają dostęp do wyników w zwykłej przeglądarce internetowej. Badanie i wysyłanie danych może odbywać się bez przerwy przez kilka tygodni, również podczas snu – wystarczy mieć podpięte do klatki piersiowej trzy elektrody połączone z PocketECG. Od lat ma być to najbardziej zaawansowane technologicznie rozwiązanie tego typu.
Technologia PocketECG powstawała m.in. w ramach projektu "Nowa metoda wielodobowego telemetrycznego pomiaru istotnych parametrów kardiologicznych (wychylenia odcinka ST i zmian odstępu QT/QTc)" wspartego przez NCBR w ramach przedsięwzięcia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego „IniTech" realizowanego przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju.
– Rozpoczynaliśmy od zera, nie znaliśmy rynku, bez niczyjej pomocy dogłębnie go przeanalizowaliśmy, rozpoznaliśmy jego prawdziwe potrzeby i stworzyliśmy rozwiązanie tak zaawansowane technologicznie, że nikt nie był w stanie go do tej pory skopiować – mówi Marek Dziubiński w rozmowie z INNPoland. Na prace i rozwój potrzebne są jednak fundusze, a wkład własny nie wystarczył na długo. Firmie potrzebny był inwestor.
Amerykański sen
W Medicalgorithmics na tak wczesnym etapie nie chciał inwestować nikt z Polski. Firma postanowiła szukać finansowania w Stanach Zjednoczonych. Z sukcesem. – Znalazł się pierwszy inwestor [przyp. red. New Europe Ventures], który mimo ryzyka wyłożył pieniądze na rozwój technologii PocketECG. W tamtych czasach był to jedynie prototyp urządzenia i początki algorytmu analizy sygnału EKG – mówi Dziubiński INNPoland. – Dopiero wtedy znaleźli się polscy inwestorzy, którzy uznali, że skoro amerykański fundusz zdecydował się dofinansować przedsięwzięcie, jest ono przyszłościowe – dodaje.
Od początku jednak to właśnie USA były dla Dziubińskiego rynkiem docelowym. – Trzeba wykonać gigantyczną pracę badawczo-analityczną, zanim wejdzie się na ten największy rynek usług medycznych na świecie – mówi Dziubiński. – Współpraca z NFZ bez zmian systemowych nie była i wciąż nie jest możliwa, ponieważ usługa wielodobowego monitoringu pracy serca nie jest w Polsce refundowana – słyszę z kolei od Anny Dziuban z Medicalgorithmics. Zaznacza ona, że diagnostyka i profilaktyka są w Polsce niedoinwestowane.
To właśnie specyfika rynku amerykańskiego stanowiła o jego atrakcyjności dla polskiego startupu medycznego. Opieka medyczna jest w Stanach w znacznej większości prywatna, co wiąże się z ogromnymi kosztami leczenia i hospitalizowania. Profilaktyka jest w tym przypadku o wiele tańsza, a co za tymi idzie zalecana i włączana do pakietów opieki. – W USA jest szeroki program refundacyjny i powszechność outsourcingu usług medycznych. Szpitale nie wykonują diagnostyki we własnym zakresie, ale zatrudniają wyspecjalizowane firmy, które z kolei obsługują wiele placówek medycznych – tłumaczy Dziubiński.
Pracę polskiej firmy ułatwiało dodatkowo istnienie w USA specjalnych hurtowników, którzy zajmują się sprzedażą i dostarczaniem usług monitoringu w szpitalach. Kontrakt podpisany z firmą AMI Monitoring zdjął z Medicalgorithmics potrzebę samodzielnego zajmowania się sprzedażą w poszczególnych szpitalach.
Miliony i debiuty
PocketECG pojawił się w Stanach Zjednoczonych w 2010 roku i szybko zaczął przynosić firmie zyski. Już pod koniec 2011 roku firma mogła pochwalić się 5,8 milionami złotych przychodu i 3 milionami zysków netto. Wszystko bez działu sprzedaży. Korzystny jest również model biznesowy prowadzony przez firmę, która oferuje swoje usługi, czyli dostęp do algorytmów, dopiero za uiszczeniem abonamentu.
– Sporą barierą były wymagania certyfikacyjne, różne dla regionów świata i dla poszczególnych krajów. Krokiem milowym było uzyskanie amerykańskiego certyfikatu FDA (Food and Drug Administration), bez którego nie da się rozpocząć sprzedaży w USA – mówi Marek Dziubiński.
Pod koniec 2011 roku Medicalgorithmics zadebiutowało na rynku NewConnect. Ceny szybko wzrosły z 20 do ponad 200 złotych za akcję. Eskperci tłumaczyli to tym, że do tej pory na giełdzie brakowało polskich spółek technologicznych, które miały w perspektywie tak znaczącą ekspansję zagraniczną. Potwierdza to Sławomir Kościak, dyrektor ds. sektora medycznego w TFI PZU, jednym z inwestorów Medicalgorithmics. – Firma odniosła sukces na rynku globalnym, posiada innowacyjny produkt oraz przychody rosną w dynamicznym tempie. Na polskim rynku akcyjnym trudno jest znaleźć spółkę o podobnym profilu co Medicalgorithmics – mówi. – Szukamy spółek, w których widzimy szansę na osiągnięcie ponadprzeciętnej stopy zwrotu. Dodatkowo mamy nadzieję, że spółka zostanie liderem w segmencie zdalnego monitorowania zaburzeń pracy serca na rynku amerykańskim – dodaje Kościak. 3 lutego 2014 roku firma debiutowała na głównym parkiecie Giełdy Papierów Wartościowych.
Działalność stopniowo przenoszona jest na inne państwa świata, by nie doprowadzić do sytuacji, w której zyski zależne są wyłącznie od jednego miejsca. Umowy partnerskie podpisane zostały między innymi z Kanadą, Wielką Brytanią, Brazylią, Hiszpanią czy Australią. Wartość umowy z brytyjską spółką MdiCloud szacowana była na 53,4 miliony złotych. – Obecnie rozmawiamy z Japonią i są to rozmowy zaawansowane. Prowadzimy też rozmowy z kilkoma krajami europejskimi, które wyglądają dość interesująco z punktu widzenia naszej technologii – mówi nam Marek Dziubiński.
Dywersyfikacja sprzedaży jest jak najbardziej wskazana. Po słabszej niż spodziewano się sprzedaży w 2014 roku, ceny akcji spółki spadły z okolic 220 do blisko 200 złotych za akcję. Nowe umowy i nowe kontrakty to nowe źródło przychodu i wahania na jednym tylko rynku mogą nie mieć tak dużego wpływu na przyszłość firmy. Pod koniec 2015 roku Medicalgorithmics podpisało warunkową umowę nabycia 75 proc. udziałów w firmie Medi-Lynx, która zajmuje się dystrybucją urządzeń medycznych na terenie Stanów Zjednoczonych. Koszt transakcji? 34,1 miliona dolarów.
Jak z takim powodzeniem wchodzi się na zagraniczne rynki? – Przede wszystkim trzeba poświęcić sporo wysiłku, by opracować plan komercjalizacji, mieć pomysł nie tylko na produkt, ale i na to, komu i w jaki sposób chcemy go sprzedać – mówi nam prezes Medicalgorithmics. – A później, jeśli już wiemy, że mamy naprawdę dobry produkt i pomysł na jego sprzedaż, nie można zrażać się przy przeszkodach i niepowodzeniach. My też wielokrotnie odbiliśmy się od drzwi na początku, długo szukaliśmy inwestorów w kraju, a znaleźliśmy dopiero w Stanach Zjednoczonych – dodaje i zaznacza, że każda rozmowa z potencjalnymi inwestorami wiele nauczyła go o prowadzeniu biznesu. – Teraz ta wiedza bardzo nam pomaga i stanowi naszą przewagę – kończy Marek Dziubiński.