O fenomenie Szumisi pisaliśmy już przed trzema miesiącami. Teraz poznała się na nich nie tylko redakcja InnPoland, ale także gigant IT. Google uczynił z emitujących biały hałas przytulanek dla dzieci ambasadorów swojego programu dla przedsiębiorców Google Growth Engine.
Anna Skórzyńska wróciła dwa dni temu z konferencji, którą Google zorganizował dla przedsiębiorców w Brukseli. Spotkała na niej kilkanaście innych firm z 13 krajów Europy, które, tak jak ona, zaczęły rozwijać swój biznes w internecie przy pomocy narzędzi giganta IT. Rozmawiali tam o problemach małych przedsiębiorców, o ich potrzebach, teraz o narzędziach, które pomogły im stanąć na nogi, będą opowiadać innym.
Anna Skórzyńska opowiada o udziale w Internetowych Rewolucjach
Dziś jednak misie, wraz ze swoją szefową, zostały dostrzeżone przez Google i zaproszone do autorskiego programu skierowanego właśnie do małych i średnich firm. - Google Growth Engine to jest program, który pomaga rozwinąć umiejętności cyfrowe przedsiębiorcom, ale chyba właściwie całemu społeczeństwu – mówi Anna Skórzyńska, założycielka firmy. Dla drobnych przedsiębiorców Google ma cały pakiet szkoleń, uczy, jak wykorzystać cyfrowe umiejętności do rozwoju firmy i jej promocji, także za granicą. Anna Skórzyńska sama się o tym przekonała. - Google wybrał Szumisie na swojego ambasadora dlatego, że korzystamy z jego narzędzi – mówi.
Pierwszy krok w kierunku przygody w Brukseli uczyniła trzy miesiące temu, jeszcze nieświadomie, gdy dołączyła do programu Internetowe Rewolucje, oferowanego małym firmom przez Google. O programie powiedziała jej koleżanka, która gdzieś o nim usłyszała i stwierdziła, że taka możliwość może Annę, jako szefową firmy, zainteresować.
- Internetowe rewolucje to cykl szkoleń, dostępny w całej Europie, który każdy może przejść, nawet w domu na kanapie – mówi Anna Skórzyńska. Cykl filmików pokazuje narzędzia Google do promocji firmy w internecie, jak z nich korzystać, analizować wyniki, wyciągać wnioski.. Miesiąc po kursie sprzedaż online w jej sklepie wzrosła o 20 proc.
- Oprócz narzędzi, dostaje się też ogromną motywację. Można się dowiedzieć, jak swoimi narzędziami rozwinąć firmę za granicą – mówi szefowa Szumisiów, która już sprzedaje maskotki pod nazwą MyHummy do Niemiec, na Litwę, Łotwę i Estonię, a teraz planuje wejście na rynki Rosji i Chin. - Zgłosiły się do nas firmy które będą przedstawicielami na te kraje i podpisujemy właśnie z nimi umowę. Nie potrzeba czasem dużych środków i wielkiej znajomości rynku by swój biznes przenieść międzynarodowe. Mogę próbować znaleźć klientów za granicą używając tych samych narzędzi, co do rozwoju biznesu w Polsce. Mam narzędzia do analizy i od razu widzę, czy mi się to udaje czy nie - mówi.
Skąd się wziął pomysł na stworzenie hałasujących misiów? Kolejne pokolenia rodziców usypia swoje dzieci suszarkami lub odkurzaczami, ponieważ ten szum przypomina dzieciom odgłosy, w których rosły przez dziewięć miesięcy pod sercem matki. Szum krwi, bicie serca i inne wszystkie odgłosy uspokajają dzieci, ponieważ odcinają je od hałasów świata. A jak się okazuje, męczące dla wielu dorosłych dźwięki buczących domowych urządzeń bardzo je im przypominają. Ten sposób jest tak skuteczny, że bardziej rozwinięci technologicznie rodzice ściągają z Internetu empetrójki z nagraną suszarką i usypiają dzieci telefonem…
Anna Skórzyńska wymyśliła jednak łagodniejszy sposób, gdy sześć lat temu urodziła synka. - Usypiałam go z suszarką w ręku całe noce i tak powstał pomysł schowania suszarki do misia – uśmiecha się dziś. - Chodziło mi o to, żeby to było proste i bezpieczne, a telefony, z których można by grać szum, są niezdrowe dla dzieci – wyjaśnia. Praca nad stworzeniem prototypu to były długie miesiące, trzeba było zaprojektować misia, jego wygląd i mechanizm, tak, by bezpieczny dla dzieci, ale też wygodny dla rodziców.
- Jedne dzieci lubią suszarkę, inne odkurzacz, jeszcze inne okap. To wszystko białe szumy ale o różnych częstotliwościach. Ulubione szumy tatusiów z kolei to fale morskie – śmieje się Anna. Miś sam wyłącza szum po 60 minutach. Kolekcję misiów zaprojektowała Joanna Wolszczak-Uścińska. Wspólnikiem Anny został Marcin Gawroński, który jest właścicielem szwalni szyjącej misie. Przy produkcji hałaśliwych maskotek, w biurze i w obsłudze klienta pracuje w sumie ok 20 osób. - Wszystko od początku do końca powstaje w Polsce – podkreśla Anna.