Frania wciąż jest produkowana i cieszy się zainteresowaniem m. in. właścicieli jachtów.
Frania wciąż jest produkowana i cieszy się zainteresowaniem m. in. właścicieli jachtów. Fot. Arkadiusz Ścichocki / Agencja Gazeta/ AGENCJA GAZETA

Aż do pojawienia się w latach 80-tych bębnowych pralek automatycznych, wirnikowa Frania była marzeniem każdej gospodyni w PRL. Dzięki niej dbanie o higienę własnych ubrań nie wiązało się wreszcie z koniecznością żmudnego prania odzieży jedynie za pomocą siły własnych rąk. Chociaż Polska Ludowa upadła już 27 lat temu, zapotrzebowanie na ten produkt wciąż trwa. I to wśród bogaczy posiadających jachty!

REKLAMA
Początkowo za produkcję pralek Frania były odpowiedzialne Zakłady Wyrobów Metalowych w Kielcach. Po wielu perturbacjach, kilka lat temu kolejne egzemplarze synonimu PRL-u wytwarzała firma Emalia Olkusz. Ale w 2014 roku zbankrutowała. Na szczęście po upadku spółki, prawa do znaku towarowego odkupił Tadeusz Kowalczyk, prezes przedsiębiorstwa Kalisto z Myszkowa.
Dziś w jego zakładach produkcja obiektu pożądania gospodyń domowych w czasach rządów Władysława Gomułki czy Edwarda Gierka wciąż trwa. Tylko kto dziś jest zainteresowany, szczególnie w dobie postępującego błyskawicznie postępu technologicznego, zakupem poczciwej Frani? Wbrew pozorom, …bogacze.
Jak wyjaśnia w rozmowie z magazynem „Forbes” Tadeusz Kowalczyk, właściciele małych jachtów czy domków letniskowych położonych w miejscowościach bez dostępu do wodociągów, nie mogą pozwolić sobie na zakup pralki automatycznej, tylko wirową. Podobnie niektóre zakłady produkcyjne wolą wykorzystywać tradycyjny produkt rodem z PRL do prania odzieży roboczej swojego personelu. Dlatego zapotrzebowanie na kolejne egzemplarze Frani wciąż istnieje.

Napisz do autora: kamil.sztandera@innpoland.pl