
Mały start-up browarniczy Inne Beczki rozwija się w tempie 400 procent rocznie. Jego działalność idealnie wpisuje się w szalony trend na browary rzemieślnicze. Młodzi właściciele założyli najpierw knajpę, taka ucieczka od przyszłości w korporacji, teraz chcą założyć własny browar. Właśnie zbierają pieniądze na platformie crowdfundingowej, w dziewięć dni zebrali ponad 270 tys. zł.
– Postanowiliśmy założyć w 2010 r. w Warszawie naszą pierwszą knajpę z piwami rzemieślniczymi. Uznaliśmy, że będzie to ciekawsze niż nasze poprzednie zajęcia. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jej prowadzenie może być bardzo ryzykowne, ale chcieliśmy pójść na całość. Byliśmy młodzi i głupi, ale się udało – tłumaczy Szulczewski. – Spotkanie ze Szpiegiem to był jeden z najmniejszych takich pubów w Polsce i Europie. Nasz barman Marcin Pietranik miał świra na punkcie piw, sam warzył je w domu. Zaraził nas tą pasją.
W 2015 roku Inne Beczki sprzedały 100 tys. litrów piwa. Ale w ostatnim kwartale ubiegłego roku połowę tego, co przez cały rok. W samym kończącym się pierwszym kwartale 2016 roku znów udało się sprzedać 100 tys. litrów. Takie liczby w rozmowie z Inn:Poland podaje Szulczewski. A więc – jeśli tak dalej pójdzie – jest szansa na czterokrotnie lepsze wyniki niż przed rokiem. Chyba, że Inne Beczki jeszcze bardziej urosną.
Do stworzenia własnego browaru Inne Beczki potrzebują zebrać 400 tys. zł. Na początku marca ogłosili społecznościową zbiórkę funduszy na platformie crowdfundingowej Beesfund. Wspierający mogą zostać współwłaścicielami Innych Beczek, gdyż po prostu kupują jego akcje. Czas zbiórki – 60 dni. Przez pierwszy tydzień udało się zebrać... połowę zakładanego celu, podczas gdy do końca zostało ponad 50 dni. To o tyle niewiarygodne, że Inne Beczki otwarcie deklarują, że co najmniej przez 5 lat nie będą wypłacać akcjonariuszom dywidendy. Oprócz akcji wycenianych na 40 zł jedna, oferują wspierającym nagrody, takie jak zniżki na piwa czy czapki. Wydaje się więc, że to nie zysk w krótkiej perspektywie jest motorem działania wspierających.
Odbierałbym motywy wspierających Inne Beczki na Beesfund jako typowe działanie crowdfundingowe, czyli wsparcie ciekawej inicjatywy, docenienie dobrego pomysłu i pasji przez nie tylko fanów piwa. Ale wizja zaprezentowana przez Inne Beczki ma na pewno duży rozmach. Poza tym, co najważniejsze, polski rynek piw kraftowych jest mocno rosnący, a jego perspektywy dobre. 150-200 browarów rzemieślniczych to naprawdę niewiele, podczas gdy w czterokrotnie mniejszych Czechach jest ich ponad 300, a w Wielkiej Brytanii ponad 1000. Na tej podstawie zainwestowanie w akcje Innych Beczek wydaje się potencjalnie dobrym ruchem.
Własny browar ma pomóc Innym Beczkom w dalszej ekspansji. Na pierwszy ogień poszła Szwecja, która ma być papierkiem lakmusowym. – To tam żyją bardzo świadomi konsumenci piw. Jeśli tam się przyjmiemy, ruszymy na kolejne rynki. Mamy pierwsze zamówienia z Włoch, myślimy o Niemczech i Wielkiej Brytanii. Z moich doświadczeń wynika, że nasze piwa w wielu przypadkach przewyższają oferowane w browarach kraftowych w tych krajach – twierdzi Szulczewski.
Brak zaufania w biznesie ogromnym problemem
Polska traci z tytułu braku zaufania w biznesie ogromne pieniądze. Rocznie, pesymistycznie zakładając, to 281 mld zł z tytułu transakcji, które nie zostały zawarte - wynika z raportu Kapitał społeczny i zaufanie w polskim biznesie 2015, przygotowanego przez Krajowy Rejestr Długów.