Millenialsi to wybredni klienci. Jakub Chmielniak, przedsiębiorca z Bielska-Białej doskonale o tym wie. Nie chce wciskać młodym ubrania prosto z taśmy produkcyjnej. Zamiast tego postanowił oddać władzę w ich ręce i podzielić się z nimi zyskiem. Na jego portalu, LiveHeroes.com, klienci sami projektują ubrania i przy okazji jeszcze czerpią z tego profity finansowe. W jaki sposób?
Firma powstała w Bielsku-Białej, ale z jej oferty może korzystać każdy internauta na świecie: Chmielniak umożliwił ludziom z całego świata projektowanie autorskich wzorów, jakie docelowo mają znaleźć się na ubraniach. Powstały w ten sposób produkt ląduje w sklepie internetowym. Chętni, tworząc swoje projekty, nie ponoszą żadnych kosztów – ba! – od każdej sprzedanej pozycji dostają 20-procentową prowizję!
Czym tu was zaskoczyć?...
Chmielniak nie jest debiutantem. Nie chciał skończyć studiów i zderzyć się z twardą rzeczywistością polskiego rynku pracy, szczególnie jako humanista. Dlatego jeszcze za czasów studiów stworzył swoją pierwszą firmę: Lethe, w ramach, której funkcjonuje marka Mr. Gugu & Miss Go. W jej ramach powstaje odzież fullprintowa, którą projektuje osobiście. Fullprintową - czyli w pełni zadrukowaną, opierającą się na termotransferze, czyli wgrzewaniu wcześniej zaprojektowanych wzorów. Na tej marce mógł ćwiczyć indywidualizm: jego kolekcje są pełne kolorów i odważnych wzorów. Wyróżniają się na tle mainstreamowych propozycji. Jednak twórca marki czuł niedosyt.
Podstawą tworzenia ubrań fullprintowych jest wysokiej jakości grafika. Drukowana jest ona na specjalnym papierze do termotransferów. Następnie wzór za pomocą prasy wgrzewany jest w gotowe wykroje. Zadrukowane części ubrań trafiają do zespołu szwaczek. One składają wszystko do kupy. Jeszcze tylko prasowanie i gotowy produkt trafia do pakowania. Dzięki platformie LiveHeroes.com, każdy z nas może spróbować swoich sił w projektowaniu wzorów, które trafiają na ubrania. Mało tego! Jeśli inni użytkownicy postanowią się ubrać w nasze dzieło, zarobimy na tym. – Nasza propozycja jest dla każdego, kto czuje się na siłach stworzyć coś, co może zainteresować innych. Jeśli nie, zawsze może pozostać przy projektowaniu dla siebie i najbliższych – dodaje Maciej Mizielski, project manager w LiveHeroes.com.
Przekopując internet w poszukiwaniu inspiracji, Chmielniak zauważył lukę: brakowało miejsca dla osób kreatywnych – takich, które chciałyby projektować, ale nie mają na to odpowiednich środków finansowych. Czemu więc nie udostępnić im takiej możliwości, przekazując w ich ręce program do projektowania wzorów? I tak w 2014 roku powstał pomysł platformy LiveHeroes.com. Rok później miała ona swoją premierę.
Własny biznes? To bardzo proste!
Okazało się, że na rozkręcenie nowej działalności nie były potrzebne duże pieniądze. Twórca LiveHeroes.com musiał z własnych środków postawić stronę internetową i kupić pierwszy ploter. Pierwsi klienci pojawili się bardzo szybko, być może zaintrygowani nowym produktem. To, co udawało mu się zarobić, od razu inwestował w kolejne maszyny. Bardzo szybko zbudował cały park maszyn. – Wbrew pozorom to bardzo proste! – zapewnia.
– Kiedy powstawało Mr. Gugu, okazało się, że zainteresowanie takim produktem jest na tyle duże, że wyzwaniem było nie pozyskanie środków, a wyprodukowanie tych ciuchów. Początkowo postawiliśmy na podwykonawców, żeby po jakimś czasie zainwestować i kupić pierwsze maszyny. Ciągłe inwestowanie pozwoliło w krótkim czasie zbudować sporą produkcję, która z kolei pozwoliła dalej się rozwijać. To pokazuje, że fundusze inwestycyjne nie są jedynym sposobem na to, żeby zbudować coś fajnego. Mimo wielu propozycji, jak dotąd nie zdecydowaliśmy się na żadne wsparcie i ciągle jesteśmy samofinansującym się przedsiębiorstwem – dodaje Chmielniak
Live Heroes początkowo było prostą, bezobsługową stroną. Użytkownik mógł na nią wejść, zamieścić swój wzór na bluzie lub koszulce – i kupić go. Stworzone projekty pojawiały się na stronie jako przykładowe prace. Z czasem okazało się, że jest bardzo duże zainteresowanie już istniejącymi projektami. – Czemu więc nie dać ludziom możliwości pokazania swoich pomysłów? Musieliśmy zacząć myśleć o zmianach – komentuje przedsiębiorca.
Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Do tej chwili z modowej platformy, na której jest już 150 tysięcy wzorów z całego świata, korzystają tysiące osób. Najwięcej użytkowników pochodzi z USA i Europy Zachodniej.
Jak to działa?
Fason ubrania jest z góry narzucony. Twórca projektu ma wpływ jedynie na nadrukowane na nim wzory. – Nie byłoby możliwe projektowanie fasonu za pośrednictwem aplikacji na stronie www. Na szczęście wachlarz produktów jest szeroki, nawet w obrębie samej bluzy mamy do wyboru trzy wersje i ciągle pojawia się coś nowego. Swoje grafiki możemy zamieścić na ubraniach (również dziecięcych), poduszkach, pufach, phonecase'ach. W przyszłości chcemy wprowadzić także takie artykuły jak pościel, ręczniki, czy zasłonki do prysznica! – dodaje Chmielniak.
Różnorodność to atut. – Udało nam się zacząć, kiedy rynek nie był jeszcze zapełniony podobnymi projektami. Odzież fullprint to ciągle nowość, sporo jeszcze można tu zrobić i osiągnąć. Jesteśmy największą firmą w Europie, która sprzedaje tego typu odzież pod własną marką. Naszą zaletą jest mnogość form, jakie oferujemy. Konkurencja najczęściej ogranicza się do 3-4 modeli ubrań. Jesteśmy też podwykonawcą dla mniejszych marek. To wszystko pozwala nam utrzymywać się w czołówce producentów tego typu odzieży i innych akcesoriów, o których wspominałem wcześniej – podsumowuje Chmielniak.
Z końcem ubiegłego roku firma przeniosła się do nowego budynku. Biura są gotowe, ale sam budynek, klatka schodowa, hala i dziedziniec wyglądają, jak krajobraz po Apokalipsie. Pracownicy LiveHeroes.com mają niezły ubaw, kiedy ktoś do nich przychodzi na rozmowę o pracę – mina ludzi ponoć jest bezcenna. Zdezorientowanie, strach i niedowierzanie ustępują dopiero w momencie wejścia do biura.
Dziś zakład podzielony jest na działy: krojownia – tutaj powstają wykroje wszystkich ubrań; produkcyjny – tu drukowane są wzory, które za pomocą termotransferu trafiają na materiał; szwalnia – zadrukowane wykroje stają się ubraniami; magazyn i pakowalnia; Dział Obsługi Klienta i nadawania przesyłek. Każdy z projektów ma swój zespół marketingowy. Prócz tego w Lethe pracują handlowcy, księgowi. Powstał też dział HR. Razem to około 100 zatrudnionych osób, a firma wciąż się rozwija.
W młodości siła!
Zespół tworzą w głównej mierze młodzi ludzie. – Młody zespół ma chęć i energię do działania. Nie jesteśmy skażeni myśleniem poprzednich pokoleń, mamy nieco odmienne podejście do pracy. Znamy się na modzie dla młodych – tłumaczy project manager w LiveHeroes.com, Maciej Mizielski.
Dobrym duszkiem firmy jest natomiast Pan Tadek. Konserwator, elektryk, palacz i opiekun budynku w jednym. Zna go od podszewki, ponieważ pracuje w nim od prawie czterdziestu lat, kiedy jeszcze mieściły się w nim zakłady Fiata. Pan Tadek jest też pokładowym żartownisiem i terapeutą. Codziennie rano, kiedy robi obchód, przychodzi do LiveHeroes.com na pogawędkę. – Każdy dzień zaczynamy z panem Tadkiem – dodaje Mizielski.