Meduza, jak meduza. Oślizgła, przezroczysta i generalnie nie do pogłaskania. Ale magister biologii morskiej z Uniwersytetu Xiamen, Jinru He, ma jakąś niewytłumaczalną słabość do tych stworzeń. Po kilku latach obserwacji jednego ze swoich pupilów, naukowiec zza Wielkiego Muru zadziwił świat.
Trudno się dziwić fascynacji Jinru – meduzy od lat zadziwiały badaczy swoimi możliwości perfekcyjnego odrastania utraconych tkanek: obcięte lub poszarpane galaretowate ciała potrafią się błyskawicznie odtwarzać. Cóż za potencjał z perspektywy kosmetologii czy transplantologii!
Na dodatek w Chinach meduzy występują stosunkowo rzadko, przynajmniej w regionie, w którym mieszka i pracuje Jinru. Gdy w 2011 r. w ręce badacza wpadł młody samiec z gatunku Aurelia, biolog pieczołowicie zaniósł go do laboratorium i umieścił w akwarium. Pupilek dorósł tam, osiągnął wiek starczy, a w końcu – po osiemnastu miesiącach od schwytania – oddał ducha.
Tu historia mogłaby się skończyć, gdyby nie naukowa ciekawość Jinru. – Starannie przechowuję znalezione egzemplarze. Kiedy starzeją się i umierają, zachowuję pozostałości – opowiada. – Bo zawsze liczę na cud – wyjaśnia. Nie inaczej było tym razem: badacz przeniósł „zwłoki” do innego zbiornika, wypełnionego świeżą wodą – i oddał się kontemplowaniu zdechłej meduzy, jakkolwiek by to nie brzmiało.
Minęły trzy miesiące. Chciałoby się powiedzieć, że po tym czasie meduza ruszyła parzydełkiem. Ale było gorzej: ze zwłok stworzenia wyrósł nowy polip. – To było cudowne! – kwituje Jinru. Cudowne, bo zwykle meduzy rozmnażają się przez zapłodnienie jajeczka. Z niego „wykluwa się” larwa, przekształcająca się w polip, a z niego z kolei uwalniają się małe meduzy. Naukowcy porównują cykl życia meduz do cyklu życia motylów – stadium polipa odpowiadałoby wówczas gąsienicy. Czyli proces, jaki zaobserwował biolog morski z Chin, odpowiadałby sytuacji, w której martwy motyw przeistacza się w gąsienicę.
Na tym nie koniec cudów. Polipów zaczęło się przybywać – jak agentów Smithów w „Matriksie”, a w kolejnych dniach zaczęły one... młodnieć, jak w „Ciekawym przypadku Banjamina Buttona”.
Co z tego kuriozum wynika? Na razie niewiele, poza wrażeniem bycia świadkiem wyjątkowego cudu. Co więcej, w latach 90. we Włoszech naukowcy zaobserwowali równie zadziwiającą meduzę, która na zmianę starzała się i odmładzała, co sprawiło, że zyskała przydomek „nieśmiertelnej”. Ale nadzieje, jakie rozbudził przypadek z Chin, wychodzą daleko poza filozoficzną zadumę.
W przypadku nieśmiertelnej meduzy odwrócony rozwój jest częścią w pełni kontrolowanego cyklu życia – twierdzi Stefano Pirano, włoski biolog, który prowadził badania nad wspomnianą „nieśmiertelną” meduzą. – Rak, używając prawdopodobnie bardzo podobnych mechanizmów, jest niekontrolowaną proliferacją, tyle że bez żadnych zasad. Rak nie ma planów odnośnie nowo tworzących się komórek – podkreśla.
Czy zatem meduza miałaby posłużyć do manipulacji komórkami rakowymi? A może do stworzenia antykomórek systemu immunologicznego? A może do multiplikowania się, w młodszej wersji?
Jinru nie potwierdza, ani nie zaprzecza. – Cykl życia tych meduz nie jest prosty – mówi. – Bardziej przypomina sieć.
Zgroza. Ale czegóż się nie robi dla świeższej cery.