Dziś to kłopot Brytyjczyków, ale wystarczy kilka dni, by z tym zagrożeniem musieli borykać się Polacy. Wyspiarze odkryli właśnie wirusowe oprogramowanie wymuszające „okup” – tzw. ransomware – które posługuje się nie tylko nazwiskami swoich ofiar, ale także ich adresami zamieszkania. Wystarczy jedno kliknięcie, by szantażysta zażądał tysięcy złotych.
Sprawa wyszła na jaw tuż przed weekendem. Amerykański specjalista ds. bezpieczeństwa IT z firmy Blue Coat, Andrew Brandt, natknął się na zadziwiającą korespondencję elektroniczną. Trafiły do niego zredagowane w ponaglającym tonie e-maile, w których treści znajdowała się informacja o niezapłaconym rachunku, zawierająca nie tylko adres skrzynki elektronicznej, ale też dane takie, jak adres zamieszkania – które dodatkowo uwiarygadniają podstęp szantażystów.
Kliknięcie na link lub załącznik prowadzi do uruchomienia się programu ransomware o nazwie Maktub Locker. Maktub blokuje dostęp do plików znajdujących się na komputerze użytkownika. – Jest niewiarygodnie szybki i do chwili, kiedy pojawia się komunikat o tym, co się dzieje, zaszyfrowuje praktycznie wszystkie dane na dysku twardym – twierdzi Brandt.
Komunikat zawiera też żądania szantażystów. Chodzi o okup płacony w elektronicznej walucie – bitcoinach. Na dobry początek Maktub żąda 1,4 bitcoina, równowartość 580 dolarów (około 2300 zł). Ale to nie koniec: jeśli wpłata nie nastąpi w ciągu trzech dni, Maktub podnosi stawkę – do 790 dolarów (nieco ponad 3000 zł).
Z informacji brytyjskiej stacji BBC wynika, że dane adresowe z e-maili w znacznej mierze pokrywają się z rzeczywistością. Nie jest jasne, skąd twórcy wirusa je zdobyli. Część komentujących zagrożenie ekspertów twierdzi, że mogły one zostać pozyskane z portali aukcyjnych takich, jak eBay. Przedstawiciele serwisu odcięli się jednak od podejrzeń, twierdząc, że bezpieczeństwo danych użytkowników jest dla nich priorytetem. W tej chwili specjaliści od bezpieczeństwa IT nie mają jeszcze pomysłu, jak pokonać Maktub.