Potęgą innowacyjną jeszcze nie jesteśmy, ale mamy za to jabłka czy maliny, którymi podbijamy świat. Co piąty czerwony owoc na świecie pochodzi znad Wisły - wynika z danych Międzynarodowej Organizacji Producentów Malin. Maliny są hodowane na małych, rodzinnych plantacjach.
– Nie potrafię opisać uczucia, gdy wiosną widzę, jak kolejne pędy malin wychodzą z ziemi. To przeradość. Mogę tam spędzać całe godziny, słuchając buzującej przyrody – mówi redakcji INN:Poland Tomasz Lis, hodowca malin. Jest gorąco. Śpiewają ptaki, brzęczą pszczoły, bąki, są też osy i kolorowe motyle. Człowiek się poci od ciężkiej roboty. – Tylko człowiek, który ma swój kawałek ziemi, zrozumie jakie to uczucie na niej harować – przekonuje Tomasz.
Tomasz co tydzień w sobotę rano bierze żonę i dzieciaki i zmyka z Warszawy pod Płońsk. Uruchamia swój 30-letni ciągnik i czyści międzyrzędzia oraz ścina trawę. Następnie bierze haczkę i tnie chwasty, perz i inne rośliny, które zabierają substancje odżywcze pędom malin. Jesienią ostrzy setki palików i wbija je w ziemię. Dzieciaki mu pomagają i mają świetną zabawę. Jedzą odmiany deserowe, polkę, laszkę i glen.
Produkcją malin w Polsce zajmują się głównie małe gospodarstwa rodzinne. Tomasz Lis jest twórcą ekologicznej plantacji malin, a także znanego serwisu społecznościowego grono.net. Od 10 lat zajmuje się marketingiem mobilnym i social marketingiem. By odetchnąć od świata metropolii i komputerów, trzy lata temu postanowił znaleźć sobie drugi pomysł na biznes, na łonie natury.
Zaczął nałogowo czytać fora sadownicze. Zgłębiał wiedzę o cenach, przydatności odmian malin, warunków, jakie musi spełnić gleba. Następnie podpatrywał mazowieckie plantacje: w jaki sposób są podwiązywane i podcinane, jakie są odległości w międzyrzędziach. Kupił 2 hektary dobrej jakości ziemi pod Płońskiem: klasy IIIa i IIIb. – To świetne ziemie, idealne dla malin, lekko zakwaszone, osłonięte od wiatru, z dostępem do wody. Maliny nie lubią piaszczystej i ciężkiej gleby – mówi w rozmowie z INN:Poland Tomasz.
Wszędzie wokół były truskawki, do których zatrudnia się Ukraińców. Tomasz nie miał serca wykorzystywać ludzi za marne grosze, dlatego postanowił założyć plantację malin, która nie wymaga aż tylu osób do pracy. Pomaga mu rodzina, do zbiorów zatrudnia też trzy osoby.
Odporne i z połyskiem
Polana to najstarsza z polskich odmian malin. Jej owoce mają połysk, są dobre do soków i dżemów. Polka ma stożkowy kształt. Idealna do spożycia, mrożonek i soków. Zachowuje swój kształt i masę po rozmrożeniu. Poranna Rosa ma żółty lub lekko pomarańczowy kolor, jest wybitnie deserowa i bardzo smaczna. Ma wyjątkową odporność na gnicie i zamieranie pędów. Wszystkie narodziły się w Małopolsce.
Brzezna pod Nowym Sączem, 2,5 tys. mieszkańców. Miejscowy Sadowniczy Zakład Doświadczalny Instytutu Ogrodnictwa to jedyny ośrodek w Polsce, który prowadził od końca lat 70. hodowlę twórczą malin. To właśnie tu, w podsądeckiej wsi, miejscowi naukowcy pieczołowicie pracują nad coraz lepszymi odmianami malin.
Polskie maliny słodsze od zagranicznych
Maliny są wyjątkowe również ze względu na podgórski klimat. Są słodsze od ich zagranicznych odpowiedników, bo na zawartość cukru w owocach wpływają różnice temperatur pomiędzy dniem i nocą. Kiedy sadzonki podsądeckich malin trafiły do sprzedaży, ich produkcja w Polsce wzrosła trzykrotnie. Dziś smak polskich malin doceniają producenci z innych krajów. Maliny wyhodowane w Brzeznej są uprawiane na całym świecie.
Polska jest czołowym eksporterem malin – około 1/5 światowych zbiorów pochodzi znad Wisły. Oprócz niej liczą się jeszcze Chile czy Serbia. Polskie maliny trafiają na wszystkie kontynenty, ale głównie na rynek unijny: do Niemiec, Holandii, Belgii czy Austrii. Na eksport idą maliny mrożone, świeże, koncentraty czy przeciery. Ich zalety to niska cena, wyższa kultura produkcji w porównaniu np. do Serbii. Nie było do tej pory przypadków zatruć – mówi Jakub Szajer z Quadrum Foods, firmy, która eksportuje polskie maliny.
O zaletach polskich malin tak wypowiadał sie prezydent Światowej Organizacji Producentów Malin. – To przede wszystkim wysoka jakość produktu, jaki można uzyskać na małych plantacjach. Tam łatwiej kontrolować tę jakość i poziom bezpieczeństwa żywnościowego – mówił Antonio Dominquez.
– Przewagą polskich malin jest obniżenie ich kosztów produkcji. Pędy wyrastają w jednym roku i od razu owocują – mówi w rozmowie z INN:Poland Wojciech Zaweracz, który uczestniczył w pracach nad znanymi na całym świecie odmianami malin z Brzeznej. – Owocowanie zaczyna się w ostatniej dekadzie lipca i w zależności od odmiany trwa do przymrozków. Wydajemy też mniejsze nakłady na ochronę malin, ze względu na to, że nie występuje wtedy największy szkodnik, kistnik malinowiec.
Ale obniżenie kosztów produkcji i ochrony to tylko jedna strona medalu. – Najważniejsza jest ich jędrność, wielkość, barwa, połysk czy smak czyli cechy, które decydują o ich sukcesie na rynku. Chodzi tu zarówno o odmiany deserowe, jak i te przeznaczone do przetwórstwa czyli na soki albo dodatki do jogurtów. Chodzi o to, by zachowały kształty po rozmrożeniu. To także wpływa na ich sukces. – wylicza Zaweracz. – To ciągła praca nad nowymi krzyżówkami, które są odporne na choroby i szkodniki. Chodzi o stworzenie takich korzystnych cech, które mogą być dziedziczone w następnym pokoleniu – dodaje Zaweracz.
„Maliny to przeradość”
Tomasz Lis chce rozwijać swój biznes i eksperymentować. Zrobił ostatnio dużo soków i dżemów, które rozdawał rodzinie i znajomym. Tak im smakowały, że teraz ma w planach uruchomienie ich sprzedaży. – Jestem pewien ich smaku, są zdrowe i niepryskane. Daję je przecież dzieciom. Będę też eksperymentował z odmianami amerykańskich malin, które mają długi okres przydatności do spożycia – około dwóch tygodni.
Tomasz sprzedaje swoje maliny już 200 osobom, które skrzyknęły się, by wspólnie kupować żywność od ekologicznych dostawców. Zawozi je także do punktów skupu oraz łubianki pełne malin na targowiska. Z roku na rok sprzedaje ich coraz więcej. Na razie ma 2 obsiane hektary ziemi, w przyszłym roku chce ich mieć 11. I sprzedawać maliny bezpośrednio kontrahentom, bez pośredników. Bo biznes musi się rozwijać.
Reklama.
Tomasz Lis
hodowca malin
Nie potrafię opisać uczucia, gdy wiosną widzę, jak kolejne pędy malin wychodzą z ziemi. To przeradość. Mogę tam spędzać całe godziny, słuchając buzującej przyrody. Śpiewają ptaki, brzęczą pszczoły, bąki, są też osy i kolorowe motyle. Tylko człowiek, który ma swój kawałek ziemi, zrozumie jakie to uczucie na niej harować.