28 kwietnia miliarder Carl Icahn sprzedał wart 4,8 miliarda dolarów pakiet akcji giganta. Ta transakcja zachwiała kursem akcji spółki z Cupertino, inwestorzy w jednej chwili stracili niemal 10 procent wartości swoich portfeli. Swej decyzji nie motywuje jednak słabymi wynikami Apple, ale obawą o jej pozycję na rynku chińskim. Ustrój tego kraju nazwał życzliwą dyktaturą.
Do niedawna Carl Icahn był posiadaczem 45,8 miliona akcji Apple, jednak zdecydował się pozbyć całości swojego pakietu. W wywiadzie dla CNBC powiedział, że obawia się tego, iż chiński rząd kilkoma decyzjami administracyjnymi może doprowadzić do sytuacji, w której produkty z logiem jabłka przestaną się sprzedawać na ogromnym rynku. Efektem tego był gwałtowny spadek ceny akcji giganta z Cupertino - z poziomu 105,08 dolara do poziomu 96 dolarów.
Problemy mogą wynikać m.in. z tego, że rynek chiński zwalnia i rząd może próbować ograniczać sprzedaż koncernu Apple, który nie ma tak mocnego rządowego wsparcia, jak choćby Samsung. A o
chińskim rządzie mówi, że to życzliwa, ale jednak - dyktatura.