
REKLAMA
Po tym jak kilka dni temu Apple ogłosił, że po raz pierwszy od 13 lat spadły jego zyski, kolejny problem padł cieniem na sytuację firmy.
28 kwietnia miliarder Carl Icahn sprzedał wart 4,8 miliarda dolarów pakiet akcji giganta. Ta transakcja zachwiała kursem akcji spółki z Cupertino, inwestorzy w jednej chwili stracili niemal 10 procent wartości swoich portfeli. Swej decyzji nie motywuje jednak słabymi wynikami Apple, ale obawą o jej pozycję na rynku chińskim. Ustrój tego kraju nazwał życzliwą dyktaturą.
Do niedawna Carl Icahn był posiadaczem 45,8 miliona akcji Apple, jednak zdecydował się pozbyć całości swojego pakietu. W wywiadzie dla CNBC powiedział, że obawia się tego, iż chiński rząd kilkoma decyzjami administracyjnymi może doprowadzić do sytuacji, w której produkty z logiem jabłka przestaną się sprzedawać na ogromnym rynku. Efektem tego był gwałtowny spadek ceny akcji giganta z Cupertino - z poziomu 105,08 dolara do poziomu 96 dolarów.
Problemy mogą wynikać m.in. z tego, że rynek chiński zwalnia i rząd może próbować ograniczać sprzedaż koncernu Apple, który nie ma tak mocnego rządowego wsparcia, jak choćby Samsung. A o chińskim rządzie mówi, że to życzliwa, ale jednak - dyktatura.
Napisz do autora: tomasz.staskiewicz@innpoland.pl
