Francuska sieć Carrefour z wielkim hukiem otworzyła właśnie market klasy premium na warszawskiej Białołęce. To, co miało go odróżniać od konkurencji, to innowacyjne rozwiązania handlowe i designerskie wnętrze, czytamy w komunikatach prasowych. Postanowiliśmy zobaczyć na własne oczy, jakie cuda high-tech zwieźli Francuzi do Polski.
Kiedy myślimy o nowoczesnym handlu, przed oczami stają nam takie rozwiązania jak bezobsługowy sklep ze Szwecji. Zakupu można tam robić całą dobę, do otwarcia drzwi wykorzystuje się smartfona, a rachunek na koniec miesiąca ściągany jest z karty kredytowej. Takie rozwiązania wskazują kierunek, w którym może rozwijać się handel detaliczny. Czegoś podobnego lub tej klasy spodziewaliśmy się w sklepie, który zapowiadany był jako oferujący „nowoczesne rozwiązania w każdym aspekcie doświadczeń zakupowych”. Oczekiwania były duże. Tymczasem znaleźliśmy duże monitory, małą wędzarnię i niedziałające skanery cen.
Komunikat prasowy mówił o wprowadzonych „digitalowych rozwiązaniach”. Okazały się one niestety tylko sporymi ekranami przy każdej z kas. Owszem, pokazywały, co należy zrobić („wyłóż zakupy”), a w wolnych chwilach wyświetlały komunikaty reklamowe. Takie rozwiązania można spotkać nawet na stacjach benzynowych, więc trudno tu mówić o przełomowej technologii.
Adrianna Maron z biura prasowego Carrefour w rozmowie z nami podkreśla, że jest to pierwsze takie rozwiązanie w sklepie spożywczym. Dzięki niemu klient ma wszystkie informacje w jednym miejscu i szersze pole widzenia. Sęk w tym, że podobne rozwiązania można spotkać w sklepach już od wielu lat.
Największym rozczarowaniem były skanery kodów kreskowych, które po prostu nie działały. Awaria w drugim dniu pracy sklepu nie świadczy o zaawansowaniu technologicznym. Nie ratuje ich nawet to, że pracowały na systemie operacyjnym Android. Krótko mówiąc – w innowacyjnym sklepie nie można sprawdzić ceny produktu.
Kolejną rzeczą, która była wskazana przez francuską sieć jako innowacja, była aranżacja szerokich alejek. Rzeczywiście sklep jest przestronny, jest ustawienie kaskadowe – niższe przednie regały otwierają przed klientem przestrzeń i pozwalają na bezproblemowe dotarcie do wybranego produktu. Z tym, że to rozwiązanie stosowane choćby przez sklepy Saturn od wielu lat. Zmiana aranżacji, to nie innowacja.
Widać również gdzieniegdzie, że pracownicy jeszcze nie do końca odnajdują się w nowym formacie – na przykład książki dla dzieci leżą płasko na półce na poziomie ok. 140 cm. Młody czytelnik ich po prostu nie zobaczy. Będą leżały powyżej poziomu jego oczu.
Natalia Hatalska w swoim Trendbooku 2016 jako jeden z najświeższych trendów wskazywała #humantouch. Rozumie go jako wykorzystanie technologii po to, by relacja człowiek-maszyna sprawiała wrażenie relacji człowiek-człowiek. W ten nowoczesny trend wpisują się szyldy stylizowane na rysowane kredą. Choć są malowane fabrycznie, sprawiają takie wrażenie, jakby je rysował ktoś z pracowników. Maszynowa produkcja udaje "ludzkie dotknięcie".
Hasła na nich napisane są bardzo bezpośrednie np. „Wino na podwieczorek”, czy „tutaj wędzi Tomek, specjalnie dla Ciebie”. Zaczynamy zastanawiać się kim jest ów Tomek, mamy wrażenie, że nie jesteśmy w supermarkecie o powierzchni ponad 2000 metrów kwadratowych, ale w małym lokalnym sklepiku sprzed lat. Design, którym chwali się Carrefour, owszem, jest nowoczesny, ale znów - nie przełomowy. Takie chwyty sieci stosują z powodzeniem od lat.
Biuro prasowe sieci Carrefour podkreśliło również, że wyjątkowymi innowacjami są dojrzewalnia i wędzarnia dla wędlin. Rzeczywiście, nie jest to rozwiązanie, które można spotkać w każdym sklepie. Niestety – dojrzewalnia jest skrzynką o pojemności jednego metra sześciennego, a wędzarnia podczas naszej wizyty była pusta. Czyżby wszystko zjadł ów Tomek?
Wprowadzone rozwiązania marketingowe, takie jak „Zyskuj na Okrągło” (gwarancja stałej ceny na wybrane produkty), czy końcówki regałów z produktami komplementarnymi, też nie są jakimś nowoczesnym rozwiązaniem – podobne zabiegi większość sieci stosuje od lat i jest to abecadło handlu. A to, że nie były stosowane do tej pory w innych sklepach sieci, nie czyni z nich innowacji.
Kiedy odłoży się PR-ową nowomowę można poczuć lekkie rozczarowanie. Digitalizacja okazuje się wielkimi ekranami reklamowymi, a doświadczanie różnych aspektów handlu sprowadza do niby-napisanych kredą szyldów i małej dojrzewalni wędlin. W „najnowocześniejszym i innowacyjnym” sklepie smartfon nam się nie przyda. Miało być innowacyjnie, wyszły ładne delikatesy. Innowacje gdzieś się zgubiły.