To miał być prosty projekt: w miarę możliwości podnieść kwalifikacje studentów kończących kierunki informatyka, energetyka oraz automatyka z robotyką – tak, by absolwenci tych studiów mogli łatwiej sobie radzić na rynku pracy. Okazało się, że doszło do niespodziewanej reakcji łańcuchowej.
Projekt „Zostań Dobrym Inżynierem” z pozoru mógłby brzmieć banalnie – chodziło o poprawę możliwości studentów na rynku pracy. - Chcieliśmy, żeby to byli aktywni, a nie bierni, uczestnicy rynku pracy. Żeby potrafili znaleźć zatrudnienie, a jeśli nie, to żeby umieli założyć własną firmę. Część z nich pewnie wyjedzie z Podkarpacia, dlatego chcieliśmy, żeby mogli konkurować z absolwentami z innych większych miast – charakteryzował koordynator projektu, dr inż. Dominik Strzałka, prodziekan ds. rozwoju Wydziału Elektrotechniki i Informatyki.
Na projekt udało się zdobyć niemal pięć milionów złotych pochodzących z dotacji Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, udzielonej w ramach obszaru wsparcia Poddziałanie 4.1.2 Programu Operacyjnego Kapitał Ludzi. Dzięki tym pieniądzom uczelnia zdołała m.in. doposażyć pracownie kół naukowych, zorganizować dodatkowe szkolenia i wyjazdy studyjne.
Przede wszystkim jednak skorzystało z nich kilkuset studentów uczelni. 30 procent uzyskujących najlepsze wyniki mogło skorzystać ze stypendium motywacyjnego wysokości 900-1000 złotych, wszyscy zainteresowani mogli zaś wziąć udział w szkoleniach zawodowych. - Nieraz chodziło o takie, które na rynku kosztują kilka, nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Bardzo popularne były te, które kończą się wydaniem certyfikatu przez firmę szkolącą – podsumowywał koordynator projektu. Nie chodziło wyłącznie o kwalifikacje techniczne: studenci nie mniej chętnie uczyli się przedsiębiorczości czy etyki menedżerskiej.
Politechnika nie poprzestała na własnej infrastrukturze czy wiedzy teoretycznej. Objęci programem studenci mieli szansę uczestniczyć w branżowych targach, a co ważniejsze – dzięki zaproszeniu na wykłady przedstawicieli firm – zaczęły nawiązywać się kontakty, zarówno między uczelnią a sektorem prywatnym, jak i studentami a pracownikami firm.
Efektem był prawdziwy wysyp propozycji stażu. Przy czym nie były to „odbębniane” praktyki. - Do Rzeszowa przyjeżdżali reprezentanci pracodawców i przeprowadzali normalne rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami – kwitował dr Strzałka. - Wybierali dla siebie tylko najlepszych – dorzuca. Ostatniej zimy pierwsi absolwenci programu weszli na rynek pracy, za wcześnie więc oceniać, z jakim efektem. Ale z perspektywy alma mater można mówić o sporym optymizmie: współpracujące firmy deklarują, że chcą zatrudniać osoby, które wcześniej były u nich stażystami, a kolejnych propozycji zorganizowania stażu jest więcej niż „dostępnych” stażystów.
Niespodzianką była natomiast skala współpracy między Politechniką a sektorem prywatnym. - Zaczęło się od tego, że firmy zaproszone przez twórców projektu przyjeżdżały na Politechnikę z jednym wykładem – twierdzi koordynator projektu „Zostań Dobrym Inżynierem”. - Przyglądały się, co robi uczelnia, jak wygląda projekt, powoli angażowały się w kolejne działania, np. we wsparcie kół naukowych. Potem zgłaszały, że chcą wziąć do siebie praktykantów. Nie sądziliśmy, że firmy tak się zaangażują w to, co robimy – podsumowywał dr Strzałka. Chińska firma LiuGong Dressta podpisała nawet z Politechniką porozumienie na temat utworzenia osobnego programu stypendialnego. Inne firmy proponują wspólne prace badawczo-rozwojowe. Czyżby rzeszowska politechnika miała się stać polskim MIT?