Najłatwiej napisać, że to politycy PiS nie wpuścili biegaczy na trasę tegorocznego Biegu Rzeźnika. Świetnie to się wpisuje w czarno-białą narrację, ale niestety z prawdą ma niewiele wspólnego. Łatwo zrozumieć wściekłość biegaczy, którym zmiana trasy tydzień przed zawodami niezwykle komplikuje kwestię startu. Trudno zaakceptować lincz, który się dokonał na Bieszczadzkim Parku Narodowym. Ale by dotrzeć do prawdy, trzeba na chwilę wyłączyć emocje.
Narodziny legendy
Powiedzieć, że Bieg Rzeźnika jest kultowy, to nic nie powiedzieć. Został wymyślony 12 lat temu i miał być najtrudniejszym (dlatego biegnie się go parami), ale i najpiękniejszym ultramaratonem w Polsce. Jego trasa liczy niemal 80 górskich kilometrów i prowadzi z Komańczy przez Cisną, Połoniny Wetlińską i Caryńską aż do mety w Ustrzykach Górnych. Część trasy biegnie przez Bieszczadzki Park Narodowy i cały spór dotyczy tego właśnie odcinka.
Bieg Rzeźnika powstał jako kameralna impreza. Udział w niej był zastrzeżony dla wąskiej grupy największych zapaleńców. Jeszcze w 2010 roku na starcie stanęło około 100 drużyn. Jednak szybko rosnąca popularność biegania oraz odpowiednia otoczka marketingowa sprawiły, że impreza zaczęła się rozrastać. Pojawiły się biegi towarzyszące: Rzeźnik Ultra, Rzeźnik na Raty, Rzeźniczek, Rzeźniczątko.
Nadmierny wzrost
Zrozumiała jest decyzja Mirka Bienieckiego, twórcy i głównego organizatora imprezy, żeby dyskontować komercyjnie sukces i rozwijać imprezę. Należy jednak postawić pytanie, czy w pewnym momencie nie popadł w pułapkę zachłanności. Kurs kolizyjny z Bieszczadzkim Parkiem Narodowym nie jest niczym nowym. W poprzednich latach zdarzało się, że uczestnicy Biegu Rzeźnika na należących do Parku połoninach zasłaniali numery startowe i w razie spotkania strażników mieli udawać biegających turystów.
– Wynikało to z oczekiwania dyrektora Tomasza Winnickiego, jego zdaniem bieg psuł wizerunek Parku – mówi w rozmowie z INN:Poland Mirek Bieniecki, dyrektor Biegu Rzeźnika.
Gdy startowałem w Rzeźniku dwa lata temu, na starcie było już prawie 500 zespołów. Już wtedy z moim partnerem, Łukaszem, niemal cały czas biegliśmy w tłumie. W tym roku, organizatorzy wystąpili do BdPN z wnioskiem o zgodę na udział w imprezie 750 par w biegu głównym, 700 uczestników trasy Ultra i 200 w formule „na raty”. To było zbyt wiele dla Bieszczadzkiego Parku Narodowego. W opinii Rady Naukowej można przeczytać o tym, że Bieg Rzeźnika w ostatnich latach cyt. „przekroczył bezpieczne dla przyrody BdPN rozmiary”.
Jednak dr Tomasz Winnicki, zastępca dyrektora Bieszczadzkiego Parku Narodowego wydał decyzję pozwalającą na organizację imprezy, ale w dużo mniejszej skali. Organizatorzy dostali zgodę na udział 250 par na Biegu Rzeźnika oraz 100 uczestników w Rzeźniku Ultra. Decyzja zapadła 12 kwietnia 2016 roku. Sęk w tym, że w tym czasie impreza była już od czterech miesięcy wyprzedana.
– Działaliśmy tak na podstawie dotychczasowej współpracy z poprzednich lat. Mieliśmy wstępne uzgodnienia, formalną zgodę dostawaliśmy na krótko przed imprezą. Myśleliśmy, że i w tym roku tak będzie – mówi Bieniecki. – Nigdy do tej pory Park Narodowy nie ograniczał nam liczby uczestników. Zawsze decyzję o tym, ile osób pobiegnie, podejmowaliśmy sami. – dodaje.
Klienci w kropce
Tu pojawia się wątek handlowy. Należy bowiem zadać pytanie – czy nie mając zgody na organizację imprezy (Fundacja Bieg Rzeźnika zwróciła się o nią dopiero w marcu 2016 roku) można było sprzedawać pakiety? Biegacze, którzy tydzień przed imprezą dostali informację o zmianie, mogą czuć się oszukani. Po pierwsze – nie pobiegną Połoninami, po drugie – mają spory problem logistyczny, związany z innymi przebiegiem trasy.
Szybki rzut oka na terminy pokazuje też, że organizatorzy od półtora miesiąca znali decyzję BdPN. Niestety z zakomunikowaniem biegaczom tego, że są problemy, czekali do ostatniej chwili. Klienci zostali postawieni przed faktem dokonanym. Nie mogą już odwołać rezerwacji, zostali praktycznie zmuszeni do startu w imprezie, która biegnie inną trasą niż ta, na którą się zapisywali.
Co więcej Fundacja Bieg Rzeźnika w regulaminie imprezy nie zastrzegła sobie możliwości zmiany trasy. Na stronie z regulaminem wciąż można przeczytać informację, która zawiera stare dane, choć organizatorzy w ciągu kilku godzin od wczorajszego komunikatu podali nowy przebieg zawodów. Wedle naszego rozmówcy, który jest prawnikiem specjalizującym się w prawie konsumenckim, to otwiera drogę do ewentualnych roszczeń niezadowolonych klientów.
Kiedy nie wiadomo, o co chodzi...
Ile kosztuje udział w Biegu Rzeźnika? Sporo. W tym roku było to 500 złotych od pary. Dodatkowo trzeba było zapłacić 20zł, z których połowa była przekazywana w formie darowizny do BdPN, a połowa do GOPR. Jak łatwo policzyć z samego wpisowego na konto Fundacji wpływało kilkaset tysięcy złotych. Park Narodowy dostawał zaledwie ułamek tej kwoty – kilka tysięcy.
Wątek finansowy pojawia się więc w uzasadnieniu odmowy dyrektora Winnickiego (zachowana pisownia): „Dynamiczne bieganie po naszych ścieżkach większej ilości osób skróci trwałość tych urządzeń (chodzi m.in. o kładki i przepusty – przyp. red.) i narazi Park na ponoszenie poważnych kosztów. (…) Fundacja Bieg Rzeźnika opłatą za bilety nie jest wstanie (pisownia oryginalna – przyp. red.) zrekompensować zniszczeń, jakich dokonują biegacze”. Bieszczadzki Park Narodowy zapowiada również, że w tym roku nie przyjmie darowizny od Fundacji.
Na imprezie zarabiają właściciele bieszczadzkich gospodarstw agroturystycznych, knajpy i sklepy. Noclegi na Bieg Rzeźnika trzeba rezerwować z półrocznym wyprzedzeniem. Biegacze wraz z rodzinami, osobami towarzyszącymi i kibicami, to kilka tysięcy osób. Podczas swojego pobytu w Bieszczadach zostawiali po kilkaset złotych.
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że organizatorzy próbowali działać na zasadach, jakie udało im się wypracować w czasach kiedy Bieg Rzeźnika był jeszcze małą imprezą i ignorowali kolejne sygnały ze strony Parku. W tym roku jednak impreza przekroczyła skalę, którą mógł zaakceptować dyrektor Winnicki. A reprezentuje on stronę, która na całej imprezie zyskuje najmniej.
Ja wiedziałem, że tak będzie
Kiedy wczoraj wieczorem na mojej facebookej ścianie zobaczyłem oświadczenie organizatorów o zmianie trasy, nie czułem wściekłości. Raczej smutną refleksję – ja wiedziałem, że tak będzie. Organizatorzy o guza prosili się od wielu lat. W tym roku dostali bolesną, ale potrzebną nauczkę. Bieg Rzeźnika padł ofiarą własnej wielkości i rozwoju niedostosowanego do możliwości szlaków, ale i nieuwzględnienia sytuacji partnera, od którego zależy powodzenie imprezy.
Lecę z Hiszpanii...3 hotele zarezerwowane, samochód wynajety, 4 miesiace treningow, urlop w pracy. Nie powiem o kosztach, bo to najmniejszy problem:). Co tu się od***, to sam nie wiem..., już mam okazję porównać stopień przygotowania organizatorów, a jeszcze nie zacząłem biec... Dobrze, że kolega, z którym biegnę nie zna polskiego... Na razie mu nic nie mówię..heheheh...