Obroty większe o 35 proc., eksport w górę o połowę, zatrudnienie większe o 40 proc. Takie były efekty rządowego programu wspierania firm GreenEvo, który pomógł wejść na obce rynki 74 firmom z Polski. Do tego kosztował zaledwie 2,5 mln zł rocznie, czyli tyle, co... trzy maksymalne dotacje z POIG 8.1. Koniec bajki: program został właśnie zlikwidowany, a jego koordynatorka zwolniona z pracy.
Wspomnienia o GreenEvo na długo zakotwiczą się w głowach przedsiębiorców. Program był tak dobry, że wiele firm zdecydowało się na inwestycje w dział B+R. Pojawiły się nowe patenty krajowe i zagraniczne, 12 firm nawiązało oficjalną współpracę z uczelniami i instytutami badawczymi. Program zebrał tez całą półkę międzynarodowych nagród, od “European Awards for Best Practices 2014” po Green World Award, którą zdobył w październiku 2015 roku.
Gdzie to jest napisane, że mamy wspierać gospodarkę?
GreenEvo to już przeszłość. Program został oficjalnie zamknięty z końcem roku, a ostatni pracownicy odpowiedzialni za to w ministerstwie – właśnie zwolnieni. Przyczyniły się do tego powtarzające się kontrole Najwyższej Izby Kontroli. Czy wykryto poważne nieprawidłowości? Skąd. Jaki zatem był powód?
– NIK powiedział tak: "Gdzie to jest napisane w prawie, że minister środowiska wspiera przedsiębiorców" – opowiada w rozmowie z INN:Poland Jacek Mizak, do lutego dyrektor departamentu zrównoważonego rozwoju w MŚ. NIK uznał, że do zadań resortu nie należy wspieranie technologii środowiskowych, ponieważ nie jest to bezpośrednio wspieranie polityki ochrony środowiska.
Zdaniem NIK program, który wspiera zagraniczną ekspansję polskich firm, nie może być finansowany z rezerwy celowej zasilanej środkami Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Mimo że program działał bez zarzutów, nie pozwolono na jego dalsze wspieranie przez Fundusz. W ocenie NIK było to niezgodne z celem utworzenia tej rezerwy. To działanie nie mieściło się, zdaniem Izby, w katalogu zadań do dofinansowania, określonym w art. 400a ustawy Prawo ochrony środowiska.
Urzędnicy mieli lepszy pomysł, kto ma prowadzić promocję. – Powiedzieli, że minister środowiska nie może na to płacić, to jest rola ministra gospodarki, a w misje może jeździć tylko minister spraw zagranicznych – mówi były dyrektor. – A przecież to zadanie zostało przypisane ministrowi środowiska w rządowej strategii zintegrowanej rozwoju Bezpieczeństwo energetyczne i środowisko – dodaje.
Na czele kontroli stała pracownica departamentu środowiska NIK, Władysława Siekierska–Szarejko. Główna specjalistka kontroli państwowej, rocznik 1948, prywatnie – członek katolickiego Stowarzyszenia „Przymierze Rodzin”. To właśnie jej decyzja doprowadziła do zamknięcia chwalonego na arenie międzynarodowej GreenEvo. Urzędniczka uznała, że promocja zielonych technologii „to nie są kompetencje ministra środowiska”, więc nie może za to płacić. Podobne programy powinny trafić do MG lub PARP, o której sztuce wspierania przedsiębiorców pisaliśmy ostatnio.
Powstaje też pytanie, czy zarzuty NIK były merytoryczne, czy bardziej, po prostu, ludzkie. Pierwsze poważne działo NIK wytoczył bowiem już w 2013 roku pod tytułem, że koordynatorka tego projektu, Agnieszka Kozłowska–Korbicz... zarabia za dużo. „To 150 procent średniego wynagrodzenia pracowników w resorcie – czytamy w opracowaniu NIK. Pensję koordynatora obcięto więc do poziomu wynagrodzenia starszego specjalisty. Teraz NIK może sobie gratulować pełnego wdrożenia uwag pokontrolnych, ministerstwo program zamknęło, a pracowników – zwolniło.
Na czym polegał program GreenEvo?
Ministerstwo wyszukiwało polskie małe i średnie firmy, które miały technologie środowiskowe, jak np. innowacyjne oczyszczalnie ścieków, czy opisywane przez Inn:Poland materiały budowlane do budowy domów pasywnych. Przepuszczali uczestników przez sieć intensywnych szkoleń, nie tylko, jak eksportować, ale też – jak się zaprezentować, jak chronić własność intelektualną, jak zdobyć dofinansowanie. A potem – wysyłano ich w świat, na misje handlowe, targi, spotkania B2B. Ale
warunkiem korzystania ze wsparcia było poddanie się corocznemu audytowi i aktywność.
– W zamierzeniu miał to być taki program wsparcia, by zwiększyć zdolności polskich MŚP oferujących technologie środowiskowe w zdobywaniu rynków światowych – opowiada Jacek Mizak. Program miał dwa założenia, że nie dofinansowuje kontraktów, ale robi wszystko, by firma dotarła do klienta i wiedziała, jak się pokazać. W szlifowaniu przyszłych diamentów biznesu miał pomagać pakiet wsparcia i szkoleń.
– Piętą achillesową polskich firm jest to, że nie potrafią się zaprezentować, często są to firmy rodzinne, nie umieją się sprzedać – tłumaczy nam Jacek Mizak. – Drugie założenie było takie, że dawaliśmy rządową gwarancję, że te technologie działają – dodaje. Organizatorzy musieli więc je sprawdzać, zatrudnili do tego grono ekspertów. – Jechali na miejsce, robili raporty. Sprawdzali, czy te technologie istnieją, czy działają, czy faktycznie mają atesty etc. Potem wyniki były jeszcze dyskutowane w kapitule, gdzie byli przedstawiciele różnych resortów, ministerstwo spraw zagranicznych, gospodarki, NCBiR, Urzędu Patentowego, PARP–u. Każdy przypadek był dyskutowany. Nie wspieraliśmy prototypów, musiała być to technologia już istniejąca, przynajmniej raz wdrożona u klienta – wyjaśnia.
Kto potrzebuje tanich technologii?
Po szkoleniach firmy zaczęły wyjeżdżać na misje gospodarcze. – Koncentrowaliśmy się na rynkach krajów rozwijających się, Kazachstan, Wietnam. One potrzebowały technologii tanich, ale takich, które zadziałają w ich warunkach. I okazywało się, że Polska może zaoferować takie technologie, nie wymagające ciągłego wsparcia z zewnątrz. Polska firma przyjeżdża, w krótkim czasie szkoli miejscowych pracowników, udziela licencji. I to chwyciło. Ponieważ w te wyjazdy były zaangażowane placówki dyplomatyczne, to działało, gwarancje rządowe uchylały drzwi. Pomagało w dotarciu do osób decyzyjnych – opowiada Jacek Mizak.
W programie brał udział nawet… były znany polski producent traktorów. – Firma Ursus była w pewnym momencie w stanie totalnego upadku. Logo i nazwę wykupiła ich filia w Lublinie, która teraz przestawiła się na technologie środowiskowe. Dziś oni również są laureatem, rozwijają się. Zaczęli nawet oferować elektryczne autobusy – opowiada.
Ile to kosztuje i dlaczego tak… tanio
Uruchomiony właśnie program ministerstwa rozwoju pod nazwą „Go to brand” ma środki sięgające 100 mln euro. Takie środki wystarczyłyby na… 180 lat programu „GreenEvo”, bowiem roczny koszt wynosił średnio 2,5 mln zł. W 2014 roku wydatki rzędu 2,32 mln zł pokryły wypłaty tymczasowych pracowników, szkolenia dla firm, delegacje krajowe i zagraniczne, druk materiałów promocyjnych czy wyprodukowanie filmów promocyjnych przy użyciu dronów.
– Główną zaletą GreenEvo, której brakuje w wielu instrumentach wsparcia, był nacisk na rezultaty, a nie wkładane w program pieniądze – mówi nam prof. Krzysztof Klincewicz, który koordynował zespół ekspertów w projekcie GreenEvo i kierował pracami Kapituły konkursu, która co roku oceniała firmy, uczestniczące w projekcie. – Większość programów koncentruje się na przekazywaniu przedsiębiorcom środków. GreenEvo był pod tym względem programem niesłychanie tanim. Przez to był postrzegany jako mało spektakularny, w porównaniu do bardzo drogich inicjatyw MG, PARP, NCBR i MNiSW. GreenEvo skłaniał jednak przedsiębiorców do inwestowania własnych środków, dając im za to świetnie dobrany program szkoleniowy, kontakty i opiekę merytoryczną – dodaje.
– Mieliśmy duże osiągi przy zachowaniu niskiego budżetu – przyznaje jedna z osób pracujących przy GreenEvo, która jednak zachowa anonimowość. – Co roku dochodziła kolejna grupa, ale nie eliminowaliśmy firm które były w pierwszej edycji, więc w ostatnim roku obsługiwaliśmy 74 firmy.
Nie ma nic w zamian
Krzysztof Klincewicz jest zdania, że trudno będzie znaleźć odpowiednik GreenEvo, równie skuteczny i tani. Zauważa, że tzw. „szybka ścieżka” przyznaje w szybkim tempie ogromne środki, nie zawsze nawet polskim firmom. – Jeśli państwo polskie stać na przekazanie w ramach "szybkiej ścieżki" pojedynczym firmom, niekoniecznie polskim, środków na projekty B+R, przykładowo 38 mln złotych w oparciu o decyzje podejmowane w ciągu 90 dni, powinno pomyśleć również o wsparciu na etapie rozwoju rynku, docierania do klientów, wprowadzania produktów – mówi. Dodaje też, że rzeczywistość rozmija się nieco z deklaracjami, a dobrze dobranych pomysłów wciąż brakuje. – Takie wsparcie dla innowacyjnych firm naprawdę nie może ograniczać się wyłącznie do organizacji zagranicznych wyjazdów. Po zakończeniu GreenEvo, ciężko zapełnić tę lukę – przyznaje.
Uczestnicy próbowali bronić programu. Praktycznie wszyscy wysłali pisma do ministerstwa środowiska i ministerstwa rozwoju z prośbą o zastanowienie się. Podkreślali, że był to pierwszy program, który faktycznie im pomógł.
Co ciekawe, zamknięcie GreenEvo to nie tylko „zasługa” NIK. Na dobrą sprawę, wystarczyłaby zmiana zapisu w ustawie Prawo ochrony Środowiska, mówiący o tym, na co mogą być wykorzystywane pieniądze z rezerwy celowej. – Trzeba by jasno określić, że te środki mogą być wykorzystywane na promocję zagraniczną, ale nie było woli politycznej – twierdzi nasz informator.
Nieważne zielone technologie
Czy luka po Green Evo została uzupełniona? Ministerstwo Rozwoju rozpocznie dopiero rekrutację do nowego programu „Go to brand”. Wśród dwunastu branży, które dostaną wsparcie, nie ma zielonych innowacji czy precyzyjnie dobranego do potrzeb branży programu szkoleń, stałego nadzoru i nacisku na ciągłe doskonalenie się. Po zniknięciu z polskiej sceny GreenEvo, we wsparciu innowacji polskich MŚP zieje głęboka nisza.
– W 2013 r., gdy był projektowany POIR, wszyscy zakładali, że GreenEvo będzie dalej działało – mówi Krzysztof Klincewicz. – Dlatego, w POIR jest dziś działanie, które wspiera zagraniczną promocję polskich firm, ale nie ma wśród tych branż technologii środowiskowych. W momencie projektowania instrumentów wsparcia nikt nie przypuszczał, że go zabraknie.
Podstawowa różnica to taka, że nowe programy skupiają się na „turystyce targowej”. W miejsce obowiązkowej dawki solidnych szkoleń jeszcze przed wyjazdem z kraju, jak zorganizował to GreenEvo, program „Go to brand” zakłada, że uczestnik może sobie kupić usługę szkoleniową lub doradczą. To znaczy, że sam musi sobie tę usługę znaleźć, organizatorzy mu jej nie zapewnią, ani żadnego szkolenia od niego nie oczekują. – Standardowo, będą organizowali wyjazdy na targi. Jeśli firmy wiedzą, jak korzystać z targów, to coś tam sprzedadzą, a jak nie, to nikt ich tego nie nauczy – komentuje jeden z pracowników ministerstwa środowiska. Tymczasem – sukces GreenEvo polegał głównie na nacisku na stały rozwój. Udział w targach liczył się w drugiej kolejności.
W programie szkoleń przedsiębiorcy uczyli się w końcu również tego, jak współpracować z polską dyplomacją gospodarczą. – MSZ chwalił się GreenEvo, to był dla nich idealny program, który placówki bardzo łatwo adoptowały pod siebie – mówi nasz informator. – Mieli całościowy program promocyjny, wysyłali co roku materiały do wszystkich ambasad. Placówki wiedziały czego się spodziewać, łatwo było zorganizować partnerów do rozmów, a firmy „zmieniały czarną twarz Polski na zieloną”.
Program faktycznie zakładał ciągłe konsultacje i współpracę nie tylko z MG, czy MSZ, ale nawet urzędem patentowym czy PARP. I to także przyniosło zupełnie niezaplanowane korzyści. – Dodatkową zaletą GreenEvo, której nikt wcześniej nie planował, okazało się także zmotywowanie różnych resortów, by zaczęły ze sobą współpracować – przyznaje prof. Klincewicz. – Reprezentanci różnych ministerstw i instytucji publicznych wspólnie spotykali się w ramach Kapituły konkursu i zastanawiali, co zrobić, by ułatwić rozwój polskich technologii. Dzięki temu doszło na przestrzeni kilku lat do przełamania zjawiska nazywanego „polską resortową”.
Pytanie, czy dziś jeszcze komukolwiek zależy na współpracy.
GREENEVO
Program Ministerstwa Środowiska w latach 2010 - 2016
- Program wspierania rozwoju sektora zielonych technologii
- Wsparcie eksportu zielonych i tanich polskich technologii do krajów rozwijających się
- Utworzony jako kontynuacja pomysłu po konferencji COPP w Poznaniu
- 6 całorocznych edycji programu, 74 firmy
- 4 etapy w każdej edycji programu: składanie zgłoszeń, weryfikacja i szkolenia, wyłonienie liderów konkursu
- Główne branże: oczyszczanie ścieków, uzdatnianie wody, gospodarowanie odpadami, przetwarzanie biomasy, odnawialne źródła energii, technologie energooszczędne oraz niskoemisyjne, ochrona bioróżnorodności oraz budownictwo pasywne
- Koszt: ok 2,5 mln zł rocznie
- Udział w targach, seminariach i konferencjach w 50 krajach świata. Laureaci podpisali ok 1300 kontraktów krajowych i 250 zagranicznych. Ich technologie zostały wykorzystane przy: budowie energooszczędnych domów w Zambii i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, produkcji ekopaliw w Mołdawii, oczyszczania ścieków w Chinach, utylizacji odpadów bojowych w Azerbejdżanie. Czytaj więcej