
Reklama.
Piotr Franczak pierwszy spory biznes rozkręcił mając 18 lat. Milionerem został przed 30-tką. Na brak zajęć w życiu nie narzeka. Gra w pokera z zawodowcami na duże stawki. Jest właścicielem czterech call-center i start-upu medycznego. Funduje niesłyszącym przygodę życia, wysyłając ich na największe światowe maratony.
Milioner przed 30-tką
– Kim jest milioner? Dla mnie to jest osoba, która zarabia rocznie przynajmniej milion dolarów netto. Ja to osiągnąłem jeszcze przed 30 urodzinami – mówi w rozmowie z INN:Poland Piotr Franczak. W tej chwili jest właścicielem czterech biur call-center we wschodniej Polsce, zatrudnia w nich ponad 250 osób i jest jednym z największych podwykonawców współpracujących z Orange Polska. W szczycie popularności Neostrady, jego firma sprzedawała ponad 1000 podłączeń miesięcznie. – Ale pewnego dnia postawiłem sobie pytanie: co dalej? Byłem na skraju depresji. Mam sobie kupić większy jacht? Szósty samochód? Przestało mnie to cieszyć. Chciałem zrobić coś dobrego, co ma znaczenie dla ludzi – dodaje.
– Kim jest milioner? Dla mnie to jest osoba, która zarabia rocznie przynajmniej milion dolarów netto. Ja to osiągnąłem jeszcze przed 30 urodzinami – mówi w rozmowie z INN:Poland Piotr Franczak. W tej chwili jest właścicielem czterech biur call-center we wschodniej Polsce, zatrudnia w nich ponad 250 osób i jest jednym z największych podwykonawców współpracujących z Orange Polska. W szczycie popularności Neostrady, jego firma sprzedawała ponad 1000 podłączeń miesięcznie. – Ale pewnego dnia postawiłem sobie pytanie: co dalej? Byłem na skraju depresji. Mam sobie kupić większy jacht? Szósty samochód? Przestało mnie to cieszyć. Chciałem zrobić coś dobrego, co ma znaczenie dla ludzi – dodaje.
Kiedy spełnił takie zachcianki jak kupienie sobie kolejnego luksusowego auta czy jachtu morskiego, przyszła pora na te poważniejsze. W życiu Piotra Franczaka zaczęły się splatać wszystkie wątki. Miał pieniądze na realizowanie tego, o czym marzył. Wyrósł w lekarskiej rodzinie. Dziadek był wziętym pediatrą, ojciec – ginekologiem, a pochodząca z Japonii żona – jest radiologiem.
To pod jej wpływem Piotr Franczak zaczął zauważać, że w Polsce podejście do zdrowia jest… bardzo niezdrowe. – Moja żona, Joanna Kobayashi, pokazała mi, jak duże są różnice w tej kwestii pomiędzy Polakami a Japończykami. Zobaczyłem, jak niezdrowo jemy, jak tracimy motywację do ćwiczeń, do dbania o siebie. Sam doskonale o tym wiedziałem, w portfelu miałem kilka kart na siłownię, z których nie korzystałem – Franczak opowiada o impulsie, który doprowadził do powstania Spiropharmu – start-upu, który ma pomóc Polakom zmienić swoje nawyki zdrowotne związane z dietą, aktywnością, badaniami profilaktycznymi. – Ja sam przez wiele lat się nie badałem. Na słowo „kontrola lekarska” reagowałem lękiem – rozwija.
Partner po drugiej stronie aplikacji
Tak powstał program Spirolife, aplikacja webowa i mobilna, której silnikiem jest drugi człowiek. Dzięki niej klient pracuje ze swoim healthpartnerem nad zmianą złych przyzwyczajeń zdrowotnych. Piotr Franczak rzuca liczbami: – 96 procent naszych użytkowników zaczęło zwracać uwagę na to, co je, 69 procent zaczęło ćwiczyć w miejscu pracy, dwóch z trzech, którzy się podjęli, rzuciło palenie…
Tak powstał program Spirolife, aplikacja webowa i mobilna, której silnikiem jest drugi człowiek. Dzięki niej klient pracuje ze swoim healthpartnerem nad zmianą złych przyzwyczajeń zdrowotnych. Piotr Franczak rzuca liczbami: – 96 procent naszych użytkowników zaczęło zwracać uwagę na to, co je, 69 procent zaczęło ćwiczyć w miejscu pracy, dwóch z trzech, którzy się podjęli, rzuciło palenie…
Pomysł jest prosty. Klient ze swoim healthpartnerem podpisuje zobowiązanie, rodzaj kontraktu. Dotyczy on konkretnej zmiany, której chce dokonać w swoim życiu. Konsultant Spiropharm ma za zadanie pomóc na wszelkie sposoby w realizacji celu – pomaga wyznaczać kolejne kroki, wspiera, rozmawia, jest zawsze dostępny, dysponuje odpowiednią wiedzą z zakresu psychologii, dietetyki, fizjoterapii. Działa bardzo mocny mechanizm społeczny – klient podejmując zobowiązanie przed drugim człowiekiem, ma dużo większą motywację do kontynuowania działania, rzadziej się wycofuje.
– Podczas niedawnych European Startup Days w Katowicach podchodziło do mnie wiele osób i sugerowało, że takie porady można zautomatyzować. Oni nie rozumieli podstawowej idei tego biznesu – mówi Piotr Franczak. – Kluczem do sukcesu w zautomatyzowanym świecie, jest budowanie relacji. Tu silnikiem aplikacji jest drugi człowiek – wyjaśnia.
Oprócz tego w ramach firmy uruchomiono inne projekty prozdrowotne: Spironatal dla kobiet w ciąży i Bellfemina – program edukacyjny dla kobiet. W najbliższych tygodniach ruszy kolejny – adresowany do osób starszych.
– Odbieram tylko jeden z pięciu telefonów od mojej babci. Ma 86 lat i lubi sobie porozmawiać, a ja często mam spotkania, różne zajęcia – mówi Piotr Franczak. – Zrozumiałem, że starsze osoby mają ogromną potrzebę kontaktu, której nie potrafi zaspokoić najbliższa rodzina. Tak powstał pomysł na SpiroSenior – coś w rodzaju „wirtualnego wnuczka”, czyli empatycznego konsultanta, który porozmawia z seniorem, doradzi mu, co obejrzeć w telewizji, jak się odżywiać, zmotywuje żeby wyjść na spacer – opowiada o usłudze, za którą płacić będą dzieci.
Piotr Franczak jest też inwestorem w migam.org – start-upie, który jest wirtualnym tłumaczem dla osób głuchych. Za 10 procent akcji zapłacił pół miliona złotych. A w ramach współpracy wpadł na nietypowy pomysł marketingowy. Wysyła głuchych biegaczy na największe światowe maratony.
– Inspiracją była Ola Mądzik, dziewczyna która sama zebrała środki na udział w największych światowych maratonach. Do tej pory żadna firma w Polsce nie wpadła na pomysł, żeby wysłać kogoś na te imprezy – mówi INN:Poland Piotr Franczak. – My już wysłaliśmy Mikołaja do Tokio, a właśnie skończył się nabór na jesienne maratony w Berlinie i Chicago. Opłacamy pełen pobyt i opiekę trenerską wcześniej – opowiada.
Texas Hold'em
Ale dla Piotra Franczaka kierowanie czterema biurami call-center w trzech miastach (Lublin, Białystok i Łomża) i tworzenie start-upu medycznego to mało. Jego nazwisko najczęściej jest kojarzone z pokerem w wersji Texas Hold’em. To najpopularniejsza na świecie odmiana tej gry, stawki w profesjonalnych turniejach idą w miliony dolarów. Franczak – nie dość, że sam jest utalentowanym pokerzystą, to stworzył polską grupę Silent Sharks. Nigdy wcześniej nasi gracze nie grali na turniejach najwyższym szczeblu.
Ale dla Piotra Franczaka kierowanie czterema biurami call-center w trzech miastach (Lublin, Białystok i Łomża) i tworzenie start-upu medycznego to mało. Jego nazwisko najczęściej jest kojarzone z pokerem w wersji Texas Hold’em. To najpopularniejsza na świecie odmiana tej gry, stawki w profesjonalnych turniejach idą w miliony dolarów. Franczak – nie dość, że sam jest utalentowanym pokerzystą, to stworzył polską grupę Silent Sharks. Nigdy wcześniej nasi gracze nie grali na turniejach najwyższym szczeblu.
– Wiedziałem, że mamy zdolnych ludzi, ale nie grali na najważniejszych turniejach. Trzeba było dać im szansę. Miałem rację, bo najmłodszy z teamu, Dima Urbanowicz, został europejskim graczem roku. Przez 12 miesięcy zarobił na grze 3 miliony euro i teraz gra w profesjonalnej drużynie Moscow Wolverines w Global Poker League – opowiada Franczak. – Ja sam jestem amatorem. Choć z sukcesami. A zarobione pieniądze reinwestuję – dodaje.
Negrolake
Reinwestowanie to zresztą słowo klucz w jego karierze. Jako 18-latek stworzył swój pierwszy biznes – markę Negrolake. Chodzili w niej hip-hopowcy z całej wschodniej i południowej Polski. Handel w inernecie jeszcze praktycznie nie istniał i do każdego sklepu i skateshopu, Franczak musiał dotrzeć sam. Zyski inwestował w nowe kolekcje i dość szybko opanował 60 procent powierzchni kraju.
Reinwestowanie to zresztą słowo klucz w jego karierze. Jako 18-latek stworzył swój pierwszy biznes – markę Negrolake. Chodzili w niej hip-hopowcy z całej wschodniej i południowej Polski. Handel w inernecie jeszcze praktycznie nie istniał i do każdego sklepu i skateshopu, Franczak musiał dotrzeć sam. Zyski inwestował w nowe kolekcje i dość szybko opanował 60 procent powierzchni kraju.
– W pewnym momencie miałem dość. To były małe sklepiki, które nie miały płynności, często sprzedawały mój towar, a ja nie mogłem odzyskać moich pieniędzy – opowiada. – W pewnym momencie miałem ponad 200 tysięcy złotych u odbiorców i pół miliona w magazynie, a na koncie kilka tysięcy. Z dnia na dzień zdecydowałem, żeby wyjść z tego biznesu. Tym bardziej, że na rynek zaczęła wchodzić stworzona przez LPP marka Cropp. To był sygnał, że należy pójść w pełną profesjonalizację. A ja miałem 22 lata i chciałem sobie jeszcze przedłużyć młodość – Piotr Franczak przez 2 lata utrzymywał się jeszcze na dobrym poziomie wyprzedając zapasy.
Dziś Piotr Franczak może reinwestować to, co zarabia na call-center i pokerze, w to co kocha. Spiropharm nazywa swoim dzieckiem. Takim, które stworzył od początku do końca, aby realizować to, o czym marzył. W przeciwieństwo do konkurencji nie poluje na inwestorów. Stać go na to, by rozwijać firmę wedle własnej wizji. Bez żadnych kompromisów.
Napisz do autora: tomasz.staskiewicz@innpoland.pl