Zaglądał tu Michał Żebrowski, wstępował Kuba Wojewódzki. Parlamentarzyści wybierali sejmowe knajpy, ale przychodzili tu na kawę. Przyszłe rekiny biznesu z pobliskiej giełdy zachodziły na bizneslunche. Jednak twarde realia – i 30-tysięczne ponoć czynsze – doprowadziły do zamknięcia kultowej „Szpilki”.
„Szok!!!”, „Legenda odchodzi”, „Płakać się chce” - wpisy na fanpafe baru ne pozostawiają wątpliwości. Dla wielu warszawiaków „Szpilka” to kawał życia.
Turdno się dziwić. Siedemnaście lat, 24 godziny na dobę, w samym centrum Warszawy, obok miejsca, gdzie przed laty mieściła się redakcja kultowego magazynu „Szpilki” – Cafe Bar Szpilka wydawał się być wieczny. W triadzie Szpilka, Szpulka, Szparka był najstarszy – i wytrwał najdłużej, przez pewien czas wpisując się nawet do słownika powiedzonek warszawiaków. „Antywegetariańska”, „melonowe kamikaze” czy tosty były żelaznym zestawem balujących do świtu studentów i biznesmenów.
„W takim miejscu nie utrzymać knajpy??? Łojesu” – komentowała jedna z osób wpisujących się na fanpage'u Szpilki. „Znudziło się?” – dopytywała. Cóż, warszawski Plac Trzech Krzyży to jedno z najbardziej prestiżowych miejsc na mapie miasta, ale ani lokalizacja, ani kultowy status Szpilki nie są wyłącznym przepisem na sukces. W Śródmieściu Warszawy czynsze za lokale użytkowe plasują się na poziomie 100-150 zł za m kw., w najlepszych punktach – a za taki zapewne uchodzi Plac Trzech Krzyży – sięgać mogą nawet trzystu złotych.
Z drugiej strony od lat 90. okolice Placu opustoszały: miejsce tradycyjnych studenckich pubów zajęły sklepy luksusowych marek i eleganckie restauracje, celujące w klienta biznesowego. „Lanserzy” z lat 90. zaczęli wybierać pobliskie pawilony lub lokale usytuowane wzdłuż Wisły. Poddała się Szparka, właściciele Szpilki zamknęli nieco wcześniej również należącą do nich Szpulkę. Szpilka poddała się ostatnia. Do lokalów zaglądali przede wszystkim stali, zadomowieni bywalcy. W TripAdvisor Cafe Bar – jak większość lokali zresztą – zbierał mieszane recenzje.
– Kucharz z żalu jest pijany, ale może da radę coś ugotować – kwitowali gospodarze Szpilki. W obecnej chwili wygląda na to, że lokal definitywnie zniknie z mapy warszawskich atrakcji. Trudno się zresztą dziwić – próby przetrwania ciężkich czasów czy reaktywacji w innym miejscu udają się rzadko i najczęściej nowe wcielenie tylko z nazwy przypomina stare. To przypadek choćby klubu Akwarium niegdyś serca warszawskiej sceny jazzowej, dziś restauracji u stóp Złotych Tarasów. Miejsce dyskoteki Planeta – gdzie bywał i jeden z synów Muammara Kadafiego, i dziewczyny z zespołu Spice Girls – zajął klub Progresja. Wciąż funkcjonują – choć daleko im do dawnej sławy – przedwojenna jeszcze restauracja „Adria”, powojenna - „Kameralna”, czy kawiarnia „Czytelnika”.
Czy Szpilka może jeszcze wrócić? Come back nie jest planowany, choć nie jest też wykluczony. – Pracuję tu dziesięć lat, moja koleżanka siedemnaście. Może uda nam się wspólnie, gdzie indziej – kwitowała pytania mediów menedżerka Cafe Baru Szpilka, Katarzyna Gadomska.