Z początkiem lipca w Szczecinie będzie można ubiegać się o kredyt na preferencyjnych warunkach po to, by zakupić elektryczne pojazd – poinformował Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Szczecinie (WFOŚiGW). Może to być samochód, rower elektryczny czy skuter. Oprocentowanie takiego kredytu ma wynieść zaledwie 2 proc. w skali całego roku. Cel szczytny, tylko czy stać nam na jego realizację?
„Oficjalne plany Tesli co do budowy stacji Supercharger na terenie naszego kraju zakładały, że do końca 2015 roku powstanie u nas 5 szybkich ładowarek. Niestety ten plan zupełnie się nie powiódł i do 31 grudnia nie otwarto nawet jednej stacji ładowania w Polsce.” – taki komunikat możemy przeczytać na oficjalnej stronie interenetowej amerykańskiego producenta. Do końca 2016 roku zapowiada się powstanie siedmiu stacji. A premier Mateusz Morawiecki chce, aby już za 10 lat po naszych drogach jeździł milion elektrycznych aut.
Słuchając takich sloganów, można odnieść wrażenie, że Polska znalazła się w światowej awangardzie. Tuż obok Norwegii, która właśnie zapowiedziała, że do 2025 roku pozbędzie się aut spalinowych ze swoich dróg. Tymczasem polskie realia można określić tak: myślami w Monte Carlo, obecnością w stodole.
Jak wynika z danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w tej chwili mamy zarejestrowane ok. 26 milionów pojazdów, więc wedle założeń – za 10 lat odsetek samochodów elektrycznych wyniesie nieco ponad 3 procent. W tej chwili, wedle danych Instytutu Samar po Polsce rocznie rejestruje się 48 samochodów elektrycznych rocznie. Rządowy program "W drodze do elektromobilności" ma być kołem zamachowym gospodarki.
– Nie bardzo wierzę w możliwość realizacji tego programu. Już kilkadziesiąt tysięcy takich pojazdów na naszych drogach będzie sukcesem – mówi w rozmowie z INN:Poland Dariusz Balcerzyk, ekspert z Instytutu Samar. – W programie nie ma żadnych konkretów, w jaki sposób zachęcić zwykłych użytkowników samochodów osobowych do przesiadki – dodaje.
Szacunki ministerstwa wskazują, że elektryfikacja polskiej motoryzacji zmniejszy nasze uniezależnienie od ropy naftowej i da naszym elektrowniom rocznie ok. 2 miliardów złotych przychodu. Zapotrzebowanie na prąd wzrośnie rocznie o 2 TWh. Sęk w tym, że w Polsce i tak zmagamy się z deficytami mocy, a rządowe plany i tak bardzo mocno ograniczają powstawanie odnawialnych źródeł energii. Już w marcu pisaliśmy o tym, że na 99 procentach powierzchni kraju nie będzie mógł powstać żaden wiatrak.
Kolejny problem to powstanie sieci stacji ładowania pojazdów elektrycznych. Tesla do końca 2016 roku ma otworzyć siedem punktów ładowania, obecnie w całym kraju mamy tylko cztery. Galactico ma takich miejsc kilkanaście. ABB – zaledwie dwa, DBT – sześć. Strona samochodyelektryczne.org podają, że jest jeszcze w naszym kraju 10 niezrzeszonych stacji i około 100 punktów działających w ramach sieci ecomoto.info. Z tym, że są to zazwyczaj prywatne posesje lub firmy, które udostępniają możliwość naładowania akumulatorów. Możemy przyjąć optymistycznie założenie, że w naszym kraju mamy ok. 200 punktów, w których można naładować auto. Z programu rządowego wynika, że średnio co roku ma wyjeżdżać kolejne 100 tysięcy pojazdów z silnikiem elektrycznym, łatwo policzyć, że na każdy z istniejących punktów ładowania przypadnie 500 nowych samochodów.
W politykę zwiększania udziału aut elektrycznych znakomicie wpisuje się działanie Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Szczecinie. Jako pierwszy w Polsce ogłosił, że będzie wspierał zakup tego typu pojazdów niskooprocentowanym kredytem (do 2 procent rocznie). Wartość auta nie może jednak przekroczyć 150 tysięcy złotych.
– To dobry kierunek, ale trudno oczekiwać, że znacząco pobudzi rynek. Podstawowa kwestia, to to, że w auta elektryczne są relatywnie droższe od ich tradycyjnych odpowiedników. Niemcy postawili na dopłatę 4 tysięcy euro do zakupu nowych pojazdów – ocenia Dariusz Balcerzyk. – W Polsce, połowa kupowanych aut ma ponad 10 lat i kosztuje kilka tysięcy złotych. Ta cena nawet nie koresponduje z ceną samochodu elektrycznego – wyjaśnia.
Polska w zamierzeniach rządu ma stać się również producentem autobusów o napędzie elektrycznym. W tym celu powstał rządowy program e-bus. Zakłada on stworzenie polskiego autobusu elektrycznego. Do projektu zaangażowane mają być takie firmy jak Solaris, Ursus, Autosan czy Polska Grupa Zbrojeniowa. Celem ma być osiągnięcie sprzedaży na poziomie 2,5 miliardów złotych rocznie. Brak jednak na razie konkretów na temat środków, jakie należałoby przeznaczyć na wsparcie producentów, a bez pomocy państwa na pewno się nie obędzie. Nie wiadomo również kiedy firmy miałyby osiągnąć zakładany poziom zysków.
– To dobry pomysł, szczególnie dla mieszkańców wielkich miast. Dodatkowo pobudzi branżę – chwali Balcerzyk. – Choć znowu brak tu konkretów, to na pewno jest to ten projekt, który ma największe szanse na realizację spośród przedstawionych przez ministra Morawieckiego – kończy.