Ubogi Nepal właśnie podniósł kwotę wolną od podatku do 12,5 tys. zł. Tymczasem my w Polsce nie możemy zdobyć się na obiecany przez polityków pułap 8 tys. zł. Chciałoby się wytoczyć ciężkie działa, ale... Tym razem decyzję PIS oceniamy pozytywnie. Jak mówi w rozmowie z nami prof. Stanisław Gomułka, nawet 3 razy wyższa kwota wolna od podatku nie rozwiąże problemu biedy w Polsce. Jest za to dużo lepszy pomysł.
To już pewne, rząd PiS nie podwyższy kwoty wolnej od podatku z 3 do 8 tysięcy złotych, jak zapowiadano w kampanii wyborczej. Jednak wyjątkowo, nie ma powodów do zmartwień, mimo, że zostanie najniższa w Europie. By pomóc biednym, są dużo skuteczniejsze metody.
Podniesienie kwoty wolnej od podatku zapowiadali politycy Prawa i Sprawiedliwości, a także prezydent Andrzej Duda. Ten ostatni zdążył nawet złożyć odpowiedni projekt w Sejmie, a ustawa miała wejść w życie od początku stycznia tego roku. Prezydencki pomysł nie przeszedł.
Warto jednak zadać pytanie, skąd w ogóle pomysły na zabranie się za rozwiązanie niezmieniane od dawna. A także – dlaczego to populistyczne hasło wcale nie pomoże.
Wyobraźnię żądnych nowych głosów wyborczych polityków poruszył mianowicie wyrok Trybunału Konstytucyjnego z października ubiegłego roku. Trybunał uznał, że przepisy ustalające w Polsce na poziomie 3091 zł kwotę wolną od podatku są niekonstytucyjne.
"Obowiązkiem państwa jest pozostawienie dochodu podatnikowi bez obciążania go podatkiem, w zakresie w jakim jest to niezbędne do stworzenia minimalnych warunków godnej egzystencji człowieka. Dopiero dochód przekraczający tę kwotę powinien podlegać opodatkowaniu", orzekł Trybunał. Decyzja Trybunału otworzyła drogę do podniesienia kwoty wolnej od podatku.
Ale – i tu ważna sprawa – Trybunał wcale nie nakazywał. – Warto to podkreślać, ponieważ z wyroku TK wcale nie wynika, że trzeba podwyższyć kwotę wolną od podatku – powiedział prof. Stanisław Gomułka w rozmowie z InnPoland.
Zdaniem profesora, można system zmienić w taki sposób, by skuteczniej pomóc osobom o najmniejszych zarobkach, a nie uszczuplał ogólnych wpływów do budżetu. Wyjaśnił, że podwyższenie kwoty wolnej od podatku z trzech do ośmiu tysięcy wcale nie pomoże grupie zagrożonej skrajnym ubóstwem. Oni nie mają tu dużo do stracenia, ta kwota wolna od podatku pomaga głównie osobom, które zarabiają więcej. – Mamy zalecenie TK, by osoby o dochodach poniżej minimum socjalnego nie płaciły podatku. Ale to można wprowadzić w inny sposób. Na przykład, jeśli zarabiają poniżej minimum socjalnego, to ten podatek im się zwraca – dodał.
– Ludzie mało zarabiający płacą stosunkowo niewielki podatek. Dlatego podniesienie tej kwoty wolnej jest pomocą dla średnio i więcej zarabiających – wyjaśnił. W ten sposób pomoc trafia do ludzi potrzebujących, a cała grupa średnio zarabiających osób odpisuje od podatku dotychczasową kwotę wolną, pozostawioną na niskim poziomie, co zapewnia większe wpływy do budżetu państwa.
Czy to realne, by wprowadzić takie rozwiązanie, by część ludzi miała zwracany podatek PIT? Zdaniem profesora – tak. – Oczywiście, jest problem z finansowaniem. Po to się uszczelnia system podatkowy, żeby były środki m.in. na taki cel – powiedział.
Albo wyższa kwota od podatku, albo program 500 +
Przypomnijmy, że kwota wolna od podatku to taki poziom dochodów, poniżej którego nie musimy płacić państwu podatku dochodowego. Dziś Polak może zarobić w ciągu roku 3091 zł. Jeśli zarobi więcej – płaci podatek. To oznacza, że chcąc uniknąć podatku dochodowego, w miesiącu nie możemy zarobić więcej niż 257,58 zł. To już kwota poniżej granicy ubóstwa. To tyle, ile para butów i to nie z najwyższej półki, zatankowanie do pełna baku samochodu, pół wyprawki szkolnej, dwa bilety na Pendolino.
Głównym powodem, dla którego obietnice zostają odłożone na święte nigdy, jest ogromny koszt ich realizacji. Rząd nie może sobie na to pozwolić w sytuacji, gdy rząd już stworzył inny program socjalny, ogromnie kosztowny dla budżetu. – Problem główny polega na tym, że podwyższenie kwoty do ośmiu tysięcy oznacza duże zmniejszenie wpływów podatkowych do budżetu. To kosztowałoby ok 20 mld złotych, może nawet trochę więcej, jeśli weźmie się pod uwagę wpływy do NFZ – zauważył prof. Gomułka. – Ten ogromny koszt przychodzi w chwili, gdy rząd wprowadził program 500+, który rocznie kosztuje też ponad 20 mld zł.
Rząd zdecydował się na realizację programu 500 +, którego organizacja również wywołuje nieco kontrowersji. Ale budżet uniesie tylko jeden wydatek sięgający 20 mld zł. – Zanim nadszedł rząd PiS, deficyt wynosił ok 50 mld zł. Nie ma dochodów budżetowych, które by pozwalały na takie posunięcia. Już program 500 plus jest rozrzutnością – mówi prof. Gomułka, który szacuje, że z tych wydatków wróci do budżetu w postaci podatków może 20–25 proc.
Pytanie o to, jak pomóc najuboższym, jest bardzo aktualne. W Polsce żyje ok 38 mln ludzi, z ok 16 proc. jest zagrożona ubóstwem. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto wyniosło w pierwszym kwartale 4181,49 zł, ale minimalne to 1850 zł brutto, czyli pracownik dostaje na rękę miesięcznie 1 355,69 zł. Jest jeszcze grupa, która zarabia mniej, ponad 6 mln Polaków żyje poniżej granicy ubóstwa. To sytuacja, gdy w gospodarstwie domowym na głowę członka rodziny przypada mniej niż 400 zł. . Jak wyliczył GUS, w 2014 r. poniżej granicy ubóstwa skrajnego (tzn. poniżej minimum egzystencji) – żyło ok. 2,8 mln osób, a 6,2 mln ludzi żyło poniżej granicy ubóstwa relatywnego. Tam wydatki gospodarstw domowych nie przekraczały połowy średnich wydatków ogółu gospodarstw domowych.
Status majątkowy ściśle wiąże się z… wykształceniem. I już. Jeśli głowa domu uzyskała wykształcenie co najwyżej gimnazjalne, odsetek osób skrajnie ubogich wyniósł w tej grupie w 2014 r. ok. 18 proc., głowa domu z wykształceniem wyższym to niecały 1 procent ryzyka. Najbardziej zagrożone ubóstwem są rodziny wielodzietne. W 2014 r. poniżej minimum egzystencji żyło ok. 11 proc. osób w domach z trójką dzieci i ponad jedna czwarta małżeństw z czworgiem lub większą liczbą dzieci na utrzymaniu. Liczy się też miejsce zamieszkania – wieś podwaja ryzyko skrajnego ubóstwa.
Kwota wolna na Cyprze przekracza 85 tys. zł
Nawet po ewentualnej zmianie na próg 8 tysięcy złotych, choćby politycy i polska gospodarka starali się naprawdę mocno, nie doskoczymy do poziomu… Cypru. Według wyliczenia przygotowanego jakiś czas temu przez Rzeczpospolitą, tam właśnie działa najwyższa w Europie kwota wolna od podatku: 19,5 tys. euro (ponad 85 tys. zł). To 71 proc. średniej pensji. W Hiszpanii bez podatku zostanie nawet 73 proc. średniego wynagrodzenia, czyli 17707 euro. Długo podatku nie płacą też Finowie (16 100 euro to 40 proc. pensji). Nasi rodacy po wyjeździe do Wielkiej Brytanii także muszą być miło zdziwieni przyjaznością fiskusa, gdzie próg zwolnienia od podatku jest na poziomie 9440 funtów, 38 pros. średniej płacy. Według dzisiejszych kursów walut to ponad 52 tys. zł.
Jak to wygląda u naszych sąsiadów? Generalnie im bogatszy kraj, tym niższą tę kwotę wolną od podatku wprowadził, Niemcy mają 8130 euro (20 proc.), Francja ma już „tylko” 5963 euro (18 proc. średniej pensji), a Polska… 6 proc. średniej pensji, i to średniej polskiej pensji, nie niemieckiej, czy brytyjskiej. 3091 zł. Bardziej radykalni od polskich podatkobiorców są jedynie Węgrzy i Bułgaria, gdzie tej wolnej kwoty po prostu nie ma.
Podwyższenie kwoty to też ogromny kłopot dla samorządów. Zależność jest prosta. Wyższa kwota wolna od podatku – niższe wpływy do budżetu i to nie tylko państwowego, ale także samorządów. A dochody są spore, zwłaszcza w dużych metropoliach. Przypominacie sobie coroczne akcje urzędu miasta do mieszkańców, z hasłami np. „Tu mieszkam, tu płacę podatki”, albo „Rozlicz się w Warszawie?”. Właśnie dlatego. Warszawa w ubiegłym roku zarobiła na PIT ponad 264,5 mln zł, Katowice – 166 mln, Poznań – 109 mln zł, Kraków – 100 mln, blisko tej granicy był Wrocław – niemal 99 mln zł. Ostatnie jest Opole – ponad 10 razy mniej niż Warszawa, czyli 25 mln zł.
Warto jeszcze przypomnieć, kto debatuje na temat należności – lub nie – kwoty wolnej od podatku, Posłowie zarabiają 9892,30 zł brutto (plus masę dodatków). I tu jest najciekawsze, samych posłów ta granica kwoty minimalnej nie dotyczy – bowiem zwolnione z PIT są miesięczne dochody posła nieprzekraczające 2,28 tys. zł miesięcznie. W skali roku daje to kwotę wolną przekraczającą 27 tys. zł, i około 5 tys. złotych niezapłaconych podatków.