Marcin Konopka i Daniel Kisiel - założyciele Berg System.
Marcin Konopka i Daniel Kisiel - założyciele Berg System. Materiały prasowe
Reklama.
„Rzucił pracę w korporacji…” tak zaczyna się mnóstwo pięknych historii. Duża część z nich kończy się ...powrotem do Morodoru. Nie ma co się dziwić, skoro decyzje o odejściu podejmowane są pod wpływem emocji. Marcin Konopka i Daniel Kisiel nie dali się nabrać na historie życia po życiu w korpo. Mieli ciekawy pomysł na biznes, ale zabrali się do jego realizacji z innej strony.
Marcin i Daniel mieli świetne posady w znanych firmach i zarobki na bardzo dobrym poziomie, ale też zamarzyli o własnym start-upie. Założyli Berg System, producenta systemu handlowego CRM. Pomysł biznesowy wypalił, ale jego twórcy do końca zwlekali z odejściem z dotychczasowej pracy.
– Mieliśmy fajną pracę, etaty, dobre zarobki, ale wybraliśmy niepewność i zmaganie się z tym, czy klient zapłaci na czas – mówi w rozmowie z INN:Poland Marcin Konopka. – Ale zanim rzuciliśmy pracę, przez jakiś czas pracowaliśmy nad naszą firmą łącząc to z etatem. Pamiętam z tego czasu to, że praca o czwartej nad ranem w ogóle nie bolała – dodaje.
Marcin i Daniel razem chodzili do liceum w warszawskim Aninie. Już wtedy planowali wspólny biznes. Jednak pierwsza próba skończyła się totalną klęską. Sprowadzili z Chin odtwarzacze mp3, ale te utknęły w składzie celnym. 17-letni przedsiębiorcy stracili kilka tysięcy złotych, ale to ich nie zraziło. Po studiach i kilku latach pracy w korporacji spróbowali wspólnego biznesu jeszcze raz.
– Pracowałem w firmie doradztwa finansowego. Mobbing był w DNA tej organizacji. Nieustanna presja, ciśnienie i kult tego, że jesteśmy młodzi, piękni i bogaci. Byliśmy takimi wilczkami z Wall Street – opowiada Marcin. – Wytrzymałem tam w sumie sześć lat i doszedłem do poziomu, na którym miałem pod sobą 30-40 osób – opowiada.
Daniel był inżynierem w firmie produkcyjnej. Doszedł do poziomu kierownika, miał stabilną, przewidywalną pracę na etacie. Ale również dusił się w czterech ścianach swojej firmy. Chciał być kowalem własnego losu.
logo
Screen z systemu CRM Berg System Berg System
Jako pierwszy etat zostawił Marcin. Ale zanim odszedł, dał sobie pół roku na stworzenie czegoś swojego. Czuł też odpowiedzialność za to co robił w dotychczasowej, ale miał też czas na zbieranie funduszy i przygotowanie biznesu.
– To była bardzo dobra decyzja. Zauważyłem, że osoby, które rezygnowały z dnia na dzień, bardzo szybko trafiały z powrotem na etat. Potrzebowali stałych zarobków – mówi Marcin. – A ci, którzy budowali swój biznes po godzinach, nawiązywali kontakty, pozyskiwali klientów, tworzyli produkt, odchodzili już na gotowe, mieli zbudowany swój biznes – wyjaśnia.
Najpierw Berg System miał być firmą doradztwa finansowego. Panowie chcieli uniknąć błędów i problemów, jakie były hamowały poprzedniego pracodawcę Marcina i w tym celu potrzebowali stworzyć przyjazny system CRM. To było zadanie Daniela, który pracował nad nim po godzinach często zaniedbując rodzinę, był świeżo upieczonym tatą.
– Wykorzystaliśmy swoje doświadczenie. Sami pracowaliśmy na podobnych systemach, ale widzieliśmy ich braki – mówi dla INN:Poland Marcin Konopka. – Skupiliśmy się też na warstwie wizualnej. Handlowiec nie jest informatykiem. On musi mieć przyjazny interface, środowisko, w którym chce pracować. A systemy informatyczne nie są sexy – wyjaśnia.
Szybko okazało się, że klienci z którymi rozmawiają, w ogóle nie są zainteresowani produktami finansowymi, za to niezwykle podoba im się prototyp systemu, na którym pracował Berg System. Po kilku miesiącach podjęli decyzję – Berg System będzie jednak firmą IT. – Zrezygnowaliśmy wtedy całkowicie z doradztwa finansowego, żeby nie konkurować z naszymi klientami – wyjaśniają.
Mieli pierwsze zamówienia, ale wciąż pracowali na etacie. Marcin porządkował sprawy przed odejściem. Daniel, ze względu na małe dziecko i przeprowadzkę nie mógł sobie pozwolić na skok na głęboką wodę. Jak to w życiu małej firmy, na tamtym etapie nie było płynności finansowej. A to wiązało go z krzesłem, na którym siedział. Praca na etacie pozwoliła jednak przetrwać ten pierwszy, najtrudniejszy okres.
– Szykowałem się na to, że będę musiał bardzo ograniczyć wydatki, do tych najpotrzebniejszych. Wiedziałem, że przez rok, półtora nie pójdę do kina, nie pojadę na wakacje – mówi Marcin. – Te pół roku, które sobie dałem na odejście, wydają mi się idealnym okresem – wyjaśnia.
Daniel zdecydował się na odejście w momencie, w którym pojawiło się kilka dużych kontraktów i było wiadomo, że nie da się tego już robić po godzinach. Firma była już na prostej drodze do sukcesu. Pojawił się inwestor – firma Value Tank, dzięki któremu Berg System mógł skupić się na dopracowywaniu produktów.
– Nie byłoby nas, gdyby nie nasza wcześniejsza praca w korporacji. Tam nauczyłem się rozmawiać z ludźmi, sprzedawać. Daniel w swojej firmie nauczył się prowadzić projekty IT – mówi Marcin. – Ale z drugiej strony nie wiem, czy nie byłem tam zbyt długo. Firma cały czas podsycała zaangażowanie, wprowadzała naciski prawne, ale dawała też szansę na udziały akcyjne. Kij i marchewka. Miesiąc w miesiąc przekonywali mnie, że zaszedłem zbyt daleko, żeby zrezygnować – dodaje jednak z nutką goryczy.
– Do firmy przyszedłem jako bardzo młody człowiek, jeszcze na studiach. Nie wiedziałem nic, nie potrafiłem niczego. Ona mnie ukształtowała – dodaje. – Ale sześć lat to kawał życia. Ale gdybym wcześniej odszedł, to kto wie, co robiłbym teraz? Może wyjechałbym wtedy na Erasmusa i miałbym inną siatkę kontaktów i teraz mój produkt sprzedawałbym w całej Europie? – kończy pytaniem.

Napisz do autora: tomasz.staskiewicz@innpoland.pl