
W walce o większą rentowność najpopularniejsze są dwa sposoby. Jednym z nich jest wejście do franczyzy. W Polsce funkcjonuje ponad 1000 takich systemów. Przejęły one schedę po boomie na grupy zakupowe, które zaczęły rozwijać się w latrach 90. Ich popularność wzięła się z tego, że przedsiębiorcy uznali wtedy wspólną strategię marketingową i działanie pod jedną nazwą za bardziej opłacalne.
Firmy tworzące grupy zakupowe podpisywały umowy franczyzowe z niezależnymi sklepami. Kiedy te upadały, sklepy musiały ściągać ich logotypy, na które pracowały często przez kilkanaście lat. Dzisiaj czują się oszukane, bo nie pracowały na własny szyld, lecz na szyld kogoś, kto zbankrutował
W tym samym czasie, co rozwój grup zakupowych, zmieniło się też myślenie – Polacy wolą kupować „swoje” od „swoich”. Tą drogą poszło łańcuckie przedsiębiorstwo Galicja Tomaszek. Działająca od ponad 20 lat firma specjalizuje się w sprzedaży oraz produkcji sprzętu AGD. Ale w zeszłym roku stworzyła własną grupę zakupową Max Elektro. Dlaczego? Bo, zdaniem właścicieli, nie trzeba przystępować do franczyzy, by rozwinąć swoją działalność na większą skalę.
W grupie zakupowej znaczna część procesu zakupowego wykonywana jest przez jej organizatora, wyspecjalizowanego w prowadzeniu przetargów lub przez spółkę dominującą w grupie kapitałowej. Dzięki temu pojedynczy przedsiębiorcy mogą koncentrować się na rozwoju swojej działalności.
Napisz do autora: grzegorz.burtan@innpoland.pl