Jelcz od lat z powodzeniem dostarcza pojazdy na potrzeby branży zbrojeniowej. Osiąga najlepsze wyniki w swojej historii. Nie przeszkodziło to jednak władzom właściciela, Hucie Stalowa Wola, zmienić prezesa Jelcza. Nowy posiada doświadczenie jako... dyrektor dwóch placówek kulturalnych i wykształcenie politologiczne. Nigdy wcześniej nie miał do czynienia ze zbrojeniówką.
Jelcz to spółka produkująca pojazdy dla wojska i jedna z najprężniej rozwijających się firm w Polskiej Grupie Zbrojeniowej – wynika ze statystyk grupy. Od 2012 roku jest własnością Huty Stalowa Wola. Od tego czasu zwiększyła liczbę produkowanych pojazdów ze 100 do 400 rocznie, zatrudnienie: z 300 do 500 pracowników, a jej wartość wzrosła 10-krotnie.
Jednak do spółki dotarła „dobra zmiana”. Prezesa Władysława Czubaka zastąpił związany z Prawem i Sprawiedliwością Łukasz Dudkowski. Wymieniono też zarząd spółki.
Dudkowski nie ma co prawda wykształcenia technicznego i doświadczenia w kierowaniu przemysłem zbrojeniowym, a w swoim CV ma kierowanie Centrum Kultury w Siechnicach i Miejsko-Gminnym Centrum Kultury w Jelczu Laskowicach. Jednak te braki najwyraźniej rekompensuje fakt, że już drugą kadencję jest radnym PiS w oławskiej radzie powiatu i pełnomocnikiem PiS w powiecie oławskim.
– Przyszła nowa władza i zrobiła porządek i tyle. Ale nie chcemy się w to babrać, nie komentujemy spraw politycznych. Nic więcej panu nie powiem – komentuje w rozmowie z INN:Poland Zdzisław Surowaniec z portalu echodnia.eu, który opisywał sprawę Jelcza.
– Oceniam, że to fatalna zmiana. Zaufaliśmy tej firmie jako Ministerstwo Obrony Narodowej. Chcąc wspierać polski przemysł obronny, zaczęliśmy tam produkcję ciężarówek dla wojska, złożyliśmy zamówienie na wiele lat, mając świadomość, że Jelcz został przejęty przez Hutę Stalowa Wola i znajduje się w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Wierzyliśmy, że management tej firmy, inżynierowie, pracownicy, gwarantują najwyższą jakość. Tymczasem zamiast osoby kompetentnej powoływany jest ktoś, kto nie miał nic wspólnego z przemysłem obronnym, szef centrum kultury w gminie Siechnice – przy całym szacunku dla tej gminy i jej centrum kultury, działacz PiS-u i politolog – komentuje dla INN:Poland Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej.
– To po prostu kompromitujące, bo jakiekolwiek kryteria merytoryczne nie mają tu znaczenia i można się obawiać o losy tej firmy. W przemyśle zbrojeniowym kompetencje prezesów firm, jak w żadnej innej branży, mają ogromne znaczenie. Ich kariery trwają wiele lat, to nie jest przypadek. To zemści się na tym zakładzie. Nie jesteśmy po rewolucji październikowej czy w 1989 roku, gdzie trzeba wymieniać kadry, bo były komunistyczne. Przecież Huta Stalowa Wola fachowo prowadziła Jelcz od lat. To młodzi ludzie, którzy kończą studia, np. MBA, powinni obejmować funkcje w dużych zakładach, a tymczasem radny PiS-u zostaje prezesem. Decyzja zapewne zapadła politycznie w Warszawie w strukturach PiS-u, a kierownictwo Huty Stalowa Wola nie miało tu nic do powiedzenia – mówi Siemoniak.
– Miał być przełom dla branży obronnej, tymczasem najpierw podporządkowano Polską Grupę Zbrojeniową Macierewiczowi, a teraz dokonuje się tam wymiany kadr na rzecz działaczy PiS-u. Już wcześniej w samej PGZ pracownik apteki został wiceprezesem. To psucie firmy od dołu i od góry – dodaje Siemoniak.
Wątpliwości nie ma też Leszek Balcerowicz, autor polskich przemian ustrojowych. – Oto fachowe kadry PiS. Prezesem spółki produkującej uzbrojenie został dyrektor lokalnego centrum kultury – mówi były wicepremier.
– Już wiemy, że spółka Jelcz zapłaciła ponad 8 milionów złotych kary za nieterminowe dostawy. Jeżeli tak wygląda merytoryczne zarządzanie, to gratuluję panu posłowi Siemoniakowi, który był w tym czasie ministrem obrony narodowej. Jesteśmy lokalnymi, doświadczonymi patriotami, którzy będą bardzo dobrze zarządzać spółką. Wiceprezesem został Leon Szuturma, który ma 20-letnie doświadczenie w Jelczu – bronił się na łamach portalu Gazety Wrocławskiej Dudkowski.
Nie udało nam się uzyskać wypowiedzi właściciela Jelcza. Krótko wypowiedział się jedynie rzecznik prasowy, Bartosz Kopyto. – Nie znam pana. Nie będę się dlatego wypowiadał. Nie wiem też, jakie są oczekiwania moich nowych przełożonych co do polityki informacyjnej. Proszę wysłać pytania mejlem i wtedy się zastanowimy – ucina w rozmowie z INN:Poland Kopyto, który jednocześnie powiedział nam, że nie ma szans na komentarz dziś.