Kraków wyrasta na symbol walki z Uberem. By zasięgnąć rady w sprawie walki z nielegalnymi przewozami, do byłej stolicy Polski przyjechali już urzędnicy z Łodzi, w drodze jest również delegacja z Gdańska.
– Praktycznie wszystkie miasta, w których jeździ Uber już się z nami kontaktowały – opowiada Wiesław Szanduła, który w Urzędzie Miasta zajmuje się transportem licencjonowanym. Z Łodzi do byłej stolicy Polski przyjechała dwa tygodnie temu 4-osobowa delegacja. Również Gdańsk jest umówiony na analogiczną wizytę. Pozostałe miasta kontaktowały się z krakowskim magistratem telefonicznie. – Wygląda na to, że nie tylko my chcemy walczyć z tym problemem – komentuje Szanduła.
Uber obecny jest już w 9 polskich miastach. We wszystkich budzi kontrowersje. Kierowcy korzystający z tej aplikacji oskarżani są o brak kas fiskalnych i licencji na wykonywanie usług przewozowych. Największa ofensywa trwa jednak w Krakowie. Tylko w tym roku pod lupę wzięto tam 66 przejazdów. To również jedyne miasto, w którym zapadł wyrok skazujący - kierowca korzystający z aplikacji dostał 500 zł grzywny.
Kierowcy skarżą się, że kontrole ze strony miasta są nielegalne. Kontrolerzy nie okazują bowiem żadnych dokumentów, nie powiadamiają nawet o tym, że kontrola jest prowadzona. Wszystko dzieje się w trybie incognito.
– Kontrole w Krakowie były przeprowadzone niezgodnie z przepisami kodeksu postępowania administracyjnego. Kontrolujący nie okazał legitymacji i nie poinformował o przeprowadzeniu kontroli. Będziemy zachęcać kierowców do wniesienia skargi na działania konkretnych urzędników, przeprowadzających kontrole – opowiada INN:Poland Ilona Grzywińska, rzecznik Ubera.
Z taka interpretacją nie zgadza się miasto. – To nie są kontrole. Zachowujemy się jak zwykli klienci – broni się Szanduła. - Pasażer jest w tej sytuacji świadkiem wykroczenia. Zawiadamia organ licencyjny o możliwości jego popełnienia. Przepisy stanowią, że każdy organ który ujawni w ramach sprawowanego nadzoru naruszenie prawa, może prowadzić postępowanie i kierować wnioski do sądu – wyjaśnia.
Uber broni się, wydanym w maju bieżącego roku, postanowieniem UOKIK-u. – Wydaje się, że konsument korzystający z pośrednictwa Uber powinien zatem zdawać sobie sprawę, że nie będzie miał do czynienia z usługą świadczoną przez licencjonowanych taksówkarzy. Nie można zatem uznać, że konsumenci są wprowadzani w błąd co do kwalifikacji i wymogów spełnianych przez kierowców będących w systemie Uber - napisał w komunikacie urząd.
Zdaniem pracownika magistratu mówienie o walce Krakowa z Uberem jest nadużyciem. Przepisy stanowią, że wykonywanie usług bez wymaganej licencji jest naruszaniem prawa. – Musimy więc podejmować stosowne działania – tłumaczy.
Jego zdaniem kontrole mają po prostu charakter „standardowych rutynowych czynności wobec wynaturzeń transportu drogowego”. Szanduła zwraca uwagę na to, że walka z przewoźnikami łamiącymi prawo trwa w Grodzie Kraka od dawna. – Nie wzięliśmy tej firmy na celownik. To tylko próba wyeliminowania szarej strefy. Jeżeli chodzi o Ubera, to chwalimy aplikację i sposób rozliczania się. Jest bardzo innowacyjny oraz wygodny dla klienta. Chcemy tylko aby kierowcy korzystający z tej aplikacji mieli licencję – kończy.