Miasteczko leży 50 km od Warszawy, zajmuje 8,5 km kw i ma 15 tys. mieszkańców. Jest w nim ponad... 120 salonów fryzjerskich - mówią nam miejscowi fryzjerzy.. Dlaczego? Tego nikt nie potrafi wyjaśnić.
Dokładnej liczby fryzjerów w powiecie grójeckim nie sposób zweryfikować. Kod PKD 96.02.Z w Centralnej Ewidencji Działalności Gospodarczej jest właściwy dla fryzjerstwa, ale również gabinetów kosmetycznych (których również jest w Grójcu pod dostatkiem) czy studiów urody. Łącznie mamy 279 takich przedsiębiorców.
– U nas co krok to fryzjer, fryzjer, fryzjer. Uliczki po 200 metrów mają po 5 fryzjerów, w każdej najmniejszej jest ich co najmniej dwóch, trzech. W całym powiecie będzie ponad 150 zakładów. Dla mieszkańców Grójca to sposób na biznes – mówi nam Irena, mieszkanka Grójca.
Dlaczego jest ich aż tyle? Nikt nie potrafi odpowiedzieć. Powodów powstawania jest kilka. W Grójcu od lat działa szkoła zawodowa kształcąca fryzjerki, wiele pań brało też dotacje na rozkręcenie biznesu z urzędu pracy – 20 tys. zł. To wystarczało. Przeważnie działają małe i średnie salony, do trzech stanowisk dla klientów.
Beata Nowacka najpierw przez 16 lat pracowała u kogoś, od sześciu lat prowadzi własny salon. To marzenie każdej fryzjerki, iść na swoje. Koszty otwarcia biznesu nie są duże, wolnych lokali w Grójcu pod dostatkiem. – Nie mam pojęcia, skąd tylu fryzjerów. Było tu sporo klas wielozawodowych, każdy szedł na fryzjerstwo czy kucharstwo – mówi INN:Poland pani Beata.
– Ja poszłam na fryzjerkę z zamiłowania, nie to że lubię, ja po prostu kocham swój zawód – dodaje. Ale nie otworzyła salonu z tego, co wcześniej oszczędziła. Wzięła dotację z urzędu pracy. – Zwolnił się akurat lokal w Grójcu, to była kilkusekundowa decyzja. Te 20 tys. to był dobry start, absolutnie tego nie żałuję – opowiada.
Ma salon damsko-męski, 16 metrów kwadratowych. Są dwa stanowiska, dziś strzyże sama, jak mówi, miała stażystkę, ale ona bała się strzyc i się nie nadawała. Miała też pracownika, ale... – O dobrego pracownika dziś trudno, bo młodzież chce zarobić, ale się nie narobić. Musiałam go zwolnić. Wszyscy klienci i tak chcą przychodzić do mnie. Musiałam go zwolnić, bo to było na siłę – mówi.
Ma około 20 klientów i klientek dziennie. Ceny ma, jak mówi, najniższe w Grójcu. – Męskie strzyżenie 20 zł, damskie z modelowaniem – 30 zł. Zależy też od długości włosa, jak ktoś ma długie, gęste, to 40 zł. Balejaż 100 zł, oczywiście ze wszystkim: modelowaniem, strzyżeniem. Trwała też 100 zł, fryzura wieczorowa 60-70 zł, w zależności od tego jak się napracuję, jaka długość i grubość włosa. Ale u nas też są salony z warszawskimi cenami, nie oszukujmy się – dodaje Beata Nowacka.
O tym, ile dokładnie może zarobić, nie chce mówić. Wiemy, że miesięcznie ma 5 tys. opłat: ZUS ponad 1100 zł, do tego lokal, woda, światło, telefony. – Ale nie narzekam, na godne życie jest. Na pewno jest lepiej, jak mam działalność niż jak pracowałam u kogoś. Lata pracy też robią swoje, mam stałe klientki. Poza tym miałam też dobrą mistrzynię, która wyuczyła mnie zawodu. Jestem jej bardzo wdzięczna – opowiada. Pani Beata ma tytuł czeladnika. Szkołę zawodową skończyła w Grójcu, praktyki zdobyła w Nowym Mieście.
Sylwia Łezka prowadzi średniej wielkości salon fryzur Hair Design – ma 53 metry. To już drugi rok, wcześniej miała w pobliskiej Warce, ale interes się nie kręcił i musiała go zamknąć. Mimo ogromnej konkurencji zdecydowała się otworzyć salon w Grójcu i nie żałuje. Akurat układa włosy klientce, ale zgadza się na chwilę rozmowy.
– Wiele osób dorobiło się tu na fryzjerstwie. Mają salony po 100 metrów. Przyjeżdżają tu ludzie z bliskich okolic. Jest jeszcze Mogielnica, ale cała Mogielnica przyjeżdża się strzyc do Grójca, są też klientki z Tarczyna czy Piaseczna. Wszystko z obrębu 20 kilometrów zjeżdża się do nas. Ludzie z Grójca nie pojadą się strzyc do Warszawy, nie oszukujmy się, nie stać ich. Przykładowo u nas koloryzacja kosztuje 100 zł, w Warszawie – 180 zł – mówi Sylwia Łezka.
Zakłady fryzjerskie w Grójcu to nie tylko historie sukcesu. Niektóre są zamykane, otwierają się nowe. Katarzyna Krawiecka prowadzi salon Katarzyna, ma dwóch pracowników. – Miałam kiedyś pięć salonów, dziś mam tylko jeden. Osoba, która u mnie pracowała, wzięła dotację i otworzyła własny. Reszty zakładów nie dało się utrzymać. Krawiecka ma zabiegi w średniej cenie, 30 zł męskie, 50 z modelowaniem damskim. Ma dziś średnio 10-15 klientek i klientów dziennie i nie narzeka.
Za najdroższe salony w Grójcu uchodzą lokale Bartka Ciasia i sióstr Niewiadomskich, mówią nam anonimowo tańsi fryzjerzy. Tam ceny są warszawskie, a ich właściciele na fryzjerstwie dorobili się majątku. Do Ciasia nie mogliśmy się dodzwonić, jedna z sióstr Niewiadomskich nie mogła (nie chciała?) rozmawiać, mówiąc, że ma mnóstwo pracy. Ile zarabia na działalności? – A, to moja prywatna sprawa – ucina.