230 złotych – tyle trzeba wydać na najnowszy przebój rynku gier, albo cały sezon ulubionego serialu. Tyle też trzeba wysupłać na zestaw sześciu... kolorowanek dla dorosłych. Od półtora roku trwa nieprzerwany boom na „odstresowujące” publikacje.
– Czy to jest biznes? – powtarza nasze pytanie Donata Cieślik z Wydawnictwa „Czarno na białym”. – Tak, ogromny. Kolorowanki zapełniają miejsca na listach bestsellerów w Empiku czy na Amazonie. Wszyscy w tej chwili wydają kolorowanki, absolutnie wszyscy. Rynek zareagował bardzo mocno – dodaje.
Rzeczywiście, półki księgarni czy salonów prasowych są nimi wręcz zarzucone. Na Allegro lista ofert z takimi produktami sięga kilkudziesięciu podstron, co przekłada się na tysiące propozycji, od kilku do kilkudziesięciu złotych, a w przypadku wspomnianego zestawu – aż do 230 złotych. Kolorowanką promuje się Częstochowa, kolorowankę z polskimi atrakcjami – reklamowaną jako idealny prezent dla cudzoziemca czy kontrahenta – wydało wydawnictwo SQN.
W tym trendzie próbują się też odnaleźć start-upy. Color Me Book z Los Angeles zachęca do zakupu... spersonalizowanych kolorowanek, tworzonych w oparciu o konto danego klienta na Instagramie. Z kolei jeden z polskich portali namawia do podejmowania własnej działalności gospodarczej, odwołując się do przykładu działalności wydawniczej. „(...) w Empik.com średnia cena wynosiła 22 zł i taką przyjęliśmy w naszym przykładzie. (…) Obliczenie wartości rynku potencjalnych klientów przedstawia się więc następująco: 180 000 (liczba potencjalnych klientów) x 22 zł (cena kolorowanki) = 3 960 000 złotych. Powszechnie przyjęte założenie jest takie, że nie warto działać na rynku, który jest wart mniej niż 1 mln złotych” – pisze autor tekstu.
Czy to jest biznes? Tak, ogromny.
Gdyby to nie było opłacalne...
Pionierem była związana z Empikiem Grupa Wydawnicza Foksal: na początku ubiegłego roku wprowadziła do sprzedaży pierwsze tego typu wydawnictwa. I do końca roku sprzedała ich 100 tysięcy egzemplarzy. – I nie zwalniamy tempa – mówi INN:Poland Marta Kiełbasińska, dyrektor marketingu w Grupie. – Do końca tego roku chcemy wprowadzić kolejne 20-30 tytułów. Doskonale sprzedają się np. zeszyty, w których trzeba łączyć ponumerowane kropki, nawet do tysiąca takich kropek – dodaje. Z tych kropek powstają kształty: wizerunki osób czy krajobrazy.
Dziś wydawnictwa rywalizują na pomysły. Nasza Księgarnia ma wyłączność na prace Johanny Basford – 33-letniej utalentowanej brytyjskiej rysowniczki, której kolejne „zeszyty” nie ustępują niczym klasyce komiksu: „Tajemny ogród” czy „Zaczarowany las” to misterne konstrukcje z kresek, gotowe do pokolorowania. Na rynku dostępna jest też wariacja na temat popularnego serialu „Gra o tron”, publikowana przez Wydawnictwo Akcent (część wydawnictwa Muza). O swoje walczą też wydawnictwa prasowe, np. magazyn „Vogue” wypuścił na rynek zeszyt „Vogue. Kolorowanka”, zawierającą grafiki autorstwa Iana R. Webba – z kolekcją blisko stu rysunków, nawiązujących do sukni koktajlowych, wieczorowych i innych stylizacji. Wszystko zaczerpnięte z archiwalnych wydań „Vogue”, jeszcze z lat 50.
Nawet w mniejszych wydawnictwach – jak „Czarno na białym” - kolorowanki stały się stałym elementem biznesu. – Akurat są wakacje, więc te produkty nie sprzedają się tak dobrze, jak zazwyczaj. Ale wyjąwszy okres wakacyjny, sezon trwa cały rok, a nasze książeczki były na listach Empiku – mówi INN:Poland Cieślik.
Wydawcy bardzo mocno trzymają karty przy piersi. – Gdyby to nie było opłacalne, to byśmy tego nie robili – ucina w rozmowie z nami Kiełbasińska. Dane dotyczące nakładów czy marży to ściśle strzeżona tajemnica handlowa. Dlaczego? Bo przynajmniej na pierwszy rzut oka, wydaje się to być lukratywny biznes – przynajmniej biorąc pod uwagę to, jak wielu ludzi bazgrze w swoich notesach podczas firmowych „burz mózgów” czy branżowych konferencji.
Efekt kolorowanki
Zacznijmy od tego, że niemało szablonów można znaleźć za darmo w sieci. Wystarczy przygotować plik, drukować i rzucać do sprzedaży. Można skorzystać, tak jak jest to w przypadku wydawnictwa „Czarno na białym” z oferty stockowej. – Rzeczywiście, niektóre kolorowanki kupujemy na stocku. Cześć jednak jest autorskich, powstają w naszym studiu graficznym. To akurat są projekty modowe – opowiada Donata Cieślik. Najpotężniejsze wydawnictwa mogą sięgać po najbardziej wyrafinowane prace i autorów ze światowej czołówki – jak w przypadku Basford czy Webba. Grupa Wydawnicza Foksal również korzysta z zagranicznych licencji.
Boom w jednej branży może się przekładać również na inne. – Jest moda, to jest odczuwalne – przyznaje w rozmowie z INN:Poland Wojciech Jerzmanowski, regionalny kierownik sprzedaży w polskim oddziale włoskiego koncernu Fila – dystrybutora produktów plastycznych od kredek po glinki utwardzające takich marek, jak Lyra czy Giotto. - Nie jestem w stanie powiedzieć, czy ta moda daje wzrosty typu 10 czy 30 procent, ale jej wpływ jest widoczny – kwituje.
„Efekt kolorowanki” widać też na rynku pracy. – W branżowych portalach co i rusz widzę oferty tego typu skierowane do twórców – mówi nam Monika, plastyczka i absolwentka warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. – Najczęściej chodzi o motywy związane z naturą: zwierzęta czy pejzaże. Trwają swoiste licytacje, kto przygotuje tego typu prace najtaniej – śmieje się.
Pomysł spodobał się też psychologom. „Często używam ich z moimi pacjentami psychologicznymi w trakcie psychoterapii. Pracując z kolorowankami dla dorosłych, poprawiamy swoją koncentrację i zmieszamy poziom stresu” – pisze na swojej witrynie mgr Adam Konrad Lewanowicz. – „W Polsce nie są one bardzo popularne, natomiast w całej Europie jest już to bardzo popularna metoda terapeutyczna, rozbudza ona też naszą kreatywność, wycisza nas” – dorzuca. – Dzięki temu, że rysujemy, możemy zająć przez chwilę czymś nasze ręce i nasz umysł. Skupić się tylko na jednej czynności i jej poświęcić. W ten sposób pomagamy naszej pamięci: rozprężamy ją i odświeżamy. Dzięki temu możemy dać sobie chwilę wolnego – mówiła z kolei Małgorzata Osowiecka, psycholog z Uniwersytetu SWPS w Sopocie w niedawnej rozmowie z PAP.
Ze strony wydawnictw: pełna zgoda. – Na każdej kolorowance jest napisane, że odstresowuje i rzeczywiście tak jest – śmieje się Donata Cieślik. – Sprawdzamy to na czytelnikach i na redakcji. Myśliliśmy, że to ściema, a to naprawdę uspokaja – dodaje.