Marek Watoła za Śląska wyjechał na „Wielkie greckie wakacje”. Tak reklamuje swoje usługi biuro podróży Grecos. „Wielkie greckie wakacje” oznaczały m.in., że musiał z żoną w 5. miesiącu ciąży podróżować do o 100 km oddalonego miasta, bo w pierwotnym miejscu pobytu... nie było już wolnych pokojów w hotelu. Ale to nie wszystko.
Gdy swoją historię opisał na profilu Grecos na Facebooku, firma usunęła wpis, a jego samego zablokowała na stronie. Z panem Markiem skontaktowaliśmy się na jednym z portali społecznościowych.
Wykupił 1 sierpnia w biurze Atlas Travel z Rydułtów wycieczkę do hotelu SunConnect Zorbas Village w terminie 3 sierpnia do 10 sierpnia. – Wylecieliśmy z Wrocławia wraz z żoną w 5 miesiącu ciąży. Wylądowaliśmy na Heraklion Airport w mieście o 23.30 czasu miejscowego – mówi w rozmowie z INN:Poland.
Po odebraniu bagażu udali się w kierunku stanowiska firmy Grecos. Otrzymali kopertę z dokumentami i zostali skierowani do busa,w którym przebywało już kilka innych osób, które również przyleciały wraz z Grecosem i mieli się udać do wspomnianego hotelu. – Od nich dowiedzieliśmy się, że wszyscy jedziemy do innego hotelu w Anissaras, którym jest Iberostar Creta Panorama & Mare oddalony od miejscowości, w której mieliśmy być o 100 km – mówi pan Marek.
Rezydentka poinformowała ich, że ze względu na nieporozumienie z właścicielami hotelu Zorbas zostaną przeniesieni na cały pobyt do tego drugiego hotelu.
– Zachwalała, że jest znacznie lepszy i że ma lepsze wyżywienie. Po długich negocjacjach zgodziliśmy się na takie rozwiązanie. Na miejscu okazało się, że przy Iberostar nie było piaszczystej plaży i polskich animacji, a na tym nam zależało. Do hotelu Iberostar dotarliśmy po godzinie 1 w nocy czasu lokalnego. W recepcji dostaliśmy dokumenty do wypełnienia odnośnie meldunku. Naszemu zdziwieniu nie było końca, gdy recepcjonistka poinformowała nas (było nas około 15 osób), że w tym hotelu zostaniemy co najwyżej do piątku (5.08, czyli dwa dni) i taki passport hotelowy nam wypisano – mówi pan Marek.
Następnego dnia rano pan Marek skontaktował się z biurem podróży, gdzie wykupił wycieczkę i przedstawił sprawę. – Kazano mi czekać do godziny 18 na spotkanie z panią rezydent, której podlegał hotel Iberostar. Poinformowała nas, że faktycznie zostaniemy w piątek o godzinie 12 przewiezieni do hotelu Zorbas taksówkami – opowiada.
– Nie wyraziliśmy na to zgody i zażądaliśmy pozostania w hotelu Iberostar do końca pobytu lub rozwiązania umowy z tytułu niezgodności z umową (zwrot wszystkich kosztów oraz odesłanie do kraju). Rezydentka poinformowała nas, że takie rozwiązanie nie wchodzi w grę ponieważ oni czartery mają tylko w środy i niedziele. Jak nam się nie podoba, to mamy w takim razie szukać sobie lotu lub noclegu gdzieś indziej na własną rękę – usłyszeliśmy – opowiada pan Marek.
– W piątek od rano się pakowaliśmy, aby wsiąść do przyrzeczonej taksówki. Zamiast niej przyjechał zwykły autobus. Osoby, które nie zdecydowały się do niego wsiąść, były straszone policją i ochroną. Wyjechaliśmy z hotelu Iberostar o godzinie 12.20. Do hotelu Zorbas dotarliśmy po godzinie 14, a pokój otrzymaliśmy po godzinie 17.30 – cały dzień praktycznie zmarnowany – mówi pan Marek.
– Grecos zaproponował nam rekompensatę w wysokości 70 euro w formie bonu do wykorzystania na wycieczkę fakultatywną. Przyjęcie tego bonu wiązało się z podpisaniem ugody, w której zrzekaliśmy się dalszych roszczeń. Część poszkodowanych z takiego rozwiązania skorzystała. My nie – opowiada pan Marek.
– Zaproponowaliśmy inne rozwiązania, trzy do wyboru dla Grecos: rozwiązanie umowy z tytułu niezgodności z umową, rabat w postaci gotówki w wysokości 20 proc. wartości imprezy, wypełnienie umowy czyli 7 dni w hotelu Zorbas przedłużenie o 2 dni naszego pobytu.
Grecos nie przychylił się do żadnego z tych rozwiązań. Zaproponowali nam że możemy kupić sobie lot rejsowy do Polski i złożyć reklamację po powrocie – mówi.
– Tego dnia wieczorem napisałem na ich fanpage'u, że są bandą oszustów, zmarnowali mi oraz mojej żonie wakacje oraz opisałem sprawę. Chwilę później mój post został usunięty, a ja pozbawiony dostepu do ich fanpage'u – mówi INN:Poland Marek Watoła.
A jak komentuje całą sytuację Grecos, w której Marek Watoła wykupił wycieczkę do Grecji? Zapytaliśmy, czy istotnie zablokowano go na Facebooku, a jego wpis został usunięty – Tak, rzeczywiście na naszym Facebooku została zablokowana możliwość komentowania tego wątku – mówi Bogna Jaśkowiak z Grecos. Post pana Marka wtedy zniknął. – Staramy się nie prowadzić dyskusji w kanałach społecznościowych z uwagi na emocjonalny charakter wypowiedzi, a także wydłużenie drogi przebiegu informacji – dodaje.
Jak mówi Jaśkowiak, po rozmowie INN:Poland z Grecos, Markowi Watole została przywrócona możliwość komentowania. – To wyjątkowa sytuacja, że blokujemy możliwość komentowania i było to wyłącznie prewencyjne działanie, bo sprawa na Facebooku mocno eskalowała, bez perspektywy szybkiego rozwiązania problemu. Przyznajemy, że było to niefortunne posunięcie z naszej strony i nie jest to model, do którego chcemy zmierzać. Chcieliśmy porozmawiać z Panem Watołą i wyjaśnić sytuację – dodaje Jaśkowiak.
Jak nieoficjalnie dowiaduje się INN:Poland, błąd leżał po stronie systemu rezerwacyjnego hotelarza. To hotelarz ma pokryć ewentualne wszystkie roszczenia Watoły. – To wszystko dotyczy jednak naszej usługi i absolutnie poczuwamy się do odpowiedzialności. Czasem takie sytuacje się niestety zdarzają. Przykro nam, że dotyczyło to również żony pana Watoły, która, jak dowiedzieliśmy się z Facebooka, jest w 5. miesiącu ciąży. Postaramy się zaoferować państwu Watołom formę rekompensaty, która będzie dla nich do zaakceptowania. Jeśli uznają jednak, że nie chcą z niej skorzystać, mają otwartą drogę reklamacyjną – kończy Bogna Jaśkowiak.