
Reklama.
Felix Weis, niemiecki programista, ruszył w styczniu 2015 z – rzecz jasna – Berlina. Szlak wiódł przez Europę, Afrykę, Azję, Australię aż po Amerykę Południową i Północną. Na trasie znalazło się 27 krajów, 50 metropolii.
Okazuje się, że najprościej zaplanować i zabudżetować transport oraz noclegi opłacane bitcoinami: bezcenne okazały się portale takie, jak Expedia.com, CheapAir, All4BTC. W serwisie Coinmap, który zawiera podstawowe wskazówki co do rozmieszczenia punktów gastronomicznych czy szerzej – usługowych – wyszukiwał miejsca, w których można było coś zjeść. Z daleka od przetartych szlaków z kolei zdawał się na siłę perswazji: namawiał lokalnych restauratorów do przyjęcia zapłaty w bitcoinach. Weis twierdzi zresztą, że wielu napotkanych przez niego przedsiębiorców nie ufa bankom i entuzjastycznie przyjmowało wypłatę w kontrowersyjnej walucie.
Inna sprawa, że programista musiał przyznać, że wielokrotnie był zmuszony korzystać z gotówki – wymieniał bitcoiny na lokalną walutę za pomocą serwisu LocalBitcoins. Chodziło o prozaiczne sytuacje – brak karty kredytowej wywoływał w niektórych hotelach popłoch. Z perspektywy objechanego już globu Weis szacuje, że gotówką musiał się posłużyć mniej więcej w 20 proc. sytuacji, do jakich dochodziło w krajach rozwiniętych, do 50 proc. w Ameryce Południowej i w 80 proc. - w Azji, może z wyjątkiem Filipin i Hongkongu. Traumatyczne przeżycia Weis zaliczył w Rumunii i na Kubie (w państwie Fidela nie znalazł ani jednego kontrahenta przyjmującego bitcoiny).
O ironio, Weis sam nie jest w stanie oszacować, ile dokładnie wydał na swoją 18-miesięczną podróż. Z przymrużeniem oka opowiada o książce „Dokoła świata z 80 bitcoinów”, tyle że w czasie jego odysei „kurs” bitcoina wahał się w widełkach od 200 do 640 dolarów. Jedyne, co jednak udało mu się udowodnić przez te półtora roku – to że bitcoin stał się światowym środkiem płatniczym, a nie fantasmagorią grupy zapaleńców.
Napisz do autora: mariusz.janik@innpoland.pl