To, co dzieje się ostatnio w PGE, jest co najmniej dziwne. Należąca w większości (58 procent) do Skarbu Państwa spółka nie wypłaci swym inwestorom dywidendę cztery razy mniejszą od spodziewanej, za to będzie musiała zapłacić ponad 90 milionów złotych podatku. Rząd zapowiada podobne działania w kolejnych spółkach, w których udziały ma Skarb Państwa.
Na początek ustalmy fakty. Jeszcze pod koniec czerwca kurs jednej akcji PGE przekraczał 13 złotych. Ze względu na osiągnięte w 2015 roku zyski, miała zostać wypłacona udziałowcom dywidenda. Jej wysokość szacowano na 0,90-1,00 złotego na każdą akcję. To znaczy, że jeśli ktoś miał w portfelu np. 1000 akcji spółki energetycznej, to miały one wartość ponad 13 tys. złotych i mógł spodziewać się przelewu na kolejny tysiąc.
Wtedy walne zgromadzenie akcjonariuszy, głosami Skarbu Państwa, zdecydowało o obniżeniu wartości wypłacanej dywidendy do 25 groszy na akcję. Zamiast tysiąca złotych, nasz inwestor może spodziewać się zatem zaledwie 250 złotych. Kurs akcji na warszawsiej giełdzie spadł tego dnia o niemal 2 złote. Czyli posiadacze papierów PGE stracili dodatkowe kilkanaście procent. W naszym przypadku, to ponad 2000 złotych. Ale to nie koniec.
Pieniądze, które zostały w spółce, zostały przekazane na podniesienie kapitału zakładowego. Wedle pierwotnych planów, miała to być kwota 5,6 mld złotych, stanęło jednak na 467 milionach. W pierwszym przypadku, wartość akcji znów wzrosłaby o ok. 2 złote. Po dokapitalizowaniu, przeciętny inwestor zyskał zaledwie 25 groszy na kursie. Z tym, że od transakcji, która polega na przełożeniu pieniędzy z jednego miejsca w firmie w inne, należy zapłacić 19 procent podatku. Budżet państwa wzbogaci się więc o 90 milionów złotych. Oczywiście przede wszystkim kosztem inwestorów indywidualnych. W tej chwili kurs akcji PGE (08 września 2016, godz. 11:00) kurs akcji giganta wynosi 11,30 złotego.
Operacje krytykują eksperci, jak Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI. Na swoim blogu napisał, że spółka z takiej operacji nie ma kompletnie żadnej korzyści, a jedynie problem związany z koniecznością zapłacenia podatku. Z ekonomicznego punktu widzenia, jest to działanie na szkodę firmy.
Niestety, zapowiedzi ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego nie pozostawiają złudzeń. Rząd potraktował przypadek PGE jako pilotaż. W ten sposób znalazł narzędzie do wyprowadzania zysków ze spółek i łatania najbardziej deficytowego budżetu w historii Polski. A inwestorzy, którzy wierzyli, że będą współwłaścicielami naszego przemysłu, zostali z przysłowiową ręką w nocniku. Zastanowią się kilka razy, zanim zainwestują w kolejne spółki, w których jest przewaga kapitału Skarbu Państwa.