Netflix jest już oficjalnie w Polsce. Z tej okazji do naszego kraju zawitał sam Reed Hastings, współzałożyciel i prezes serwisu streamingowego. Opowiedział polskim dziennikarzom o planach firmy w naszym kraju oraz zapowiedział powstanie serialu, którego reżyserem ma zostać osoba z Polski.
Dzisiejsza zmiana jest o tyle istotna, że nasz język jest jednym z 16 dostępnych na platformie. Nie jest to jedyna zmiana. Hastings zapowiedział, że w dostępnych dla polskich widzów serialach i filmach będą stopniowo dodawane napisy oraz dubbing. Jak podkreślił, nie ma zamiaru podejmować drastycznych kroków w celu zwalczania w naszym kraju piractwa.
Netflix ma się bronić przede wszystkim dostępną treścią – wyjaśnił. – Na razie Polacy mają dostęp do naszej własnej produkcji, jednak z czasem będziemy starać się, by użytkownicy z całego świata mieli dostęp do takiej samej oferty, co widzowie USA – wyjaśnił.
To jednak zajmie trochę czasu. Problemem są licencje poszczególnych studiów filmowych, które w poszczególnych regionach udostępniają na różnych zasadach swoje filmy oraz seriale. Hastings przekonywał, że Netflixa czeka mnóstwo negocjacji, ale wierzy, że firmie uda się dopiąć swego.
W kwestii zapowiedzianego serialu, w którego produkcję mają być zaangażowani Polacy, prezes powiedział jasno: to musi być historia dla globalnego widza. Zapytany przez INN:Poland o seriale, które powstają w oparciu o komiksy lub mniej znane historie, odpowiedział, że nie chodzi o tworzenie dzieł dla wąskiej publiczności. –Ambicją Netflixa jest tworzenie takich historii, które przyciągną ludzi na całym świecie – dodaje. –Tworzymy produkcje z różnych gatunków, ale cel jest jeden: mają być dobre. To liczy się najbardziej – wyjaśnił.
Zapytany, jak skomentuje doniesienia, że Komisja Europejska próbowała wpłynąć na korporację, by część ich produkcji była przeznaczona na rynek lokalny, Hastings odpowiedział krótko: robią serwis dla widza, nie dla rządu. Dlatego możemy się spodziewać zaangażowania na poziomie lokalnym, jednak tworzone na zasięg ogólnoświatowy.
Istotnym aspektem konferencji było również poruszenie tematu kwestii oglądania serwisu off-line. Prawdopodobnie nie ma sensu liczyć na rewolucję. Dlaczego? Bo pobieranie danych staje się powoli tym, czym modem – zabytkiem przeszłości, tłumaczył Hastings. Jego zdaniem, mamy również jeden z szybszych połączeń LTE, z jakimi się spotkał. Na naszym tle kraje Ameryki Łacińskiej czy Południowej wypadają blado, jeśli chodzi o prędkość łącza, dodał.
Ceny niestety się nie zmieniły – stawki są takie same dla każdego kraju. W przeliczeniu, za plan podstawowy płacimy 34, standardowy 43 i 52 złote za najwyższy standard. Plusem jest to, że w drugim można oglądać na dwóch, a w trzecim na czterech ekranach, więc można podzielić się kosztami, jeśli mieszkamy w kilka osób. Dla millenialsów to opcja idealna.