
REKLAMA
Jaki jest najważniejszy element auta? Silnik oczywiście. Bez niego możemy mieć najładniejszy samochód w mieście, ale daleko nim nie zajedziemy. Przed takim problemem stanęła właśnie firma AMZ-Kutno, która planuje wskrzesić kultową wersję Syrenki.
Auto, prześmiewczo nazywane „skarpetą”, z uwagi na kolor i zapach emitowanych spalin, było produkowane w latach 1957-1983. W tym czasie wyprodukowano ponad pół miliona egzemplarzy. Po ponad trzech dekadach łódzka firma zdecydowała, by wskrzesić popularną niegdyś markę. Ale pod inną nazwą – Syrenę zastąpiłaby Syrenka z powodu kwestii prawnych.
W odrodzenie legendy polskiej motoryzacji zaangażowało się również państwo – w paźdzerniku zeszłego roku Narodowe Centrum Badań i Rozwoju pomogło konsorcjum uzyskać cztery i pół miliona złotych dotacji unijnych na zrealizowanie swojej koncepcji.
Syrenka docelowo nie miała zawojować polskiego rynku samochodów. Twórcy chcieli uczynić ją autem, które będzie służyć w rodzinie jako drugie lub trzecie auto. Z linii produkcyjnej, przeznaczonej specjalnie na produkcję syrenki, miało zjechać najpierw 50, a w kolejnym roku 100 egzemplarzy. Docelowo pułap miał osiągnąć limit 300 sztuk rocznie, a końcem 2016 roku miała już rozpocząć się produkcja do celów komercyjnych. Jak się okazuje, tak się nie stanie.
Problemem jest zakup silnika. Ten miał dostarczyć jeden z dużych koncernów motoryzacyjnych. Jednak negocjacje, dotyczące jego udostępnienia, nie poszły po myśli AMZ-Kutno. Jedyną firmą, która miała spojrzeć na kwestę udostępnienia silnika przychylnie, miała być General Motors. Jednak przedłużające się negocjacje odraczają komercyjną produkcję polskiego auta.
Źródło: Puls Biznesu
Napisz do autora: grzegorz.burtan@innpoland.pl
