Słyszeliście kiedyś o airsofcie? Gra zespołowa, w której wykorzystuje się repliki prawdziwej broni, zdobywa sobie nad Wisłą coraz większe rzesze fanów. I zaczyna przebijać pod tym względem bezkonkurencyjny do tej pory paintball.
Airsoft zdobywa sobie w Polsce coraz większą popularność. W porównaniu z paintballem wygląda zresztą śmiertelnie poważnie. To już nie strzelanie kolorowymi kulkami z farbą, uczestnicy obrywają plastikowymi kulami. Wszyscy zapewniają, że jest to jednak w 100 proc. bezpieczne. I coraz tańsze. Za zwykły pistolet gazowy zapłacimy około 100-200 złotych, ale jeżeli zdecydujemy się zaszaleć, to równie dobrze możemy zdecydować się na replikę karabinu. Ich ceny potrafią dochodzić nawet do 3,5 tys. zł.
– Zainteresowanie stale rośnie. Sprzyja temu spadek cen. W ostatnim czasie powstało wiele firm, które produkują sprzęt od gry – tłumaczy przyczyny rozkwitu branży Piotr Kędziora z Killhouse. Mężczyzna opowiada, że gdy Airsoft pojawił się w Polsce, pełne wyposażenie kosztowało kilka tysięcy złotych. Dzisiaj bez problemu można zamknąć się w kwocie jednego tysiąca.
Killhouse to jedna z firm zajmujących się organizacją gier zespołowych z wykorzystaniem replik prawdziwej broni. Wszystko w oparciu o konkretne scenariusze. Gracze zmuszani są do zdobywania flag czy zaminowywania terenu za pomocą różnych przedmiotów. W ich hali pograć można jednak również w laser tag i paintballa, co siłą rzeczy skłania do porównań. – U nas airsoft cieszy się obecnie chyba nawet większą popularnością niż paintball – przekonuje Kędziora.
Początków tego hobby należy szukać w Japonii, we wczesnych latach 80. Zakaz posiadania broni palnej spowodował, że miejscowe firmy zaczęły kombinować, w jaki sposób dogodzić miłośnikom militariów. I wpadły na pomysł, by wprowadzić na rynek repliki broni napędzane gazem i strzelające kulkami plastikowymi kalibru 6 mm. Do Polski pomysł dotarł w połowie lat 90. – Wtedy właśnie pojawiły się pierwsze repliki – tłumaczy Kędziora.
Początkowo airsoft był domeną zapaleńców, z czasem pojawili się jednak dystrybutorzy i firmy eventowe, które postanowiły zagospodarować rodzącą się niszę. – Rzeczywiście, od kilku lat rynek się komercjalizuje – komentuje Mateusz Mularczyk z Airsoft HQ, które zajmuje się sprzedażą akcesoriów.
Społeczność ASG w Polsce jest całkiem pokaźna. Na terenie Polski zorganizowanych jest około 1000 ekip, które składają się zazwyczaj z kilku osób. Dochodzą do tego oczywiście "weekendowi gracze".
– Ciężko ustalić konkretny profil gracza. Przychodzą do nas praktycznie wszyscy, od kucharzy po pracowników z branży IT. Często pojawiają się również ojcowie z dziećmi. Pasjonaci militariów zdarzają się również często w środowiskach akademickich – tłumaczy Kędzierski.
– Wśród klientów zdarzają się nawet mundurowi, którzy po służbie spędzają w ten sposób wolny czas. W społeczności ASG znajduje się nawet jeden 60-letni pan. Wcześniej woził na rozgrywki swojego wnuczka, ale znudzony biernym czekaniem, zdecydował się na kupno sprzętu dla siebie. „Stoję sobie w dowództwie i chronię bazy – opowiadał" – śmieje się Mularczyk.