– Chcemy zajmować pozycję numer jeden na rynku, a CHIC ma to, czego nam potrzeba – tak Kingsley Wheaton, menedżer działu „produktów następnej generacji” w British American Tobacco, podsumowuje rolę polskiej firmy w planach koncernu. – CHIC działa jak akcelerator, taki katalizator dla naszej strategii. Daje nam punkt wyjścia, wokół którego możemy się zjednoczyć – kwituje na łamach „Financial Times”.
Gdy przeszło dekadę temu Dawid Urban i Miłosz Dziurłaj zakładali firmę CHIC, było to niewielkie przedsiębiorstwo, mające eksperymentować na polskim rynku z pierwszymi „elektronicznymi papierosami”. Klient patrzył na tego typu nowinki niechętnie, choć wielu palaczy postanowiło spróbować, co ma im do zaoferowania branża tytoniowa.
Milioner z odludzia
Nowości przebijały się jednak z trudem. Po pierwszych kilku latach działania można było mówić o sukcesie: firma wciąż istniała i zatrudniała około dziesięciu osób, które zajmowały się zamawianiem i sprowadzaniem do polskich kolejnych wersji e-papierosów.
Przełom nastąpił w 2010 roku, kiedy to rząd w Warszawie wprowadził całkowity zakaz palenia w miejscach publicznych – rygor, który nie objął papierosów elektronicznych. CHIC był przygotowany na tę okoliczność: firma produkowała już własne e-papierosy Mild oraz nieco droższy brand Volish. Produkty z obu linii, wraz z szeroką ofertą akcesoriów do „vapingu” – jak nazywało się teraz e-palenie – były sprzedawane poprzez witrynę esmokingworld.com. Założyciele firmy niemal z miesiąca na miesiąc stali się milionerami.
W 2013 r. CHIC zatrudniał czterysta osób, dziś w „położonej na odludziu, w rolniczym regionie” (jak pisze „Financial Times”) fabryce firmy pracuje trzykrotnie więcej personelu. Firma ma 70 proc. polskiego rynku e-papierosów i prowadzi aktywną ekspansję na zagranicznych rynkach. A właściwie już nie prowadzi, gdyż od roku jest własnością British American Tobacco, globalnego giganta tej branży, który przejął CHIC – kwota transakcji nie została ujawniona – by za pośrednictwem polskiej firmy dynamicznie wejść na rynek vapingu na całym świecie.
Polska może być naszym hubem
Skoro już o paleniu mowa, gra jest warta świeczki. Rynek vapingu – zgodnie z danymi Euromonitora – ma być w 2016 roku warty około 12 miliardów dolarów, a zapewne do połowy następnej dekady dorówna – może i przewyższy – wartością rynkowi tradycyjnych papierosów (bagatela, chodzi o rynek wielkości 450 mld dol.). Nad Wisłą wartość tej branży ocenia się na dzień dzisiejszy na jakieś 400-500 mln złotych, a liczebność użytkowników e-papierosów na jakieś półtora miliona osób (o dziwo, Polska jest jednym z największych rynków e-papierosów w UE).
Dla BAT fabryka CHIC w Ostrzeszowie ma być przyczółkiem w walce o nowe rynki. Kilka tygodni temu na swoistą gospodarską wizytę oraz dla pokazania, jak ważną rolę CHIC odgrywa w strukturach BAT, zjechali tu menedżerowie globalnego giganta: prezes firmy oraz szefowie finansów i marketingu. – Polska może być naszym hubem produkcyjnym w walce o nowe rynki, dodać swoje, cieszące się powodzeniem, brandy obok naszego brandu Vype – twierdzi Wheaton. – Nie podjęliśmy jeszcze ostatecznych decyzji, ale to wielka szansa, zwłaszcza jeżeli chodzi o potencjał produkcyjny – opowiadał w rozmowie z „FT”.
– Mogą nas użyć, by wprowadzić swoje brandy do Polski, ale mają też nasze świetne brandy, które możemy wysyłać w świat – komentował z kolei Miłosz Dziurłaj. Z perspektywy BAT gigantycznym atutem ostrzeszowskiej firmy jest sieć około siedmiuset sklepów i punktów handlowych – w większości należących do Dziurłaja – w których sprzedawane są produkty firmy. – Dlatego Chic jest taka ważna – nie ukrywa Wheaton. – To dla nas wielka szansa rzeczywiście poznać, zrozumieć, przetestować i nauczyć się otoczenia handlowego, zanim zaczniemy myśleć o innych opcjach handlowych gdziekolwiek indziej – dodaje.
18 miliardów z akcyzy
O tym, na ile CHIC stanie się przyczółkiem do e-tytoniowej ekspansji British American Tobacco, nie zdecydują jednak – przynajmniej bezpośrednio – ani analitycy koncernu, ani palacze. Zdecydują o tym posłowie i eurodeputowani. – Olbrzymi wpływ na dalszy rozwój tego rynku będą miały ograniczenia, jakie wprowadza nowelizacja ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych, wymuszona przez unijną dyrektywę tytoniową – podkreśla w rozmowie z INN:Poland Grzegorz Byszewski, ekspert ds. systemu ochrony zdrowia Pracodawców RP.
Te ograniczenia są niebagatelne: 500 złotych mandatów za zapalenie e-papierosa np. na przystanku komunikacji miejskiej, zakaz kupowania e-papierosów przez osoby nieletnie, 200 tys. złotych kary za złamanie zakazu reklamy e-papierosów – to tylko kilka przykładów. W zasadzie rygory w niczym nie różnią się od rygorów narzucanych tradycyjnym wyrobom tytoniowym. Rzecz w tym – przypomina Grzegorz Byszewski – że poza luźnymi deklaracjami, iż vaping „jest zdrowszy” od tradycyjnego dymka, nie możemy powiedzieć, że jest zdrowy. Siłą rzeczy, trudno państwu popierać e-palenie.
Z drugiej jednak strony, vaping wciąż cieszy się sporymi przywilejami: choćby pod względem akcyzy, którą e-papierosy nie zostały jeszcze objęte. BAT i CHIC mogą snuć plany globalnej dominacji, ale to w gestii rządów pozostaje dynamika procesu zastępowania tytoniu Mildami czy Volishami z Ostrzeszowa. Akcyza z wyrobów tytoniowych przynosiła w ostatnich latach polskiemu budżetowi około 18 mld złotych rocznie (w 2014 r. kwota ta spadła ciut poniżej tego poziomu). Jeżeli założymy, że palacze zaczną zastępować tradycyjne „pety” vapingiem (dobrowolnie albo pod przymusem), przychody z tej akcyzy zaczną gwałtownie maleć.
– Szacunki dotyczące gwałtownego rozwoju rynku e-palenia mogą wynikać z założenia, że państwa bardzo gorliwie zabierają się za walkę z paleniem. I nie tyle vaping będzie się tak dynamicznie rozwijał, ile rynek tradycyjnych papierosów będzie się dynamicznie zwijał – podkreśla Byszewski. Rzeczywiście, na początku tego roku pojawił się choćby pomysł, by Norwegia całkowicie zabroniła sprzedawania tytoniu na swoim terytorium. Przy takim scenariuszu vaping byłby wentylem bezpieczeństwa dla wcale niemałej grupy nałogowców. – Z drugiej strony mówi się już o objęciu akcyzą e-papierosów. Gdyby takie opodatkowanie weszło w życie, pewnie też wpłynęłoby na rozwój tego rynku i zmniejszyłoby jego dynamikę – dodaje. Być może stąd ta nuta niepewności, która pojawia się w wypowiedziach szefów BAT.