Kto powiedział, że lekarz ma nosić kitel, który kojarzy się z komuną albo co najwyżej z cienko przędącą dziś służbą zdrowia? Marco Tomassi to młoda polska firma. Znalazła niszę rynkową, która może zapewnić jej sukces. Produkuje modne kitle, spodnie i bluzy dla lekarzy.
– Na rynku jesteśmy od połowy września, w październiku testowaliśmy marketing online, ale dopiero w listopadzie możemy mówić o pierwszym miesiącu aktywnej sprzedaży – mówi Marcel Rowiński, współtwórca Marco Tomassi. – W październiku udało nam się sfinalizować kilkanaście zamówień, a miesiąc zakończyliśmy z symbolicznym zyskiem – chwali się.
Jak to się zaczęło? Niespodziewanie. Pech chciał, że około półtora roku temu wylądował w szpitalu z odklejoną siatkówką.
– Sytuacja była mocno podbramkowa. W jednym szpitalu otrzymałem informację, że na zabieg jest już za późno. Na szczęście udało mi się trafić do najlepszego specjalisty we Wrocławiu i od razu położył mnie na stół. Gdyby nie jego fachowa pomoc, straciłbym widzenie w jednym oku. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to to, że każdy lekarz czy też pracownik szpitala ma inny strój, często niedopasowany – opowiada.
Te stroje były workowate, nielicujące z powagą zawodu. A lekarze pracują przecież często ponad siły i po kilkanaście godzin. Nie dodaje im to pewności siebie w sytuacjach długotrwałego zmęczenia i stresu. – Za szerokie nogawki, spodnie na gumkę, za duże bluzy. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego lekarze, specjaliści, którzy tak dużo pracują, nie wyglądają jak profesjonaliści. Porównując do innych grup zawodowych np. prawników, wypadają blado – zauważa.
Gdy tylko wyszedł ze szpitala, podzielił się obserwacją z przyszłym wspólnikiem Tomaszem Kowcunem. Zaczęli badać rynek i sprawdzać, czy ten przykry wizerunek to tylko przypadek czy też przykład, który potwierdza ogólną tendencję. Niestety rzeczywistość okazała się bliższa drugiej opcji. – Dowiedzieliśmy się, że wiele lekarek sprowadza odzież z USA, inne przerabiają niepasujące ciuchy u zaprzyjaźnionych krawcowych. Mieliśmy więc problem i chcieliśmy znaleźć jego rozwiązanie – opowiada Marcel.
Zdaniem Rowińskiego lekarze poza pracą ubierają się gustownie w odzież, która podkreśla ich styl. Chciał, by w pracy również byli modni. Tak powstała firma Marco Tomassi.
Ubrania powstają z udziałem lekarzy. Zaczęło się od ankiety, w której przebadano ich dwustu. 90 proc. z nich stwierdziło, że wygląd w miejscu pracy jest dla nich ważny. I tak firma postanowiła stworzyć kombinację komfortu i funkcjonalności. – Proszę nie traktować tego jako snobistycznej zachcianki, ale potrzeby zawodu, który lekarze wykonują. Odzież ma po prostu im nie przeszkadzać w pracy w czasie wielogodzinnego napięcia. Z rozmów z nimi wiemy, że ubranie jest tym drobnym elementem, który może pomóc zbudować autorytet np. podczas ostrego dyżuru – tłumaczy Rowiński.
W tym celu zatrudnili projektantkę, która tworzyła ubrania dla Macieja Zienia, Simple czy Mally&Co. Kto to? Rowiński nie chce odpowiedzieć. – Z racji tego, że to nasze know-how, wolałbym, żeby pozostało tajemnicą. Mogę jedynie zdradzić, że jest to fachowiec z wieloletnim doświadczeniem – mówi. W gronie dostawców tkanin czy guzików są producenci, z usług których korzystają takie marki jak Hugo Boss czy Tommy Hilfiger.
Firma stworzyła pierwsze prototypy, które w praniu, czyli w pracy testowali lekarze różnych specjalizacji, np. medycyny sportowej, dentyści, psychiatrzy czy neurolodzy. Ich wnioski doprowadziły do tego, że w ubraniach poprawiono m.in. długość rękawa czy głębokość kieszeni. – Pierwsze modele kilka razy wracały ze szpitala do projektantki – wspomina Rowiński.
– Naszymi klientami są lekarze, a także fizjoterapeuci. W przyszłości: prywatne kliniki i przychodnie. W ich obsłudze mocnym ograniczeniem był brak kolekcji damskiej, którą kończymy przygotowywać. Ubrania kierujemy także do salonów odnowy biologicznej, spa czy kosmetyczek. Jeszcze w tym roku planujemy wyjść z ofertą poza granice Polski, a naszym celem jest dotarcie do lekarzy z wszystkich krajów UE – opowiada Rowiński.
Naturalne miejsce promocji Marco Tomassi to targi i konferencje branżowe. – Zależy nam na partnerstwach, pozyskiwaniu ambasadorów. Możemy się już pochwalić ubieraniem lekarzy na największych targach dla dentystów na świecie (FDI), jesteśmy też partnerem stowarzyszenia Be Active Dentist, pozyskaliśmy pierwszych ambasadorów. Najskuteczniejsze w zdobywaniu klientów są dla nas tradycyjne: mail, telefon czy spotkanie. Reszta tak naprawdę jest tylko dodatkiem – mówi.
Marco Tomassi został już finalistą konkursu Be Creative In Warsaw, gdie nagradzani są przedsiębiorcy, działający w obszarze mody i designu.