Publiczne pieniądze leją się strumieniem! Tym razem jednak nie chodzi o dodatki socjalne, ale dofinansowanie w ramach programu GAMEINN. Prawie 116 milionów złotych zostało przekazanych na realizację 38 projektów związanych z krajowym sektorem tworzenia gier. Branża jest zachwycona? Nie do końca. Już teraz pojawiają się głosy krytyki, nazywające dotacje rozdawnictwem w ramach nielicznej grupy osób. Dofinansowanie dostaną więksi gracze – mali deweloperzy mieli bowiem trudności, by w ogóle spełnić kryteria, które pozwoliłyby im ubiegać się o rządowe subwencje.
Rozdawnictwo
Jednym z pierwszych, które otwarcie skrytykował GAMEINN, był Adrian Chmielarz. Deweloper w branży gier działa od ponad ćwierć wieku i zasłynął jako osoba, która do rządowej pomocy ma, delikatnie mówiąc, duży dystans. Na swoim Facebooku wyniki konkursu opisał w ten sposób:
Projekty są albo bez sensu, albo wtórne (istnieją już świetne rozwiązania na rynku, nie ma sensu odkrywać koła jeszcze raz), albo po prostu celowo pisane na ssanie kasy. Jakieś 10% oceniam na coś, co być może ma jakąś prawdziwą treść.
Żeby było jasne, nie mam żadnych pretensji do firm, które wystartowały po kasę. Dają, to należy brać. The Astronauts [studio Chmielarza – przyp. red.] nie wyciągnęło ręki po dotacje, ale to nie znaczy, że piętnujemy tych, co to zrobili.
Pretensje mam tylko i wyłącznie do tych idiotów lekką ręką rozdających cudzą kasę na bzdury. Czytaj więcej
Poprosiliśmy Chmielarza o komentarz w sprawie GAMEINN, jednak nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Maciej Miąsik, działający w opisywanej przez nas Fundacji Indie Games Polska, w rozmowie z INN:Poland tłumaczy, dlaczego wyniki budzą mieszane uczucia.
– Środowisko polskich deweloperów ma bardziej wolnościowe podejście – woleliby ulgi podatkowe czy podobne rozwiązania fiskalne, które w ich przekonaniu ułatwiłyby im działalność. Adrian nie jest jedyną osobą z branży o takich poglądach. A że państwo woli rozdawnictwo, to co zrobią? Jak dają, to biorą – stwierdza. – Poza tym nie oszukujmy się, że rząd robi to z czystego serca. Jeśli któryś projekt wypali i stanie się hitem, będą mogli się podpiąć pod ten sukces. PR-owo to strzał w dziesiątkę, który pozwoli im zaprezentować się jako ekipa, która wspiera innowacyjne rozwiązania. Sukces dewelopera stanie się sukcesem nas wszystkich – mówi z przekąsem.
Skąd jednak pewność, że dofinansowane projekty nie okażą się blamażem? Zdaniem Miąsika, ekipa rządząca wyciągnęła wnioski po kontrowersyjnym projekcie POIG 8.1. Aby wnioski zostały rozpatrzone, warunkiem było, by wnioskodawcy posiadali minimum 500 tysięcy złotych budżetu tylko na prace badawczo-rozwojowe. Dla małych twórców jest to bariera nie do przebicia.
A Miąsik tłumaczy, że za takie pieniądze niezależne studio może wyprodukować i wydać dwie lub trzy gry. Nie dziwi go zatem, że wśród beneficjentów są głownie duzi gracze pokroju CD Projekt RED, Techland czy CI Games. Dlatego, jego zdaniem, to głównie marketingowa pokazówka ze strony rządzących.
Badanie terenu
Doktor Kaja Prystupa-Rządca, ekspertka od zarządzania innowacjami z Akademii Leona Koźmińskiego, w rozmowie z INN:Poland tłumaczy, dlaczego program mimo wszystko może okazać się sukcesem.
– Problem finansowania gier ciągnie się mniej więcej od sześciu lat. Głównym elementem, który powodował obawy rządu, było to, że produkcja gier jest bardzo ryzykowna. Na etapie koncepcji gry trudno określić, jak zostanie odebrana przez graczy, ponieważ nie można przeprowadzić badania ich potrzeb np. za pomocą grup fokusowych. Z kolei koszty produkcji są wysokie – mówi. – GAMEINN to pierwsza tak duża inicjatywa, więc nie powinna dziwić pewna zachowawczość – i w kryteriach, i w wyborze laureatów – tłumaczy.
Prystupa-Rządca zaznacza również, że w naszym kraju nie ma dalej wielu dużych producentów gier. Nawet CD Projekt S.A, która ma około 500 pracowników, to w skali globalnej mała firma. Większość deweloperów to kilkunastoosobowe studia, tłumaczy.
Dodaje, że przeanalizowała wyniki konkursu i zobaczyła, że w wśród nagrodzonych znalazło się miejsce dla mniejszych graczy, pokroju studia Cherry Pick Games. Trzeba traktować to jako formę pilotażu, który ma zbudować fundament pod projekty, które w przyszłości pomogą na szerszą skalę również mniejszym studiom.
GAMEINN można odebrać jako próbę sprawdzenia, czy inwestowanie w duże studia ma sens. Czy nie jest to jednak uszczęśliwianie branży na siłę?
– Przez 25 lat rozdawali pieniądze górnikom, rozdawali pielęgniarkom. Teraz padło na deweloperów. Po prostu takie jest podejście każdej kolejnej władzy – ironicznie puentuje Miąsik.
Pełna lista wybranych wniosków znajduje się tutaj.