Dekadę temu Aleksander Żółtkowski (wtedy 19-letni) skorzystał z możliwości założenia firmy "na próbę" w Akademickich Inkubatorach Przedsiębiorczości. Został do tej pory i chwali sobie tę decyzję.
Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości to sieć biur dla młodych przedsiębiorców. Umożliwia m.in. założenie firmy „na próbę”. Nie ma ona osobowości prawnej, działa w ramach inkubatora. Za stosunkowo niewysoką sumę (300 zł miesięcznie) przedsiębiorca otrzymuje usługi księgowe, wirtualne biuro i mentoring czy porady prawne. Ale – jak się okazuje – czasem jest to najbardziej opłacalna forma działalności w ogóle.
Polskim rekordzistą jest Aleksander Żółtkowski, właściel sklepu TrialShop.pl który przyszedł do poznańskiego AIP w 2007 roku. I pozostał tam do dziś. Jak to możliwe i dlaczego? Postanowiliśmy zapytać samego Żółtkowskiego, sprzedającego sprzęt i części do uprawiania rowerowego trialu.
– Na pytanie, czy da się z tego wyżyć, mogę odpowiedzieć jednoznacznie: będąc w inkubatorach - tak. Poza nimi – nie bardzo, byłoby mi dużo trudniej. Jest to moja jedyna działalność. Na tym się znam, mam dużą wiedzę, nie jestem facetem, który zabiera się za coś, o czym ma małe pojęcie. No i powiedzmy sobie szczerze, że sam trial w Polsce miałby się dużo gorzej, niż jeszcze kilka lat temu – mówi nam przedsiębiorca.
Trial to dyscyplina, która polega na pokonywaniu naturalnych bądź sztucznych przeszkód na specjalnym rowerze.
– Najczęściej jeździmy na przeszkodach sztucznych, ale zdecydowanie fajniej jest uprawiać ten sport w naturalnych warunkach i wykorzystywać kamienie czy belki. Często wyjeżdżam do Szklarskiej Poręby, gdzie są bardzo ciekawe rumowiska skalne. Trial polega w sumie na skakaniu po tych przeszkodach i pokonywaniu ich. Nasze rowery czasem są mylone z bmx-ami. Koła mają średnicę od 20 do 26 cali. Same rowery są wysoce wyspecjalizowane, bardzo lekkie, bez siodełek. Mają za to szeroką kierownicę i bardzo mocne hamulce – opowiada Aleksander Żółtkowski w rozmowie z INN:Poland. Największy problem jego firmy polega na tym, że wszystkich swoich odbiorców mógłby znać z imienia.
– W Polsce ten sport uprawia aktywnie może 150 – 200 osób, dorywczo pewnie kolejne 200. To naprawdę jest bardzo mała nisza i ciężko bardziej rozkręcić biznes, dojść do etapu kuli śniegowej - żeby jeden zawodnik zarażał pasją kolejne osoby a one szły dalej. Ta dyscyplina, choć bardzo widowiskowa, jest niestety mało popularna. Ludzie boja się zacząć, kiedyś rowery do trialu przypominały bardziej te zwykłe, górskie. Obecnie są inne, udziwnione i wiele osób nie ma nawet ochoty spróbować nowego sportu – tłumaczy Żółtkowski.
Dlaczego do tej pory nie zdecydował się opuścić inkubatora? – Jest mi komfortowo, mam załatwioną księgowość, nie muszę się o nic martwić, wiem, że w papierach wszystko się będzie zgadzało. A samo wyjście z inkubatorów i rozpoczęcie działalności na własny rachunek… W tej chwili nic bym na tym nie zyskał. Skala mojej działalności nie jest tak duża, żeby to się opłacało robić poza inkubatorami – mówi nam.
Będąc w inkubatorze Żółtkowski de facto nie ma własnej firmy. Osobowość prawną ma AIP i w pewnym sensie użycza jej przedsiębiorcy. To inkubator wystawia faktury i rozlicza się z początkującym biznesmenem na podstawie wybranej umowy. No i nie trzeba płacić zabójczego dla wielu młodych firm ZUS-u.
– W moim przypadku nie ma mowy o ZUS-ie, bo nie ma żadnej podstawy żeby go płacić. Ja nie jestem osobą prowadzącą działalność gospodarczą. W momencie wypłacania wynagrodzenia, a w moim przypadku jest to umowa zlecenie, mam odprowadzane składki na ubezpieczenie zdrowotne. AIP mnie zatrudnia, podpisujemy umowę, dostaję wynagrodzenie – tłumaczy Żółtkowski.
Co najbardziej ceni w AIP? – Inkubatory dają infrastrukturę do prowadzenia działalności: księgowość, bardzo przydatne są porady prawne. A najważniejszy jest spokój, że to wszystko jest dobrze rozliczone. Jak rozmawiam ze znajomymi, którzy prowadzą spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, to mają nieraz spore problemy z księgowością. W inkubatorach jest ona prowadzona na bardzo wysokim poziomie – mówi nam przedsiębiorca.
– Nie wyobrażam sobie siedzieć w AIP w nieskończoność. Od roku staramy się razem ze znajomymi rozpropagować ten sport na tyle, aby wyjście z Inkubatorow stało się zasadne. Niestety - to, co ugramy w postaci nowych klientów, od razu tracimy na coraz słabszej złotówce i mocniejszym dolarze oraz innych coraz to wyższych kosztach. Na razie jest to więc krok do przodu i krok do tyłu - konkluduje Aleksander Żółtkowski.