W ciągu zaledwie dwóch ostatnich miesięcy ponad 22 tysiące przedsiębiorstw zostało wykreślonych z rejestru podatników VAT przez urzędników fiskusa – alarmuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Niestety, weryfikacja nie funkcjonujących firm odbywa się na łapu-capu, a sami zainteresowani nie są nawet powiadamiani, że ich firma już w rejestrze nie funkcjonuje.
Teoretycznie, taki przegląd rejestru powinien służyć eliminacji oszustów lub firm, które zakończyły działalność. Zgodnie z przepisami firma może jednak zawiesić działalność – według ustawy o swobodzie działalności gospodarczej nawet na dwa lata. Jednocześnie ustawa o VAT zobowiązuje urzędników do wykreślana przedsiębiorstw zawieszonych z rejestru.
Zawieszenie nie oznacza jednak, że firmy nie ma – przedsiębiorcy wciąż dostają faktury, spłacają leasing auta czy muszą uiścić opłaty związane z użytkowaniem wieczystym. Mogą „wykonywać wszelkie czynności niezbędne do zachowania lub zabezpieczenia źródła przychodów” - jak sformułował to ustawodawca. Z otrzymanych faktur można by odliczać VAT, gdyby nie fakt, że ustawa o VAT zabrania odliczania podatku od firm nie będących czynnymi VAT-owcami. Podobny absurd w przepisach dotyczy wyprzedaży majątku będącej w zawieszeniu firmy – jedna ustawa pozwala taki majątek sprzedać, druga zabrania odliczania od takiej transakcji VAT.
Przy takich właśnie okazjach przedsiębiorcy odbierają bolesną lekcję prawnych paradoksów i dowiadują się, że już nie figurują w rejestrze. Jedyną alternatywą pozostaje codzienne sprawdzanie Portalu Podatkowego: firma może zniknąć z dnia na dzień, a urzędnicy wykreślający biznesy z rejestru nie wydają żadnych formalnych decyzji. A zatem nie można się odwołać.
„DGP” pozostawia cień nadziei: przedsiębiorcom pozostaje dzwonić do skarbówki i domagać się przywrócenia do rejestru. Taka interwencja zazwyczaj przynosi skutek. Ach, tylko nie liczcie na to, że jakiś urzędnik powiadomi was o przywróceniu wpisu.