Jakub Benke zbudował praktycznie od podstaw potężny dom mediowy Starcom. Ale zrobił też licencję pilota i bardzo lubił latać. Przez 3 lata udawało mu się godzić obowiązki prezesa dwóch firm – domu mediowego i firmy lotniczej. Kilka lat temu definitywnie porzucił biuro i zasiadł za sterami odrzutowca. Dziś prowadzi największą w Polsce i Europie Wschodniej linię biznesowych odrzutowców.
Jet Story (wcześniej Blue Jet) to największa w Polsce firma, która organizuje loty prywatnymi odrzutowcami. O tym, jak wielką przyjemnością jest lot jej samolotem, pisała redakcja Bliss. Firma działa kilkutorowo. Flota powietrzna składa się z ich własnych samolotów oraz maszyn klientów. Jak to działa? Pierwsze są po prostu powietrznymi taksówkami. Drugie zostały przekazane firmie w zarządzanie przez ich właścicieli.
Mało kto potrzebuje prywatnego samolotu na co dzień, poza tym jest to duże obciążenie finansowe, nawet dla zamożnych biznesmenów. Po kupnie samolotu oddają go więc w zarządzanie. Korzystają z maszyny wtedy, kiedy potrzebują, Jet Story organizuje ich loty i zapewnia załogę oraz całą niezbędną dokumentację. Kiedy nie potrzebują samolotu, jest on wynajmowany innym klientom, jako wspomniana wcześniej powietrzna taksówka.
W Jet Story można również wykupić udziały w samolocie, czyli stać się w pewien sposób akcjonariuszem maszyny, która zarabia na siebie lataniem. Inną opcją jest też powierzenie samolotu w zarządzanie, ale bez opcji wynajmu jej innym klientom. Dzięki temu mamy zapewniony serwis maszyny, załogę etc. – a to całkiem spore wyzwanie logistyczne.
Jakub Benke nie marzył o lataniu od dziecka, jego pasja pojawiła się już w dorosłym wieku. I wciągnęła na tyle, że zrezygnował z szefowania firmie, którą budował praktycznie od zera na rzecz prezesowania Jet Story i tułaczki po świecie. Dosłownie, bo Benke nie tylko kieruje firmą, ale ciągle lata jako pilot.
– Firma powstała w 2006 roku, od 2015 roku nazywa się Jet Story. Kapitałowo powiązana jest z Zygmuntem Solorzem-Żakiem. W tej chwili w Jest Story pracuje ok. 170 osób, włącznie z pilotami, stewardessami, obsługą biurową, inżynieryjno-techniczą. Samych pilotów zatrudniamy 47, pomaga im ok. 20 stewardess – mówi w rozmowie z INN:Poland Jakub Benke, prezes Jet Story.
Jet Story jest w tej chwili największym w Polsce operatorem prywatnych samolotów. Z drugiej strony jest ich u nas naprawdę niewiele, prawdopodobnie około 30. To dwa razy mniej, niż w Czechach. Mowa oczywiście o maszynach typowo biznesowych o sporym zasięgu. Wszystkich prywatnych samolotów mamy ok. 250. Jet Story opanowała 60 proc. polskiego rynku, ale operuje w zasadzie na całym świecie. Najczęściej wozi biznesmenów z Rosji. Jet Story została zresztą uznana za najlepszego zagranicznego przewoźnika biznesowego w prestiżowym konkursie "Wings of business" organizowanym przez Russian United Business Aviation Association.
– Obecnie dysponujemy 16 samolotami odrzutowymi różnej wielkości, od małych, 6-osobowych, o zasięgu europejskim do ciężkich odrzutowców dalekiego zasięgu, które zabierają na pokład 14 osób. Większość z nich jest dostępna do czarteru, część objęta jest tylko naszym zarządzaniem i wykorzystywana przez prywatnych właścicieli – mówi Jakub Benke, prezes firmy i jednocześnie pilot.
W całym zeszłym roku samoloty i załogi Jet Story spędziły w powietrzu ponad 8 000 godzin, realizując prawie 3500 lotów dla 7110 pasażerów. Odwiedzili 363 lotniska.
Polacy stanowią jedynie jedną dziesiątą klientów Jet Story. Firma lata dla klientów z całego świata i po całym świecie. Poza Rosjanami firma przewozi najczęściej obywateli USA, Wielkiej Brytanii i krajów Bliskiego Wschodu. Klienci płacą nie tylko za szybkość i wygodę, ale też za dyskrecję. Dlatego też próba dowiedzenia się czegokolwiek o sławnych pasażerach napotyka jedynie na miły uśmiech i milczenie.
Przedstawiciele firmy okrężną drogą mówią, że wśród ich klientów są słynni sportowcy, wracający do domu po zawodach, raperzy, słynni reżyserzy, politycy, elita Bliskiego Wschodu. Ostatnio wozili grupę Nickelback a załoga została nawet zaproszona na koncert. Na Facebooku możemy znaleźć zdjęcia Roberta Lewandowskiego wybierającego się prywatnym jetem na wakacje albo Kim Kardshian wysiadającej z samolotu w Cannes. Obsługiwało ich oczywiście Jet Story.
Ale przede wszystkim z usług polskiej firmy korzysta świat biznesu, podróżujący w interesach oraz na wakacje. Największy ruch mają latem, gdy wożą bogatych ludzi na Lazurowe Wybrzeże i do ekskluzywnych kurortów.
– Pik wykorzystania odrzutowców biznesowych przypada na lato. Wbrew nazwie te maszyny służą zwykle do podróży w prywatnych celach. Są to wyloty na południe Europy, najczęściej do Włoch, Francji, na Teneryfę, czasami do Londynu. Mimo że jesteśmy polskim przewoźnikiem, to 90 proc. lotów wykonujemy dla klientów zagranicznych. Naszą sztandarową trasą jest przelot między Moskwą a Niceą lub Genewą – mówi Jakub Benke.
Koszty
W tej branży obowiązuje zasada, że jeśli pytasz o koszty, to najprawdopodobniej cię nie stać. I faktycznie, tylko ktoś bardzo bogaty może sobie pozwolić na wydanie kilku tysięcy euro na lot krajowy bądź do krajów ościennych, kilkunastu bądź kilkudziesięciu do dalszych krajów w Europie a nawet kilkuset do Stanów, Afryki czy Azji. Najtańsze loty na krajowych trasach, czyli trwające od pół godziny do godziny, kosztują średnio ok. 6 000 euro za samolot zabierający maksymalnie 6 pasażerów.
Ale w dużej mierze na kosztach (oprócz oczywiście jakości usług) opiera się przewaga konkurencyjna Jet Story. Korzystanie z baz w Polsce jest po prostu tańsze, niż na zachodzie Europy i firma – oprócz wysokiej jakości usług – może zaoferować niższe ceny, niż konkurencja. Bliskość Rosji zapewnia stały dopływ klientów a położenie między Wschodem z Zachodem pozwala na obsługiwanie wszystkich europejskich rynków.
Mało kto wie, że koszty podróży prywatnym jetem można ostro obniżyć. – Jeżeli mamy zamówiony lot powiedzmy z Moskwy do Nicei a samolot fizycznie jest w Warszawie, to musimy go fizycznie podstawić do stolicy Rosji. Empty leg to branżowe pojęcie oznaczające „lot na pusto”. W takich przypadkach staramy się znaleźć pasażerów i ten lot sprzedać. Jego cena zależy od popularności. Jeśli linia jest oblegana, to można go kupić za – powiedzmy – 60 procent regularnej ceny. Ale jeśli lecimy w miejsce mało uczęszczane, to cena może spaść nawet do kilku procent wartości lotu – mówi nam Jakub Benke.