Krzysztof Kowalczyk, jeden z najbardziej doświadczonych polskich start-upowców tylko przez kwartał był dyrektorem zarządzającym spółki ElectroMobility Poland, która ma kierować rządowym projektem budowy narodowego elektrycznego samochodu. Nie wiadomo, kto zdecyduje się zająć jego miejsce.
Wizja wicepremiera Morawieckiego, zgodnie z którą po Polsce za 8 lat ma jeździć milion elektrycznych aut, oddala się. Z kierowania spółką Electro Mobility Poland zrezygnował Krzysztof Kowalczyk.
To doświadczony inwestor. Kowalczyk skończył SGH, pracował w globalnej firmie doradczej, stworzył fundusz HardGamma Ventures. Z powodzeniem budował i finansował start-upy, m.in. Showroom.
Z kolei spółka Electro Mobility Poland została powołana przez koncerny energetyczne PGE, Enea, Energa i Tauron. Ma kierować budową pierwszego polskiego samochodu elektrycznego. To oczko w głowie wicepremiera Morawieckiego.
Nieoficjalnie mówi się, że Kowalczyk miał dość marazmu i pomimo początkowego optymizmu przestał wierzyć w ten projekt. Jego oficjalne oświadczenie to potwierdza.
– Personalnie potrzebuję zdecydowanie większej dynamiki biznesowej i możliwości realizacji agresywniejszej strategii rozwoju produktów, niż ta, którą mógłbym dalej realizować w EMP – napisał Krzysztof Kowalczyk.
Ostatnią rzeczą, którą zrobił Kowalczyk, było uruchomienie konkursu na projekt elektrycznego auta. Wzbudził on zresztą mieszane odczucia. Ma być zakończony w ekspresowym tempie trzech miesięcy, do połowy maja. W jury, oprócz ekspertów, zasiedli dziennikarze motoryzacyjni, celebryci i szef marketingu koncernu Ringier Axel Springer Polska. Po ogłoszeniu tej wiadomości (pod koniec kwietnia 2017 roku), Kowalczyk złożył rezygnację.