Ministerstwo zdrowia spowodowało, że 15 tys. pacjentów po przeszczepach może mieć potężne problemy z kupnem leków ratujących im życie. Ministerstwo przedstawiło niedawno nową listę leków refundowanych. Ceny leków immunosupresyjnych (hamujących aktywność układu odpornościowego) wzrosły nawet o kilkaset procent.
Ministerstwo broni się, że jest coraz więcej tanich zamienników. Tymczasem nie zawsze są one skuteczne, lekarze odradzają zmianę leków i w przypadku pacjentów, którzy się na nią decydują potrzeba kilku tygodni hospitalizacji, by sprawdzić czy są skuteczne.
“Gazeta Wrocławska” informuje, że 25-letnia Malwina Leszczyk spod Wrocławia czekała na nową nerkę 3 lata. Gdy jechała w kwietniu na operację, jej lek kosztował 3,2 zł za opakowanie. Gdy wychodziła ze szpitala, opakowanie leku kosztowało już 67,79 zł.
Eugeniusz Rydel, wiceprezes Stowarzyszenia Życie po Przeszczepie, zwraca uwagę na fakt, że większość osób po przeszczepie to renciści i nie stać ich na leki. Sam jest pacjentem, który już 11 lat żyje z przeszczepioną wątrobą i zażywa CellCept, który wielokrotnie podrożał.
Tomasz Samborski dostał nową nerkę 15 lat temu. Musi zażywać Myfortic, który podrożał z 92 zł do 302 zł za opakowanie. Skarży się, że lekarze stanowczo odradzili mu stosowanie zamienników. By sprawdzić, czy zamiennik spełnia swą funkcję, potrzeba 4-6 tygodni. Wymaga to również hospitalizacji pacjenta. Próby często nie wypadają pozytywnie.
Ministerstwo zdrowia nie widzi problemu i tłumaczy, że zmiany w refundacji leków nie powodują zagrożenia dla pacjentów, a mechanizm obejmowania refundacją kolejnych odpowiedników sprawia, że ceny leków stale spadają.