Kojarzona przez lata wyłącznie z narkotykami konopia zaczyna przebijać się do głównego nurtu. Na bazie rośliny, w której hodowli Polska ma długie tradycje, możemy dzisiaj dostać kremy do ciała, słodycze, napoje, makaron, który ma przyspieszać przemianę materii, a nawet prezerwatywy. Zdaniem ekspertów z branży ta zmiana świadomości dokonała się dzięki...wprowadzeniu tych produktów do dyskontów.
Podczas nocnego nalotu policjanci zlikwidowali uprawy konopi indyjskich. Łącznie zabezpieczono 1,5 tys. roślin i kilkadziesiąt kilogramów marihuany – gdy zaczynamy szukać informacji na temat konopi, tego typu doniesienia wciąż wysuwają się na pierwszy plan. Tymczasem dzisiaj uprawa konopi zaczyna być dochodowym biznesem. Na rynku pojawia się coraz więcej produktów, wykorzystujących ich zdrowotne i właściwości.
Zdaniem Jacka Kramarza z HemPoland, jednego z największych producentów konopi w Polsce, dużo dobrego dla ich branży zrobiło wprowadzenie tych produktów do marketów. W ubiegłym roku na taki zabieg zdecydowała się m.in. Biedronka (ale również Lidl czy Rossmann). Na półkach popularnego dyskontu zagościły konopie z otrębami lnianymi.
– Konsument widząc je w sklepie, zwłaszcza w dużej sieci, ma poczucie, że jest to bezpieczny produkt – komentuje. A to właśnie brak przekonania do bezpieczeństwa był przez lata główną bolączką. Dlatego polskie firmy sprzedają dzisiaj produkty z konopi głównie za granicę. W ubiegłym roku pisaliśmy, że HemPoland swój olejek na bazie konopi eksportuje do czterech krajów Europy i USA. Zdaniem Kramarza oczy polskiego „konopianego biznesu” mogą już śmiało zwracać się w kierunku rodzimego rynku. – Przełom jest już za nami. Choć jest to wczesny etap, to produkty zaczynają przebijać się do mainstreamu – twierdzi.
Szansę na zarobek zwietrzyły również DobreKonopie.pl, które wypuszczają właśnie na rynek „Konopielkę” – herbatę stworzoną na bazie konopi siewnych. To jednak nie koniec. Właściciel spółki, firma General Hemp Marketing w ślad za nią zamierza w najbliższym czasie dosłownie zalać rynek całą gamę produktów opartych na konopi.
– Stworzyliśmy serię o nazwie „Konopia w kuchni”, która obejmuje 12 produktów – opowiada Ewa Gryt, właścicielka GHM. A wśród nich 4 rodzaje oleju, białko konopne, nasiona z konopi i czysty błonnik. Do sprzedaży mają trafić nawet konopie oblewane białą i czarną czekoladą. Jak deklaruje Gryt, poza herbatą („zbiór liści odbywa się ręcznie więc ilości są mocno ograniczone”), docelowo wszystkie z nich będziemy mogli znaleźć w zwykłych sklepach.
Na pytanie, czy jest to związane z rozkwitem branży kobieta pozostaje jednak wstrzemięźliwa. – Na zachodzie branża jest już mocno rozwinięta. Sądzę, że ta fala właśnie do nas dotarła. Ciężko jednak powiedzieć, jak zareaguje rynek. Jest pewien opór, ale coraz więcej odbiorców jest otwartych na te produkty – opowiada.
Zdaniem Kramarza opór ten jest przełamywany dzięki dwóm czynnikom. Przede wszystkim Polacy zaczynają rozumieć różnicę między odmianami konopi. – Przestają uznawać, że musi zawierać substancje psychoaktywne – zauważa. Dla porządku, warto bowiem dodać, że konopie dzieli się na dwa rodzaje – indyjską (z której możemy zrobić marihuanę) i przemysłową, która wykorzystywana jest przy produkcji całego szeregu produktów. Ta pierwsza przez długi czas robiła całemu sektorowi złą sławę. Nie bez winy pozostawali tu sami producenci, którzy dla podkręcenia efektu kojarzą swoje wyroby z popularnym listkiem lub nawet wprost odwołują się do marihuany.
– To co ma wpływ na poprawę odbioru to zaprzestanie „brandowania” za pomocą znaku liścia konopi. Mam właśnie w ręce produkt holenderskiego producenta, na którym nie ma nawet śladu tego typu reklamy. Tam konopie sprzedaje się dzięki reklamowaniu ich zdrowotnych właściwości, a nie za pomocą łatwego marketingowego przekazu, jakim jest konopny listek – opowiada Jacek Kramarz.
Ekspert zauważa, że choć wiązanie konopi z marihuaną może trafić do wąskiej grupy odbiorców, to jednocześnie uniemożliwia jej wypłynięcie na szerokie wody. Większość Polaków skojarzenia z narkotykami bowiem odrzucają. A udział w takich zabiegach mają chociażby wspomniane DobreKonopie.pl, które jeden ze swoich napojów ochrzciły nazwą „Marysieńka”. Ta polityka zaczyna odchodzić jednak do przeszłości. Dzisiaj coraz częściej Polacy, zamiast narkotyków, zaczynają widzieć w konopiach ultrazdrową (bo bogatą w kwasy tłuszczowe omega-3 i omega-6) żywność.