Redakcja INN:Poland dokonała krytycznej analizy vloga, którym niedawno pochwalił się przed światem nie stroniący od kontrowersji milioner Robert Gryn. Nasza skromna opinia wywołała oburzenie vlogera, który "wyzwał" redakcję od "Cygańskich portali".
Nasza recenzja mocno poruszyła i podzieliła internautów. Wytknęliśmy Grynowi, że w swoich produkcjach ogranicza się do wygłaszania wyświechtanych frazesów, przez większość czasu zajmując się promowaniem własnej osoby. Opinie czytelników okazały się skrajnie różne, rozciągając się od „pełna zgoda, Robert Gryn sypie banałami” do takich, które sugerowały mi, jako autorowi tekstu, problemy z psychiką, kompleksy i zwykłą małostkowość.
Większość komentujących przebił jednak agresywnością sam Robert Gryn. – Ci ludzie, reporterzy, mają odpowiedzialność, tysiące ludzi to czyta. Ten artykuł to żart, ale inne, mi ciśnienie podnoszą. Wiem że muszą coś zarobić. Ten vlog też ma na celu żeby pokazać im że nie tylko oni mają zasięg. Udzieliłem tym Cyganom wywiad, też wykorzystali. Kończy się bezkarność Cyganskich portali. Polska potrzebuję inspiracji, a nie hejtu (pis. oryg.) – napisał w jednym z komentarzy na swoim publicznie otwartym profilu.
Panie Robercie, po pierwsze nie tysiące, a miliony. Po drugie, jako autor tekstu, wziąłbym chętnie tę krytykę „na klatę”. Tylko, że w przeciwieństwie do mojej recenzji, gdzie podstawowe zarzuty wobec vloga są jasno sformułowane, tu konkretów brakuje. Co oznacza, że artykuł jest żartem? I może nawet przede wszystkim, na czym polega „wykorzystanie” pana osoby za pomocą autoryzowanego (podkreślmy!) wywiadu? Chyba, że chodziło o zablokowany przez pana materiał wideo w redakcji Spider's Web? Grozą powiało również stwierdzenie o „końcu bezkarności”. Czy od dzisiaj za poddawanie w wątpliwość etyki prowadzenia biznesu lub wartości merytorycznej vloga Roberta Gryna będą groziły konsekwencje?
Zostawiając te pytania na razie bez odpowiedzi, przejdźmy do trzeciej sprawy. W wywiadzie udzielonym naszemu portalowi opowiadał pan o potrzebie posiadania wzoru, z którego można czerpać motywację do działania. „Szczególnie w Polsce ciężko jest wystartować, brakuje takiego wsparcia. A jeśli mi się uda zainspirować kilka osób, pokazać im, że można, to już jakiś wkład z mojej strony” – to przecież pana słowa. Warto się więc zastanowić, czy inspiracja ta ma polegać na pokazywaniu widzom obrazków z szalonych imprez i epatowaniu wystawnym trybem życia, czy raczej udzielaniu wartościowych wskazówek. W drugim i trzecim odcinku są widoki na progres – za ogólnikowymi poradami powinna jednak iść jeszcze treść. Taka, by stwierdzenie „otaczaj się mądrymi ludźmi”, zamiast zabrzmieć jak obiegowa mądrość, nabrało w oczach widza konkretnych kształtów.
Jak zauważył jeden z czytelników dobrym przykładem może być tutaj np. Gary Vaynerchuk, właściciel VaynerMedia i VaynerX, którego majątek szacowany jest na 200 mln dolarów. To, że o biznesie można opowiadać z pasją i bez zanudzania, pokazuje na poniższym filmie.
W emocjonalnej wypowiedzi warto także zwrócić uwagę na określenie "cygański portal". Możemy się również tylko domyślać, co oznacza określenie naszego portalu takim mianem. Według definicji SJP, to potoczne określenie osoby mającej śniadą cerę i ciemne włosy (w stosunku do autora niezbyt trafione) lub kogoś, kto kłamie i oszukuje. Ze względu na dość ksenofobiczny wydźwięk tego drugiego, mamy nadzieję, że chodziło jednak o aparycję autora.
Gani nas pan również za rzekomy nieprofesjonalizm i brak odpowiedzialności za słowo. Jednocześnie przeinacza moją wypowiedź, pisząc: „Największy zaszczyt mojej kariery, według INN Poland zostałem "Biedacoachem"! Otóż nie. W oryginale mamy zdanie: „I bez tego stylistyką właściciel Codewise zbliża się bowiem do bezlitośnie wyszydzanych przez internautów biedacoachów ". To nie to samo, prawda? Obserwują pana tysiące ludzi, warto więc, by starania o rzetelność polskich mediów rozpocząć od bardziej uważnego dobierania słów we własnych kanałach komunikacji.
Recenzja pana vloga sprowokowała mnóstwo nieprzychylnych wobec nas komentarzy. Taki los redakcji i dziennikarzy. Nie zniechęci nas to z pewnością do dalszego przyglądania się poczynaniom polskich biznesmenów. To w końcu nasza rola.