John James Vlahos miał na karku osiemdziesiątkę, gdy dowiedział się, że umiera na raka płuc. Choroba rozwijała się błyskawicznie: wkrótce doszło do przerzutów na kości, nerki, mózg. Jego syn, James Vlahos, nie potrafił się z tym pogodzić i zrobił coś, czego nie próbował jeszcze nikt wcześniej.
W oparciu o wiele długich rozmów Vlahos zebrał opowieści ojca – od wspominków z długiego i barwnego życia w Grecji i Ameryce, po rodzinne anegdoty i rady. Gdy Vlahos senior zmarł, James spisał wszystkie te opowieści: transkrypcji starczyłoby na książkę, wyszło dwieście stron z okładem.
W tym samym czasie – wszystko trwało kilkanaście miesięcy – James Vlahos pracował też z oprogramowaniem o nazwie Pull String, opracowanym dla osób zajmujących się tworzeniem rozmaitych dzieł (literackich, muzycznych itd.), dzięki czemu stworzył chatbota – nazywanego dziś przez Vlahosa Dadbotem. Dzięki chatbotowi, który potrafi dobrać adekwatne nagrania, od rodzinnych historii po kąśliwy żart. – Dzięki temu mogę codziennie z nim rozmawiać – mówi dziś.
Co ciekawe, jeszcze przed śmiercią John James Vlahos kontrolował na bieżąco prace syna nad chatbotem. Uznał wręcz, że bot brzmi naturalnie i dobiera słowa oraz historie do konwersacji w taki sposób, jak zrobiłby to sam Vlahos senior. – Uważał, że naprawdę fajny wynalazek. Powiedział coś, co odebrałem jako komplement: że bot brzmi zupełnie jak on sam – dowodzi twórca bota.
Dadbot jest kolejnym krokiem w próbach tworzenia wirtualnej nieśmiertelności w oparciu o sztuczną inteligencję. Podobnym rozwiązaniem jest choćby aplikacja SafeBeyond, która pozwala użytkownikom nagrywać przez całe życie wiadomości – tekstowe, głosowe i wizualne – które potem, w ustalonym porządku, mogą być odtwarzane po śmierci autora. Nie wszystek umrę – zdają się powtarzać nam ich autorzy.