Państwa Grupy Wyszehradzkiej są przekonane, że na ich lokalne rynki trafiają artykuły spożywcze gorszej jakości.
Państwa Grupy Wyszehradzkiej są przekonane, że na ich lokalne rynki trafiają artykuły spożywcze gorszej jakości. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Reklama.
Nie znaczy to jednak, że rząd Beaty Szydło ma zamiar zasypiać gruszki w popiele. W zeszłym tygodniu zapadła wspólna decyzja państw Grupy Wyszehradzkiej (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry) o uchwaleniu wspólnego stanowiska w sprawie jakości produktów spożywczych sprzedawanych na lokalnych rynkach. Jak twierdzi premier Beata Szydło, w tej sprawie państwa wyszehradzkie zgodnie oczekują interwencji Brukseli.
– To bardzo ważna sprawa, dotycząca nie tylko naszych wytworów, możliwości naszych producentów rolnych, naszych handlowców, ale przede wszystkim zdrowia naszych obywateli – kwitowała szefowa rządu.
Liderzy państw Grupy uznali, że inicjatywę ma pilotować jeden z nich – premier Słowacji Robert Fico. Ten przyjął zadanie z entuzjazmem. – Temat ten zaczyna być nadzwyczajnym tematem politycznym – przekonywał podczas weekendowej konferencji prasowej w Bratysławie. – Zaczyna się to rozrastać w wielki międzynarodowy skandal, wyczuwam taką atmosferę w okolicznych państwach. Nie możemy akceptować, by z obywateli Republiki Słowackiej robiono obywateli jakiejś drugiej kategorii – dowodził Fico.
Koncerny bronią się, że różnice w składzie i proporcjach składników produktów są efektem dostosowania ich do potrzeb i gustów lokalnych konsumentów. Ten argument podzielała też do tej pory Komisja Europejska. Z deklaracji liderów Grupy Wyszehradzkiej, zwłaszcza słowackiego premiera, wynika jednak, że kraje Środkowej Europy są gotowe na rozważenie wprowadzenia jednostronnych blokad na produkty, które różniłyby się od swoich zachodnich odpowiedników.