Handlowy gigant pochwalił się wynikami sprzedaży. Tylko w pierwszej połowie tego roku każdy kupujący zostawił w Biedronce o 10 proc. więcej pieniędzy, niż w poprzednim półroczu. W górę idą też ceny. Pod względem kapitalizacji Jeronimo Martins może się już równać z Orlenem i PKO BP.
Biedronka, należąca do portugalskiego koncernu Jeronimo Martins, zostawiła daleko w tyle inne sieci handlowe i jest niekwestionowaną królową polskiego handlu. Cała sieć sprzedała w pierwszej połowie tego roku towary za 5,3 mld euro (ok. 22,5 mld zł). Rok wcześniej było to 4,7 mld (ok. 20 mld zł).
Siłą napędową JM jest oczywiście Biedronka, która osiągnęła w tym okresie 10 proc. wzrost sprzedaży. Ale świetnie radzi sobie też sieć drogerii Hebe, licząca już 160 placówek i coraz śmielej rywalizująca z Rossmannem. W analizowanym półroczu wzrost jej sprzedaży osiągnął aż 33 proc.
Biedronka przyznaje jednak, że osiągnięcie tak dobrych wyników nie byłoby możliwe bez wzrostu inflacji. Wzrost cen dotyka przede wszystkim produkty żywnościowe, jak choćby masło, które w ciągu roku podrożało prawie o 75 procent.
Jest jedna rzecz, którą przedstawiciele Biedronki obiecują poprawić. Wyhamowało tempo otwierania nowych sklepów. W tym roku powstało ich zaledwie 29, tymczasem zamknięto 10 najmniej rentownych. W Polsce jest obecnie 2741 Biedronek. Sieć zamierza jednak zwiększyć tempo i zapowiada, że w ciągu najbliższego roku otworzy aż setkę nowych.
Zysk EBITDA Jeronimo Martins (czyli bez kosztów kredytów, podatku i amortyzacji) wyniósł prawie 1,6 mld złotych. To o 15 proc. więcej, licząc rok do roku. W sumie sprzedaż całej sieci Jeronimo Martins sięgnęła 7,754 mld euro (33 mld zł) przy 6,959 mld (niecałe 30 mld – przy obecnych cenach walut) rok wcześniej.