EIT Digital to część struktury, jaką Unia Europejska zbudowała, żeby promować przyszłościowe rozwiązania technologiczne z państw członkowskich w skali całego kontynentu. Do pory z możliwości współpracy z organizacją skorzystało 230 start-upów, które uzyskały dostęp do 80 milionów euro. Przez pierwszych kilka lat działania EIT, Polska nie była jej członkiem – stała się nim dopiero we wrześniu ubiegłego roku. Okazuje się jednak, że upłynął już niemal rok od tamtej chwili, a z unijnej inicjatywy nie skorzystał ani jeden przedsiębiorca z Polski.
Dr Julia Wache z Niemiec jest współzałożycielką feelSpace – firmy, która skoncentrowała się na produkcji pasków, wyposażonych w wibrujący system, pozwalający na wzór kompasu odnaleźć się w przestrzeni. W oparciu o możliwości EIT Digital Wache skończyła studia doktoranckie, założyła firmę, przymierza się do podboju kolejnych rynków w Unii Europejskiej.
Karens Grigorjancs to z kolei holenderski przedsiębiorca, który postanowił przewrócić do góry nogami branżę rozrywkową. Jego platforma Plugify – może nieco na wyrost nazywana Uberem dla showbusinessu – ma połączyć wykonawców muzyki z właścicielami klubów muzycznych, restauracji, organizatorami wesel i wszystkimi, którzy chcieliby zakontraktować ich występ. Kampania crowdfundingowa, jaką rozkręcił Grigorjancs na potrzeby Plugify, przyniosła mu już 573 tysiące euro.
Jest wreszcie spółka KONUX: przedsięwzięcie z obszaru wyrafinowanej inżynierii, łączące wykorzystanie inteligentnych systemów czujników z analityków, pozwalające firmom przemysłowym oraz operatorom lub właścicielom infrastruktury kolejowej. Niemiecka firma dzięki EIT Digital dotarła do potencjalnych przedstawicieli i odbiorców w Stanach Zjednoczonych, zakorzeniając się w Dolinie Krzemowej.
– Powiedziałbym, że to taki program, jak Start In Poland, tylko w wydaniu europejskim i dla branży cyfrowej. Docelowo jest to kanał dostępu do kilkuset milionów euro przeznaczonych przez Brukselę na wsparcie kluczowych technologii cyfrowych – mówi INN:Poland Tomasz Kowalczyk, koordynator EIT Digital w Polsce z ramienia funduszu HardGamma Ventures, będącego polskim partnerem projektu. HardGamma Ventures od roku rozgląda się w Polsce za przedsiębiorstwami, które mogłyby – i chciałyby – włączyć się do programu. Ze skutkiem, delikatnie mówiąc, mizernym: jeszcze żaden polski start-up nie włączył się do EIT Digital.
Skąd ten brak zainteresowania? Czy Polacy nie wiedzą o programie, czy też nie interesują ich przedsięwzięcia oferujące możliwości, zamiast przekazanych wprost pieniędzy? – Cóż, według mnie raczej to drugie odgrywa zasadniczą rolę – przyznaje Kowalczyk. – Jesteśmy w Polsce na etapie, gdzie ta część finansowa odgrywa znacznie większą rolę niż starania o access-to-market. Polskie firmy czasem nie czują się na siłach, żeby wchodzić na rynki międzynarodowe, inne z kolei zakładają, że znalezienie wraz z dalszym rozwojem dystrybutorów na świecie będzie proste. Jeszcze inni czują się komfortowo wyłącznie na rodzimym rynku – tłumaczy.
Cóż, EIT Digital wymaga pewnych wyrzeczeń. Jak przekonują przedstawiciele unijnej inicjatywy, bezpośrednich pieniędzy z akcesu do programu nie będzie – co gorsza, trzeba nawet nieco zapłacić, żeby móc korzystać w przyszłości z programu. Co w zamian? – Dostęp do dużego biznesu w Europie, do sieci businessdeveloperów, dojście do poważnych funduszy – wylicza Kowalczyk. Partnerami organizacji są wielkie (obecne również w Polsce) korporacje: Siemens, Orange, Ericsson i dziesiątki innych. Nad rozwijaniem się na skalę Europy indywidualnie pracują z uczestnikami programu specjaliści i mentorzy. Uczestniczące w programie fundusze zaprewniają finansowanie na poziomie od miliona do dziesięciu milionów euro. – To poziom, który w Polsce jest bardzo słabo reprezentowany. 10 milionów euro w Polsce można zdobyć chyba wyłącznie poprzez giełdę, a mało który polski start-up jest w stanie samodzielnie dociągnąć do takiego etapu rozwoju – kwituje Kowalczyk.
Stąd wizyta w Polsce jednego z menedżerów EIT Digital, Thomasa Kőstersa. – Pracujemy z firmami prywatnymi, uczelniami i programami edukacyjnymi z całej Europy, możliwości mamy więc niebagatelne – podkreśla Kősters w rozmowie z INN:Poland. – Pomagamy im rosnąć w silnie zdywersyfikowanym europejskim środowisku. Założenie jest takie, żeby naszą ofertę kierować przede wszystkim do tych firm, które już spróbowały swoich sił na rynku lokalnym, mają przychody, historię działania, a teraz są gotowe skalować swoją działalność na np. Niemcy i Wielką Brytanię – dorzuca.
Z programu EIT Digital skorzystało do tej pory wspomniane 230 przedsiębiorstw. – 90 procent z nich wciąż ma dostęp do programu – mówi Kősters. – W ciągu roku pracy z nami średnio podwoiły swoje przychody – podkreśla.
Jak twierdzi Kowalczyk, warto zawalczyć o dostęp do programu. – Znalezienie dystrybutora swojego rozwiązania na Zachodzie to nie jest taka prosta sztuka, jak niektórzy sobie wyobrażają. Bardzo trudno jest zbudować własny rozpoznawalny brand, który stanowi w takich sytuacjach olbrzymią część wartości przedsiębiorstwa. Nawet jeżeli patrzymy na EIT Digital poprzez pryzmat dopłacania do udziału, jest to znacznie tańszy sposób budowy europejskiej sieci dystrybucji niż jakiekolwiek działania na własną rękę – twierdzi ekspert HardGamma Ventures.
Dlaczego w europejską inicjatywę zaangażował się fundusz, który z tego partnerstwa nie ma bezpośrednich korzyści? – Chcemy budować rozpoznawalność polskich start-upów w Europie poprzez skojarzenie z dostawcami rozwiązań, a nie li tylko podwykonawcami w takich projektach – kwituje Kowalczyk. – W taki sposób to działa w przypadku uczestników z krajów, które wcale nie kojarzą się z hubami innowacji UE: Węgier, Portugalii czy Czech – dodaje.
Akurat Czechy Kősters uważa za ośrodek innowacji równorzędny z Polską. – Są w tym regionie trzy takie silne, rywalizujące huby: Polska, Czechy i Wiedeń – kwituje. – Polska to superinteresujący rynek, z wielkim potencjałem. Ale to czego wam brakuje to napływu na rynek nowych przedsiębioców, wychodzenia polskich firm poza ojczyste granice i tej sieci połączeń międzynarodowych, która doskonale sprawdza się w przypadku firm z innych krajów – ucina. Cóż, biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia, przyjdzie jeszcze na to poczekać.