Najpierw miała być cudownym środkiem przeciwbólowym, badania nad nią prowadzono już od lat 60. Później zauważono, że potrafi poprawiać nastrój, więc zaczęto ją stosować w przypadku leczenia depresji – z założeniem, że zaczyna działać szybciej niż pozostałe antydepresanty, za to skutki terapii nie utrzymują się długo. Teraz jednak australijscy naukowcy dowiedli, że nie tylko potrafi wyciągnąć pacjenta z najcięższej depresji, ale jej działanie potrafi utrzymywać się przez długie miesiące.
Chodzi o ketaminę, na czarnym rynku na Zachodzie określaną też mianem „Special K”. Przez długie lata podawano ją rannym żołnierzom na polu walki czy dzieciom, które źle reagowały na inne środki przeciwbólowe. Później utorowała sobie drogę na festiwale muzyczne i do klubów – jako substancja poprawiająca nastrój. Teraz wróciła do laboratoriów.
– Ta substancja ma naprawdę znaczące efekty w terapii osób z depresją, szczególnie u osób starszych oraz takich z depresją przewlekłą i oporną na leczenie – kokludują badacze z australijskiego University of New South Wales. Według nich, dzięki ketaminie udało się uzyskać trwałą poprawę – wręcz wyleczenie – w niemal połowie przypadków.
– Nasze badanie dowiodło, że ketaminę można stosować bezpiecznie u osób starszych i wygląda na to, że jest ona skuteczna – twierdzi szefowa zespołu badawczego, Colleen Loo. Zresztą, nie chodzi wyłącznie o osoby starsze, gdyż w młodszych grupach zastosowanie tej substancji przyniosło podobne, pozytywne efekty.
Z perspektywy naukowców jednak kluczowa była grupa osób po 60. roku życia – nie dość, że bardzo często mieli oni objawy przewlekłej, lekoopornej depresji, to jeszcze ich organizm może nie tolerować niektórych leków stosowanych w terapii tej przypadłości.
Świat nauki podszedł do artykułu Australijczyków, opublikowanego na łamach „American Journal of Geriatric Studies”, z ostrożnością. Przede wszystkim chodzi o grupę kontrolną – zespół Colleen Loo testował ketaminę na grupie zaledwie szesnastu pacjentów. Inna sprawa, że aż 11 osób z tej grupy odnotowało poprawę, „po sześciu miesiącach 43 proc. nie zdradzało żadnego znaczącego objawu depresji” – jak podkreślają badacze.
Loo odpiera zarzuty o to, że jej pacjenci byli po prostu „na haju”. – Niektórym wydaje się, że budzimy jedynie tymczasową, narkotyczną euforię – komentowała krytykę badaczka. – Ale taki efekt pojawia się co najwyżej w pierwszej godzinie po podaniu substancji. W gruncie rzeczy uczestnicy naszych badań nie lubili pojawienia się takiego efektu. Efekt antydepresyjny pojawia się kilka godzin później i osiąga apogeum jakieś 20 godzin później, kiedy uczestnicy byli w pełni świadomi i w zwykłej kondycji – dodawała.