6 milionów złotych – to finansowanie, jakie udało się zdobyć wrocławskiej firmie Datarino Group od funduszu Luma Ventures. Wszystko za sprawą platformy Cluify – flagowego produktu wrocławian – która pozwala na przygotowanie precyzyjnie personalizowanych przekazów reklamowych, bazując na zachowaniach adresatów kampanii w realnym świecie. Innymi słowy, jeżeli właśnie zatrzymaliście się przed sklepem z butami, Grupa Datarino już to wie. Jutro ten sklep będzie czekał aż zalogujecie się na Facebooka.
Zdaniem ekspertów na polskim rynku najtrudniej o finansowanie średniego szczebla: stosunkowo łatwo znaleźć takiego inwestora, który wejdzie do firmy w fazie seed – wykładając gdzieś pomiędzy 0,5 a 2 mln złotych. Firmy, które udowodniły już, że ich rozwiązanie działa, a model finansowy jest efektywny, mogą też liczyć na naprawdę duże inwestycje – od kilkunastu do kilkudziesięciu milionów złotych. Najtrudniej jednak uzyskać to, co pośrodku: dofinansowanie rzędu kilku milionów złotych.
Wrocławskiej Grupie Datarino, specjalizującej się w big data, jednak się udało. – Działamy w segmencie, w którym sporo się dzieje, choć jeszcze nie widać efektów tych działań. Na dodatek spółka posiadała już kapitał dłużny, co nie jest typowe przy inwestycjach typu venture – mówi INN:Poland Edward Mężyk, założyciel i szef Datarino.
– Z drugiej strony, powoduje to także, że ryzyko jest mniejsze, ponieważ spółka posiada doświadczenie i przychody, może pokazać tracking. To jednak wciąż trudny rynek – przyznaje. Mimo wszystko, wrocławianie mogli wybierać spośród aż kilkunastu ofert od inwestorów. Zdaniem Mężyka: dlatego, że model okazał się skuteczny i odporny na „ostrzał”, czyli obiekcje natury finansowej czy prawnej.
No i Datarino nie jest już stereotypowym start-upem, w którym pracuje kilka osób, tworząc prototyp – lepszego czy gorszego – produktu. Wrocławskie przedsiębiorstwo zatrudnia dziś pięćdziesiąt osób, ma dwie spółki na rynkach zagranicznych (czeskim i serbskim), a także trzy brandy, które z pozoru wyglądają jak nazwy spółek wchodzących w skład tej „grupy”. Firma: spotkali się w Naszej Klasie
Edward Mężyk też nie jest w biznesie debiutantem. Ma na koncie studia informatyczne oraz kilka rodzinnych firm, które zresztą funkcjonują do dziś. W 2009 roku przymierzał się doktoratu na temat sztucznej inteligencji, kiedy padła propozycja nie do odrzucenia – przejście do będącej wówczas w apogeum popularności Naszej Klasy.
– Okazało się, że idealnie wpisuję się w koncepcję działu, który oni wówczas budowali. Przez trzy lata pracowałem w nk.pl jako koordynator działu badań i analiz. Ówczesne doświadczenia dały mi background do tego, co robię dziś – mówi nam szef Grupy. Na rynku rodziło się zjawisko big data, czujnie obserwowane zwłaszcza w portalach społecznościowych, a Mężyk mógł rozwijać koncepcje i pomysły, jakie miał jeszcze w trakcie studiów. Podchwytywał też wiedzę o rynku i tym, jakie dane i do czego mogą być przydatne.
– W 2013 roku Nasza Klasa diametralnie zmieniała podejście do tego, jak chce funkcjonować. Odeszła od wcześniejszej koncepcji reklam. Dział przestał być potrzebny i „za obopólnym porozumieniem” rozstaliśmy się z NK – opowiada dziś Mężyk. Odchodzący specjaliści uznali, że z takimi kompetencjami oraz wiedzą, jak funkcjonuje rynek, można spróbować własnych sił w biznesie, zamiast szukać firmy, która zechciałaby włączyć taki zespół do swoich struktur.
W fazie seed know how przyszłego Datarino przyciągnął inną wrocławską firmę: Hicron. To zatrudniające kilkaset osób przedsiębiorstwo zajmuje się integracją systemu SAP. Firma szukała biznesowych alternatyw, nie związanych z SAP. – Szukaliśmy wówczas swojego miejsca na rynku, świadcząc usługi z zakresu big data, co dawało nam nową perspektywę – mówi Mężyk. – Uzyskaliśmy dostęp do firm z takich sektorów, jak bankowość, retail aż po motoryzację. Widzieliśmy, czego brakuje na rynku. Na podstawie zdobytego jeszcze w NK doświadczenia i rodzących się trendów rynkowych, jesienią 2015 r. przedstawiłem pomysł na to, co robimy dzisiaj, czyli platformę Cluify – dodaje.
Hicron uznał, że do takiego pomysłu trzeba kogoś z silniejszym kapitałem. Datarino Group musiała zatem liczyć na siebie i finansować się kapitałem dłużnym – po seedzie, a bez konkretnych wyników, trudno byłoby znaleźć zainteresowanego inwestora. Firma znalazła Anioła Biznesu, pod postacią Tomasza Nietubycia (w przeszłości szefa działu HR w Naszej Klasie, który ściągnął tam Mężyka w 2009 r.). Nietubyć „wszedł” do Datarino poprzez inwestycję swojej spółki Hamda Trade – na co dzień zajmującej się... handlem kawą.
– Usamodzielniliśmy się i zaczęliśmy realizować ten pomysł, równolegle z dalszym prowadzeniem projektów big data dla branży finansowej, czyli tym, czym obecnie zajmuje się Datarino Financial. Nie obyło się, oczywiście, po drodze bez znaczących pivotów, zmiany technologii czy nawet odejścia od początkowej koncepcji produktu – dodaje szef firmy.
Produkt: niby było, ale teraz jest w punkt
W taki sposób firma dotarła do dnia dzisiejszego: może pokazać produkt i tracking. Ma inwestora oraz pokaźnych rozmiarów (jak na „start-up”) pakiet klientów.
I niezłe perspektywy, bowiem Cluify to dla biznesu niemalże kura znosząca złote jaja. Grupa sięgnęła bowiem po rozwiązania doskonale znane już w sieci, ale na ich bazie poszła krok dalej, proponując wyrafinowany produkt. Przede wszystkim, wrocławianie sięgnęli po dane z offline, generowane non stop przez nasz telefon, które chętnie odsprzedają aplikacje mobilne, których każdy z nas ma multum w telefonie. Mężyka interesują dwa typy informacji, pozyskiwane m.in. poprzez własne i partnerskie aplikacje (w tym drugim przypadku chodzi, oczywiście, o zakup lub, jak przekonuje nas firma w procesie autoryzacji: "pozyskiwanie danych poprzez nawiązywanie płatnych partnerstw z aplikacjami zewnętrznymi", gdyż "dane nie pochodzą bezpośrednio z aplikacji, dane o lokalizacji są otrzymwane poprzez połączenie oprogramowania Cluify z kodem SDK stworzonym przez Cluify a umieszczanym w partnerskich aplikacjach") – advertisement ID (nazwijmy to unikalnym cookie naszego aparatu telefonicznego) oraz listy sieci wi-fi, jakie „widzi” w każdej chwili nasz telefon.
Szef Datarino odcina się od określeń typu "śledzenie użytkownika". – Nie interesują nas inne informacje, typu lokalizacja GPS. Nie mamy potrzeby śledzenia użytkownika. Interesuje nas tylko w pobliżu jakich nadajników sieci wi-fi się pojawił. To właśnie na tej bazie jesteśmy w stanie precyzyjnie określić miejsca odwiedzone przez właściciela telefonu – podkreśla szef wrocławskiej firmy. Z jakich aplikacji kupuje dane, tego założyciel Datarino nie powie – ale podkreśla, że takie dane kupuje wiele firm z rynku big data.
Wskutek przetwarzania takich danych Cluify zyskuje – jak twierdzi szef firmy – niemal 99 procent pewności co do konsumenckich wyborów użytkownika telefonu. – Możemy się domyślić, kto jest realnie zainteresowany kupnem butów, zakupami w sklepie spożywczym, czy wypraniem marynarki – mówi Mężyk. A gdy klient będzie już wiedział, czego szuka użytkownik, będzie mógł wyświetlić mu stosowną reklamę – w Google lub na Facebooku. I jeżeli dziś jest to reklama wybierana na podstawie tego, jakie np. fanpage zalajkowaliśmy na portalu społecznościowym, tak w oparciu o platformę Datarino Group będzie to reklama budowana na rzeczywiście odwiedzanych przez nas sklepach.
Ale na tym usługa się nie kończy, wręcz przeciwnie – tu zaczyna się najciekawsza część opowieści. Cluify jest w stanie podwyższyć skuteczność i precyzję targetowania, ale też dosyć dokładnie ocenić, czy kampania reklamowa danej firmy przyniosła efekt. Innymi słowy, ile osób z tych, którym wyświetliła się reklama kampanii (w sieciach reklamowych Google czy Facebooka), rzeczywiście zainteresowało się potem ofertą klienta. – Pokazujemy wprost, czy to było skuteczne działanie, czy też nie. Czy jest sens wydawać dalej pieniądze na taką kampanię, czy wręcz przeciwnie. Dla najmniejszych i dla największych firm na rynku właśnie ta efektywność wydawania środków ma kluczowe znaczenie – zaznacza Mężyk. Stąd spora popularność pomysłów wrocławskiej firmy na rynku retail.
Skalowanie: skromnie, ale skutecznie
– W tej chwili mamy kilkudziesięciu klientów. Poważne firmy: od branży bankowej, przez meblarską i sportową, po FMCG, cały fitness i dietetyków – wylicza Edward Mężyk. – Każda branża, która się o nas dowiaduje, potrafi wymyślić jakieś zastosowanie dla naszych rozwiązań. Wśród naszych klientów są nawet firmy medyczne, które za naszym pośrednictwem próbują dotrzeć do pielęgniarek – kwituje.
Jedynie o kampanii na zagranicznych rynkach szef Datarino wypowiada się powściągliwie. – Jesteśmy w Polsce i idziemy za granicę. Jesteśmy na etapie, na którym musimy pokazać, że umiemy się skalować międzynarodowo. Na początek więc na południe, na Bałkany i wszystko, co po drodze – zapowiada. Dlaczego tam? Bo to nietypowy kierunek, wszyscy prą na Zachód, na największe i najbogatsze rynki – czemuż więc nie spróbować tam, gdzie co prawda jest biedniej, ale zainteresowanie może być podobne, a ryzyko i koszty biznesowej rywalizacji znacznie niższe?
– Tym bardziej, że mamy naprawdę tani produkt: pozyskanie kilkuset klientów to w Cluify koszt kilkuset złotych. Taki koszt to dla wielu firm koszt chociażby ulotek – podkreśla Edward Mężyk. – Zwracamy się więc ku mniejszym rynkom i otwieramy nowe możliwości pozyskiwania klientów również przed sektorem małych i średnich przedsiębiorstw, które w Polsce generują 50 proc. wartości PKB. To wszystko, razem wzięte, jest dla inwestorów sporym pakietem informacji. Pokazuje, że jesteśmy silni operacyjnie, nasze ruchy są przemyślane i z każdego potknięcia umiemy wyjść obronną ręką – mówi. Ta daleka od spektakularności strategia może okazać się skuteczniejsza niż rozmach, z jakim niektórzy przedsiębiorcy wybierają się podbijać Dolinę Krzemową.