Suszekw  powiecie chojnickim. Tędy przeszła w nocy z piątku na sobotę mordercza nawałnica.
Suszekw powiecie chojnickim. Tędy przeszła w nocy z piątku na sobotę mordercza nawałnica. Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta
Reklama.
„Musimy dołożyć wszelkich wysiłków, aby nasze aktywności nigdy nie kończyły się tak tragicznie, tak jak miało to miejsce nocą z piątku na sobotę w Borach Tucholskich” – twierdzą Łowcy Burz. – Obecny system działa wyłącznie na zasadzie szeroko adresowanych ostrzeżeń: wydawanych na cały dzień i dla całego województwa. My chcielibyśmy wprowadzić jeszcze jedną formę – komunikatów wydawanych, kiedy zagrożenie powstaje, w chwili formowania się burzy. Po to, żeby powiadamiać wyłącznie regiony, które na pewno znajdą się na trasie jej przejścia, na 2-3 godziny przed jej nadejściem – mówi w rozmowie z INN:Poland Tomasz Machowski, członek zarządu Stowarzyszenia.
Ostrzeżenia wydawane z większym – kilkunasto- czy kilkudziesięciogodzinnym – wyprzedzeniem zazwyczaj bywają mało skuteczne. Pogoda jest wypadkową zbyt wielu zmiennych, by móc formułować szczegółowe prognozy, o czym zresztą przekona się każdy, kto próbuje się dowiedzieć, jaka będzie aura następnego dnia. Tendencje stosunkowo łatwo przewidzieć, ze szczegółami już różnie bywa.
logo
Powrót dzieci z obozu harcerskiego w Suszku, który został spustoszony przez żywioł. Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta
Tak samo z burzami: to, co zapowiada się na groźną nawałnicę, może skończyć się rzęsistym, ale stosunkowo niegroźnym deszczem. To, co zapowiadane jest jako „silny wiatr” może przekształcić się z tornado, porywające słabsze drzewa czy liche budynki.
Stąd potrzeba stworzenia nowego systemu. Łowcy Burz postulują, żeby opierał się on przede wszystkim na bieżących obserwacjach – danych radarowych i satelitarnych, danych z detekcji wyładowań atmosferycznych, analizie bieżących danych ze stacji meteorologicznych. Nie w skali Polski, nie w skali województwa lecz w danym regionie. – Warto byłoby, gdyby taki system, poza przesyłaniem informacji do służb ratowniczych czy centrum zarządzania kryzysowego, był połączony z siecią telefonii komórkowej. Za jej pomocą, osoby znajdujące się w zasięgu stacji BTS – znajdującej się na trasie przejścia żywiołu – dostawałyby informacje o zagrożeniu – mówi Machowski.
Oczywiście, chodzi o proste powiadomienie SMS. Jak wiadomo, nasze telefony łączą się z najbliższą stacją bazową – zdaniem Łowców Burz stacje na określonym terenie, np. kilku najbardziej zagrożonych gmin, mogłyby automatycznie rozesłać ostrzeżenia do wszystkich telefonów znajdujących się w ich zasięgu. Skuteczność takiego rozwiązania zapewne nie byłaby stuprocentowa (niektórzy abonenci mogą mieć wyłączony telefon, inni mogą nie zauważyć powiadomienia lub świadomie je lekceważyć), ale i tak byłaby wyższa niż efektywność obecnie istniejącego systemu.
logo
Oparty na SMS system komunikacji uprościłby życie nie tylko cywilom, ale też służbom ratowniczym. Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta
I o to chodzi. Jak podkreślają Łowcy Burz, „dobry system ostrzeżeń meteorologicznych ma na celu poinformowanie o zagrożeniu jak największej liczby ludzi przebywających w strefie zagrożenia. (…) Wszelkie aplikacje czy strony internetowe nigdy nie będą w stanie zapewnić dużej skuteczności w ochronie ludzi przed zagrożeniami, ponieważ wymagają zaangażowania ze strony użytkownika telefonu (zainstalowanie aplikacji, uruchomienie aplikacji bądź strony, ciągłe sprawdzanie komunikatów)”.
Można dyskutować o tym, jak szeroko zakrojona powinna być informacja o nadchodzącym zagrożeniu. Łowcy Burz chcieliby bardzo precyzyjnego, „punktowego” adresowania komunikatów. – Nie ma potrzeby informować Warszawy o burzy w Radomiu – twierdzi Machowski. – Możemy przewidzieć z dużą dozą pewności trajektorię nawałnic – i jeżeli widać, że ominie dany region, nie ma powodu niepokoić mieszkańców stolicy.
– Wiele zależy od układu burzowego: ten, z którym mieliśmy do czynienia w ostatnich dniach, był dosyć łatwy do przewidzenia. Na dwie czy trzy godziny wcześniej mieliśmy informacje, że istnieje tam wysokie ryzyko wystąpienia burzy z silnymi porywami wiatru – podkreśla członek zarządu Łowców Burz. – Większy problem jest choćby z tzw. burzami wewnątrzmasowymi. Taka nawałnica rozwija się wewnątrz danej masy, nie przesuwa szybko i wkrótce znika. Dlatego trudniej je przewidzieć, a jednocześnie, ich zasięg jest znacznie mniejszy – kwituje.
logo
Trajektorie burz bywają kompletnie nieprzewidywalne. Fot. Rafał Mielnik / Agencja Gazeta
– Nasze stowarzyszenie od wielu lat apeluje o zmiany w meteorologii, systemach ostrzegania, w dostępności danych. Braliśmy też udział w pracach Sejmu – mówi Machowski. – Chcielibyśmy współtworzyć taki system, ale jako stowarzyszenie non profit nie posiadamy takich środków. Podobnie jak nie jesteśmy w stanie określić kosztów powstania takiego systemu – dorzuca.
Inna sprawa, że taki system w niektórych miejscach już istnieje – zwłaszcza tam, gdzie regularnie dochodziło do tragedii w poprzednich latach. – Z naszych obserwacji wynika, że w rejonach naszego kraju, gdzie kataklizmy zdarzają się dość często, samorządy chętniej udostępniają systemy ostrzegania SMS niż na terenach uważanych za bezpieczniejsze – mówił po ubiegłorocznych burzach Marcin Papiński, dyrektor ds. rozwoju w firmie Infobip. – W warunkach klęski żywiołowej liczą się minuty, a wiadomość tekstowa nie ma sobie równych, jeśli chodzi o czas dostarczenia i odczytania przez użytkownika – dowodził.
Papiński również jest zwolennikiem rozwiązania, które marzy się Łowcom Burz. – Moim zdaniem optymalnym rozwiązaniem jest uzupełnienie istniejących kanałów komunikacji alarmowej o system komunikacji SMS na poziomie gmin, których władze powinny mieć do dyspozycji efektywne narzędzia służące do informowania mieszkańców w sytuacji kryzysowej – stwierdził. Nic dodać, nic ująć.