
Reklama.
W efekcie zostały cofnięte wszystkie urlopy pracowników PPL, a nawet dni wolne, wynikające z grafika pracy. Doszło do tego, że – jak mówią nam przedstawiciele związkowców – w firmie siedzą podwójne obsady i nie za bardzo wiedzą, co mają ze sobą zrobić.
Związki w PPL mają dużo żalu do dyrektora tej państwowej spółki. Zarzucają mu łamanie praw pracowniczych, przede wszystkim zwalnianie chronionych prawnie pracowników. Postanowili więc zorganizować pikietę przez nadzorującym działalność spółki Ministerstwem Infrastruktury. Wszystko zostało uzgodnione z urzędami miasta stołecznego.
– Wybraliśmy taką formę, bo wymaga tego interes bezprawnie zwalnianych ludzi. Zgłoszenie sprawy do prokuratury nic nie da. Owszem, zwolnieni mogą iść do sądu pracy i wygraną sprawę i odszkodowanie mają w kieszeni. Tylko, że po 2 latach, bo tyle będzie trwał proces. Na dodatek dyrektor nie poniesie żadnych konsekwencji – mówi w rozmowie z INN:Poland jeden z liderów protestu.
„Mieliśmy żądać zaprzestania szykanowania przez Naczelnego Dyrektora PPL Pana Mariusza Szpikowskiego niezależnych związków zawodowych i Samorządu Załogi Przedsiębiorstwa. W imieniu Załogi mieliśmy domagać się prawa do współdecydowania o swojej przyszłości. Przyjęta przez nasze Organizacje Związkowe forma protestu miała także na celu zwrócenie uwagi opinii publicznej na naganne praktyki rodem z PRL stosowane w naszym Przedsiębiorstwie i bierną postawę Ministerstwa” – piszą związkowcy w liście do mediów.
W dzień poprzedzający zaplanowaną na 6 października pikietę dyrektor PPL, Mariusz Szpikowski, odwołał wszystkie urlopy i kazał stawić się w pracy nawet ludziom, którzy mieli dzień wolny wynikający z grafiku. Związkowcy skarżą się również, że groził nagrywaniem ich pikiety i zwalnianiem wszystkich, których uda mu się zidentyfikować. Dodają, że pracownicy dzień przed protestem dostawali SMS-y sugerujące, że pikieta jest odwołana i nie ma po co nią iść.
W efekcie związki działające w PPL przełożyły akcję protestacyjną.
„Nerwowość pracodawcy i stosowane przez niego metody rodem z PRL świadczą o słuszności naszych działań. W związku z działaniami pracodawcy, zaplanowany na piątek protest pracowniczy pod Ministerstwem został przełożony na inny termin” – informują.
O komentarz poprosiliśmy także dyrekcję Portów Lotniczych. Czekamy na odpowiedź.