Reklama.
Z raportu "Kondycja Polskiej Branży Gier 2017" wynika, że wartość polskiego rynku gier wideo ma pójść mocno w górę. W tej chwili szacowany jest na jakieś 1,85 mld złotych, ale do 2019 roku ma urosnąć do 2,23 mld. Nic dziwnego, że firmy na gwałt szukają pracowników – w ciągu najbliższego roku taki zamiar zadeklarowało 78 proc. przepytanych przedsiębiorców.
Ile można zarobić? Według danych "Stowarzyszenia Polskie Gry", Junior Specialist na umowie o pracę wyciągnie jakieś 3,7 tys. złotych brutto, Senior zarobi już 8,7 tys. złotych, a Team Leader 8,2 tys. złotych. To może podziałać na wyobraźnię.
Zero zobowiązań
Wizja takich zarobków, połączona z zerową odpowiedzialnością z miejsca przyciągnęła do siedziby PlayWay w Warszawie rzesze chętnych. – Myśleliśmy że jeżeli szkoła będzie nowa, bez renomy, to ciężko będzie przyciągnąć ludzi. Zrobiliśmy kurs na 10 osób. Okazało się że w pierwszym tygodniu zgłosiło się 50 chętnych. By pomieścić chętnych stworzyliśmy 5 grup 10-osobowych – opowiada Kostowski. Zajęcia zaczynają się o 18 i trwają dwie godziny. Odbywają się codziennie.
Wizja takich zarobków, połączona z zerową odpowiedzialnością z miejsca przyciągnęła do siedziby PlayWay w Warszawie rzesze chętnych. – Myśleliśmy że jeżeli szkoła będzie nowa, bez renomy, to ciężko będzie przyciągnąć ludzi. Zrobiliśmy kurs na 10 osób. Okazało się że w pierwszym tygodniu zgłosiło się 50 chętnych. By pomieścić chętnych stworzyliśmy 5 grup 10-osobowych – opowiada Kostowski. Zajęcia zaczynają się o 18 i trwają dwie godziny. Odbywają się codziennie.
W tym czasie kursanci uczą się popularnego silnika (czyli głównej części kodu gry) o nazwie Unity 3D. Szef PlayWay ma jednak zamiar wkrótce rozszerzyć tę ofertę, bo choć firmy produkujące gry opierają się w dużej mierze na pracy programistów, to przecież nie ograniczają się wyłącznie do niej. Kolejne szkolenia mają więc objąć naukę tworzenia grafiki w 2D i 3D oraz...testowanie gier.
– Pod tym względem będziemy pierwsi w Polsce. Nie słyszałem, by ktoś w naszym kraju proponował szkolenie z testowania – chwali się Kostowski.
Pomysł, by uczyć swoich potencjalnych pracowników bez wyciągania od nich pieniędzy nie jest całkowicie nowatorski. Firma Connectis, która zajmuje się outsourcingiem specjalistów z branży IT, przeprowadziła podobny nabór przed wakacjami. Nauka w C_school wymaga jednak od kursantów deklaracji, że zostaną w firmie przez kolejne 2 lata. W innym wypadku muszą oddać pieniądze włożone w ich kształcenie.
Szefowi PlayWay wizja ucieczki kursantów do konkurencji zdaje się jednak nie przerażać. – Jasne, istnieje takie ryzyko. Ale nawet jeśli po kilku miesiącach zostaną z nami 4 osoby, to już będę zdania, że było warto – deklaruje.
Kostowski szacuje, że z kompletnego laika jego zespół jest w stanie zrobić w miarę kompetentnego programistę nawet w ciągu trzech miesięcy. – Choć może to potrwać i pół roku – zastrzega.
Jego zdaniem ciężko stworzyć profil typowego kursanta szkoły PlayWay. – To pełen przekrój ludzi, choć dominują w nim osoby bez większego doświadczenia, czasem totalnie laicy. Pewną część stanowią studenci związani z informatyką lub innymi kierunkami technicznymi – zauważa. Najlepsi mogą liczyć na dołączenie do jednego z zespołów PlayWay, a po jakimś czasie nawet na utworzenie własnego.
Zasada funkcjonowania polskiej firmy opiera się bowiem na idei zakładania wielu spółek zależnych. Kostowski uznał, że może brać udział w bratobójczych walkach o programistów ze swoimi kolegami, ale zamiast podbijać płacowy bębenek może również zaproponować swoim pracownikom zakładanie własnych przedsiębiorstw.
– To dobra oferta – po roku albo dwóch można zostać prezesem i udziałowcem własnej spółki. Co prawda zależnej, ale zawsze własnej. Mamy obecnie ok. 25 takich spółek, od pewnego czasu zaczęliśmy je robić taśmowo – opowiada.
Polski wizjoner?
Darmowa szkoła, której absolwenci mogą bez żadnych konsekwencji uciec do konkurencji, to nie pierwszy szalony pomysł Kostowskiego. W ubiegłym roku przedsiębiorca zadeklarował, że przez najbliższe 5 lat nie będzie pobierał pensji, bo woli, by te pieniądze pracowały na rozwój firmy.
Darmowa szkoła, której absolwenci mogą bez żadnych konsekwencji uciec do konkurencji, to nie pierwszy szalony pomysł Kostowskiego. W ubiegłym roku przedsiębiorca zadeklarował, że przez najbliższe 5 lat nie będzie pobierał pensji, bo woli, by te pieniądze pracowały na rozwój firmy.
Jego dzieło – firma PlayWay to wydawca gier, która swoją potęgę zbudowała na symulatorach, choć Kostowski nieco się od tego wizerunku odcina. - To prawda, że wśród naszych największych hitów dominują symulatory. W Polsce praktycznie nie robi się symulatorów a my robimy ich masę. Dodatkowo są powtarzalne. Rynek nie przyjąłby 50 „Wiedźminów”, ale 50 symulatorów już tak – tłumaczy. Ale od razu dodaje, że stanowią one może 20 proc. ogólnej liczby gier wydanej przez PlayWay.
Strategia zasypywania rynku nisko i średnio budżetowymi nowościami (nawet po kilkanaście nowych tytułów rocznie) na razie się sprawdza. W pierwszym półroczu 2017 polski wydawca zarobił na czysto 3,1 mln złotych, rok wcześniej - 2,7 mln. Największym hitem sprzedażowym PlayWay pozostaje seria symulatorów, w których gracz wciela się w rolę mechanika samochodowego. Wirtualne naprawy wirtualnych samochodów przynoszą spółce miliony złotych zysku (głównie na rynku amerykańskim) choć, jak przyznaje Kostowski,wyprodukowanie tej gry kosztuje...70 tys. złotych.