Na całym świecie furorę robią wody artezyjskie, często wydobywane z dziewiczych terenów. Ale swoją obecność na tym rynku zaczyna silnie zaznaczać polska woda Sport Sense, wydobywana ze źródła w okolicach Kołobrzegu.
Najbardziej znaną na świecie tzw. wodą artezyjską jest Fiji, pochodząca – jak sama nazwa wskazuje – z pacyficznych wysp. Tymczasem gdańska spółka Global Health Department znalazła nie mniej bogate źródło zdrowej wody na polskim wybrzeżu. Sport Sense, jednocześnie będąc wodą artezyjską, ma niemal czterokrotnie większą zawartość minerałów od innych wód mineralnych.
Co ciekawe, produkt po raz pierwszy pojawił się na rynku zaledwie dwa miesiące temu. Początkowo był sprzedawany jedynie w kilku miejscach w Polsce, m.in. klubach sportowych czy aptekach. Dziś liczba placówek, w których można go kupić (nie licząc dystrybucji internetowej) wzrosła do 30, woda coraz śmielej rozpycha się też w Europie.
– Znaleźliśmy dystrybutorów w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Hiszpanii. Uważam, że kwestią czasu jest, kiedy wody artezyjskie staną się popularne w Polsce, podobnie jak pojawiła się moda na zdrowe odżywianie – mówi w rozmowie z INN:Poland Damian Kudrel, dyrektor ds. rozwoju w GHD.
Od razu pojawia się pytanie, czy cudowne właściwości wody artezyjskiej spod Kołobrzegu to fakt, czy tylko marketingowy chwyt. Wątpliwości rozwiewa Radosław Majewski, dietetyk z Centrum Dietetyki Stosowanej w Białymstoku.
– Przede wszystkim jest to woda alkaliczna (pH 7,4), to w kontekście sportu bardzo ważna sprawa. Drugim plusem jest zawartość jodu i selenu. Jednym z negatywnych elementów aktywności fizycznej, ale i stresu, jaki na nasz organizm może działać, jest zakwaszenie organizmu. Przeciętny zdrowy człowiek, nawet chodzący na treningi 3 razy w tygodniu zakwaszenia mieć nie będzie. Ale sportowiec trenujący nieraz dwa razy dziennie już tak. Proszki alkaliczne są jednym z nielicznych suplementów diety dla sportowców o udowodnionym działaniu, choćby na wytrzymałość siłową. Picie wody alkalicznej może działać tak samo i co do zasady ma sens. Oczywiście dawka czyni lek i dawka czyni truciznę, więc trzeba dobrze dobrać proporcje – mówi nam ekspert.
Dodaje, że ważna jest też zawartość selenu, który jest m.in. potrzebny po to, by zwalczać wolne rodniki, których w organizmie sportowca jest sporo. Poza tym ten pierwiastek jest składnikiem enzymów tarczycy, więc pośrednio pomaga w utrzymaniu jej w dobrym stanie. Ciężko pozyskać go z pożywienia, dlatego stosunkowo łatwo uzupełniać jego niedobór pijąc wodę. Woda z polskiego wybrzeża zawiera ok. 10 µg selenu na litr. Wypijając 1,5 l., takiej wody dziennie zaspokajamy 33 proc. średniego dziennego zapotrzebowania na ten składnik.
– Taka woda może być bardzo dobra dla osób z chorobą Hashimoto. Świetnym źródłem selenu są też np. orzechy brazylijskie, ale czasem trudno je dostać i nie są tanie – dodaje Majewski.
Sport Sense jest wydobywana pod naturalnym ciśnieniem artezyjskiego źródła, dzięki czemu miesza się z minerałami soli permskich.
– Pozwala to na uzyskanie wody o określonej mineralizacji, bez konieczności poddawania jakimkolwiek zabiegom jak destylacja czy sztuczna mineralizacja. Jest znacznie lepiej wchłaniana, niż przemysłowe izotoniki, przez co z powodzeniem jest stosowana przez sportowców. Woda ze źródła nr 39 w Kołobrzegu jako jedyna w Polsce otrzymała pozytywną opinię Instytutu Sportu-Polskiego Instytutu Badawczego – podkreśla Damian Kurdel.
Jednocześnie wody z takiego źródła nie można – mówiąc kolokwialnie – ciągnąć bez opamiętania.
– Jest to źródło, z którego wydobywanie wody następuje pod jego naturalnym ciśnieniem hydrostatycznym. W porównaniu do zwykłych wód gruntowych, różni je wysokość i powierzchniowe pokrycie warstwą nieprzepuszczalną. Dzięki tej izolacji, nie mają do nich dostępu zanieczyszczenia środowiska, co powoduje, że wody artezyjskie mogą utrzymać swoją naturalną, krystaliczną czystość. Dla zachowania wysokiej jakości, wydobycie produktu jest ograniczone – tłumaczy Kudrel.
Miesięcznie ze studni pod Kołobrzegiem nie da się pozyskać więcej, niż pół miliona butelek. Na razie producent nie podaje wolumenu sprzedaży, chwali się jednak dużymi wzrostami. Czy polska woda na stałe zagości na światowych rynkach? Czas pokaże. Jednym z jej atutów jest cena. W Polsce półlitrowa butelka wody Fiji kosztuje ok. 9 złotych. Tymczasem całą zgrzewkę Sport Sense (9 litrów), dostaniemy za ok. 35 złotych, czyli butelka to wydatek rzędu 6 zł. Niby sporo, ale takie są ceny wód ze znanych zdrojowisk.