W segmencie opieki i wsparcia dla startupów nie był pierwszy, ale z miejsca zmienił krajobraz startupowy. Jego nazwisko otwiera wiele drzwi. Niektóre wręcz wyważa. InCredibles był najbardziej rozchwytywanym akceleratorem dla startupów w historii tego kraju. Sebastian Kulczyk w rozmowie z INN:Poland opowiada, jak ważny dla młodych przedsiębiorców jest mentoring. Okazuje się, że nawet ważniejszy od pieniędzy.
Przy starcie InCredibles wspomniał pan, że to nie pieniądze, a mentalność jest w Polsce problemem. Widać oznaki poprawy?
Co prawda pieniądze zawsze mogą być problemem, jeśli nie są szukane w odpowiednich miejscach lub nie są odpowiednio wydawane, ale rzeczywiście kwestia finansowania projektów jest dziś coraz łatwiejsza. Coś, czego wciąż bardzo brakuje, to odpowiedni mentoring, przygotowanie projektów. To było naszym celem - stworzenie dedykowanego programu dla ekosystemu start-upów. Takiego, który pomoże im rozwinąć skrzydła i zmierzyć się z problemami.
Mentoring jest ważniejszy od pieniędzy?
Dofinansowanie naturalnie jest potrzebne, ale tak naprawdę czasem może wręcz utrudnić życie, jeśli przedsiębiorca nie wie, jak je spożytkować. Nam chodziło o to, by pokazać im, gdzie czekają na nich pułapki, na co powinni zwrócić uwagę, żeby zwiększać swoją konkurencyjność, jak rozwiązywać problemy oraz – co jest bardzo ważne – jak nawiązywać kontakty, które potem można przekuć w relacje biznesowe lub inwestorskie.
Co sprawia większe trudności twórcom start-upów – ocena atrakcyjności biznesowej swoich pomysłów czy próby odnalezienia się w meandrach prowadzenia własnego biznesu?
Myślę, że to drugie. Prowadzenie biznesu to coś, z czym niektórzy się wcześniej zetknęli, dla innych to zupełna nowość. Dobre pomysły to coś, co charakteryzowało wszystkie projekty w InCredibles. Praktycznie każdy z przedsiębiorców odnalazł swoją ciekawą niszą, w której chce się realizować. Jednakże największe braki widzieliśmy po stronie operacyjnej.
Jakie dokładnie?
Znajomość rynku, wiedza, jak rozwijać projekt, jak radzić sobie z problemami. InCredibles to program szyty na miarę, więc do każdego projektu staraliśmy się podejść indywidualnie, tak dobrać mentorów i inwestorów, by przedsiębiorcy mogli się rozwinąć. Ten program nie rozwiązał wszystkich przeciwności, ale pokazał kierunki i sposoby ich pokonywania. Start-up to ciężka harówka, bo każdy dużo ryzykuje, to wymaga stuprocentowego poświęcenia czasu i pieniędzy. Tylko i wyłącznie takie poświęcenie daje szanse na sukces. Łatwo nie będzie, ale jak pokazało wiele przykładów na świecie, jeśli się powiedzie, nagroda może być wspaniała. Mówimy tu nie tylko o pieniądzach, ale też ogromnej satysfakcji.
Ile osób w jury, tyle opinii. Który z pięciu finalistów przemówił do pana najbardziej? I co przemówiło, produkt czy ludzie?
Jak każdy mam swoje preferencje, ale zdradzanie ich byłoby niesprawiedliwe. To był wielki dzień dla całej piątki, każdy z projektów ma przed sobą przyszłość. Podczas tych dziesiątek godzin, które spędziliśmy razem, widzieliśmy, jak start-upy pięknie ewoluują, jak dojrzewają, jak zmieniają się ludzie stojący za tymi projektami, jak coraz lepiej się w tym odnajdują. Dla mnie, jako współtwórcy tego programu, to ogromna satysfakcja.
W pierwszej edycji programu akceleracyjnego dla start-upów InCredibles do finału dotarło pięć projektów. Oto one (w kolejności alfabetycznej):
Archdesk - to firma tworząca system do zarządzania pracą w fabrykach czy firmach budowlanych. Usprawnia i przyspiesza przepływ informacji między pracownikami.
Hotailors - to inteligentny system rezerwacji hotelowych, adresowany do agencji turystycznych. Firma stworzyła platformę do agregacji ofert pokoi hotelowych.
Radionet - firma ta stworzyła system do umieszczania spersonalizowanych reklam w internetowych rozgłośniach radiowych.
UserEngage - stworzył system do automatyzacji marketingu, który pomaga zoptymalizować witrynę internetową pod kątem zainteresowań jej użytkowników.